7. "W sumie, może on nie jest podobny do Daniela."
kilkanaście godzin wcześniej ...
Austria
Heinz Kuttin rozglądał się po parkingu pod siedzibą Austriackiego Związku Narciarskiego. Do ich wyjazdu zostało raptem kilka minut a rodzeństwa Koflerów nadal nie było.
-Gdzie jest Andreas? - spytał w końcu, nieco zdenerwowany już nieobecnością najstarszego z jego podopiecznych. Michael rzucił Stefanowi pytające spojrzenie, jednak ten jedynie wzruszył ramionami. Z Andreą rozmawiał dwie godziny wcześniej i mówiła, że będą przed czasem. Zaniepokoił się.
-Trener się nie złości, zaraz będzie. Pojechał jeszcze odebrać nasze dresy reprezentacyjne. - odpowiedział mu uśmiechnięty Andreas Widhoelzl. Jednak dziwny wzrok trenera austriackiej kadry szybko wybił go z rytmu.
-Jak to Andreas pojechał? - zapytał zdziwiona marszcząc brwi. -Przecież Tobie za to płacę i to należy do Twoich obowiązków. - powiedział, mierząc go badawczym spojrzeniem. Czasami miał dość swoich asystentów, wysługujących się jego zawodnikami.
-Oj tam miał po drodze, mój samochód wzięła żona. Z resztą o ile się nie mylę jego siostra ma podzielić nasze obowiązki. - stanął obok Fettnera, który spojrzał na niego dziwnym spojrzeniem. Stefan i Michael również to zrobili. Kuttin wziął głęboki oddech i przymknął lekko swoje powieki. Brakowało mu już sił, miał ochotę wyrzucić ich wszystkich na zbity pysk. Niestety nie mógł tego zrobić, nie miał ich kim zastąpić.
-Po pierwsze nie waż się składać podania o podwyżkę, bo i tak jej nie dostaniesz. Po drugie mogłeś się nie żenić, problemów z samochodem by nie było. A poza tym, to Andrea jedzie z nami jako fotograf i jako fotograf będzie z nami pracować. - odpowiedział Kuttin, sprawiając, że jego podopieczni parsknęli śmiechem widząc minę na twarzy Widhoelzl'a. Chciał coś odpowiedzieć, gdy nagle na parking z piskiem opon podjechało czarne, sportowe audi. Każdy z nich spojrzał na nie zaskoczony, bardzo uważnie. Byli ciekawi, kto jest tak dobrym kierowcą.
-Jesteśmy! - krzyknął Andreas wysiadając z samochodu. -Pomożecie nam? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Każdy z jego kolegów, bez wahania zdecydował się im pomóc.
Zaskoczenie wkradło się na ich twarze, gdy od strony kierowcy samochodu wysiadła jego siostra. Urocza blondynka, którą wszyscy bardzo lubili.
-Dobra jedziemy. - rozkazał Heinz. Cała grupa wsiadła do autokaru jak potulne baranki. Kuttin bardzo był z tego zadowolony. Cieszył się, że ma tak zgraną ekipę.
*
Polska
W holu Hotelu Gołębiewskiego panował harmider, podniesione głosy i względny nieład. Recepcjoniści choć nieco zestresowani próbowali nie popełnić żadnego błędu podczas przydzielania pokoi i rozmowy w różnych światowych językach. Pracownicy hotelu, choć stosunkowo młodzi, byli bardzo ambitni i wyjątkowo wykształceni, dodatkowo bardzo profesjonalni.
-Że też dałam się tym baranom namówić i zgodziłam się tu pracować. - Sonia westchnęła stając obok Adama Małysza, który właśnie pojawił się w hotelu, aby sprawdzić jakie humory panują w reprezentacjach przed inauguracją Pucharu Świata.
-Przyzwyczaisz się. - rzucił Adam, uśmiechając się do mijającego ich trenera reprezentacji Norwegii. Gąsienica jedynie westchnęła. Nie wyobrażała sobie tego, co będzie się działo podczas jej pracy dla reprezentacji. Wietrzyła katastrofę, ale może była zbyt mocną pesymistką.
-Mam być jedyna w tym cyrku, jakoś nie pała mnie to optymizmem. - bąknęła, sprawiając, że Małysz spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. Zmarszczyła brwi uważnie przyglądając się najlepszemu przez lata polskiemu skoczkowi.
-Jeśli Cię to pocieszy, to nie będziesz sama. Austria ma panią fotograf. - uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym spojrzał na wejście do hotelu, w którym pojawiła się blondynka z kilkoma mężczyznami. Uśmiechy nie znikały z ich twarzy a blondynka najwyraźniej czuła się w ich towarzystwie bardzo dobrze. Scena, w której najniższy ze skoczków z uśmiechem odbiera od niej walizkę, wywołał na twarzy Sonii lekki uśmiech.
-Myśli Pan, że uda mi się z nią zaprzyjaźnić? - spytała niepewnie. Adam Małysz jedynie poklepał szatynkę po ramieniu uśmiechając się do niej szeroko.
-Na pewno. - odpowiedział, po czym zniknął w tłumie ludzi, pozostawiając dziewczynę.
Sonia miała nadzieję, że nie będzie żałować swojej decyzji a ta przygoda zakończy się z nowymi znajomościami i przyjaźniami. Wierzyła w to. Tak na prawdę nie miała prawdziwej przyjaciółki, której mogłaby się wygadać, wyjawić swoje sekrety. Owszem Marcelina była jej bliska jednak nie czuła, że mogłaby powierzyć jej chociażby swoje miłostki.
Westchnęła, wkładając ręce do kieszeni reprezentacyjnej bluzy, wzrok natomiast wbiła w podłogę. Opuściła hol i skierowała się na drugie piętro, na którym znajdował się jej pokój. Idąc korytarzem zamyślona wpadła na wysokiego mężczyznę.
Westchnęła, wkładając ręce do kieszeni reprezentacyjnej bluzy, wzrok natomiast wbiła w podłogę. Opuściła hol i skierowała się na drugie piętro, na którym znajdował się jej pokój. Idąc korytarzem zamyślona wpadła na wysokiego mężczyznę.
-Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziała pomagając mu zebrać kartki, które podczas zderzenia wypadły mu na podłogę korytarza. Uśmiechnął się do niej lekko, wzruszając ramionami. Sam mógł być bardziej ostrożny i nie błądzić myślami gdzieś w podświadomości.
-Spoko, sam nie byłem lepszy. - zaśmiał się, stając na równych nogach. Uśmiech na twarzy mężczyzny sprawił, że również na jej twarz wdarł się nieznaczny uśmiech.
-Andreas Stjernen, jestem norweskim skoczkiem. - wyciągnął w jej kierunku dłoń, przytulając jednocześnie dokumenty trenera do swojej piersi. Uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
-Sonia Gąsienica, serwisantka polskiej reprezentacji. - odpowiedziała, ściskając wyciągniętą przez wysokiego Norwega dłoń.
-Chłopaki się chwalili, że mają kobietę w zespole, ale nie mówili, że jesteś tak sympatyczna. - rzucił.
-Mam nadzieję, że będę na Ciebie częściej wpadała. - powiedziała. Uśmiech na twarzy Stjernen'a poszerzył się gdy usłyszał wypowiedź szatynki. Nigdy nie sądził, że ktoś po krótkiej chwili znajomości może powiedzieć mu tak miłe słowa. Spodobało mu się to.
-Ja też mam taką nadzieję. - puścił Polce oczko. -Niestety muszę Cię przeprosić, bo trener mnie zabije, jeśli nie dostanie tych kartek. - lekko ukłonił się szatynce a ona była pod wrażeniem jego kultury. Wyjątkowo pozytywnie ją zaskoczył. -Do zobaczenie. - dodał, po czym zniknął za zakrętem, pozostawiając ją na środku korytarza. Sonia odprowadziła go wzrokiem a potem z uśmiechem na twarzy udała się do swojego pokoju, który znajdował się na samym końcu korytarza.
Przyłożyła kartę magnetyczną do zamka, a gdy ten odpuścił, nacisnęła klamkę i pchnęła drewniane drzwi. Zapaliła stojącą w kącie lampę, która idealnie oświetliła dość duży pokój hotelowy. Bardzo jej się spodobał, był przestronny, ładnie urządzony i trafił w jej gust. Uśmiechnęła się lekko, siadając na niebieskiej sofie, sięgnęła po książkę, gdy nagle do drzwi pokoju rozległo się delikatne, ciche pukanie. Zaskoczona podniosła się z sofy odkładając książkę na niski, drewniany stolik. Nacisnęła na klamkę i uśmiechnęła się lekko widząc na wycieraczce blondynkę, którą w hotelowym holu pokazał jej Adam Małysz.
-Hej, dowiedziałam się, że jesteś serwisantką w polskiej kadrze. Pomyślałam, że może się poznamy skoro mamy z tymi bałwanami spędzić prawie pół roku. - młoda blondynka uśmiechnęła się do niej szeroko. Sonia odpowiedziała tym samym.
-Wejdziesz? - spytała Polka. Austriaczka zastanawiała się krótko, ale ostatecznie wzruszyła ramionami i pojawiła się w pokoju starszej od siebie dziewczyny. -A napijesz się czegoś? - dodała, gdy stanęła obok hotelowej lodówki. Blondynka jednak pokiwała jej przecząco głową.
-Myślisz, że wytrzymamy z nimi? - zapytała w pewnym momencie Andrea, uśmiechając się do Gąsienicy.
-Może ich nie pozabijamy. - westchnęła przysiadając na sofie i opierając się o jej oparcie plecami. Kofler zaśmiała się cicho słysząc jej słowa. Miała nadzieję, że przyjęcie tej propozycji nic jej nie zakosztuje a ona zbierze nowego doświadczenia, które będzie mogło przydać się jej w dalszym życiu. Miała również nadzieję, że do domu wróci mądrzejsza o nowe doświadczenia, znajomości, trwałe przyjaźnie i uda jej się zapomnieć o wszystkim co sprawiło, że zwątpiła w sens swojego życia.
-Idziemy na kolację? - zapytała, gdy oderwała się od swoich myśli. Szatynka zerknęła na zegarek i pokiwała jej delikatnie i twierdząco głową. Podniosły się z sofy i z uśmiechami na twarzach opuściły pokój Sonii kierując swoje kroki do hotelowej restauracji.
Przed szklanymi drzwiami wpadły na przyjaciół blondynki co sprawiło, że uśmiech na twarzy Andrei w tamtym momencie znacznie się poszerzył.
-Chłopaki to serwisantka polskiej kadry, Sonia Gąsienica. - powiedziała Kofler, próbując jak najpoprawniej wypowiedzieć nazwisko sympatycznej szatynki. Zaśmiała się wyciągając w kierunku siódemki mężczyzn rękę.
-Miło nam Michael, Stefan, Daniel, Manuel, Poppi, Clemens a ja jestem Andreas brat Andrei. - powiedział z uśmiechem jako ostatni zaciskając swoją dłoń w jej jako ostatni.
-Mnie również bardzo miło was poznać. - uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy czuła na sobie ich wzrok.
Teraz, gdy poznała już kilkoro ludzi była nieco większą optymistką. Nadal jednak zastanawiała się czy dobrze zrobiła przystając na propozycję Skrobota. Chciała odmówić, miała jednak na względzie fakt, że Hula nigdy by jej tego nie wybaczył. Dodatkowo liczyła na to, że pozna tu nowych, fascynujących ludzi i zawiąże znajomości na całe życie.
-To co idziemy coś zjeść, bo inaczej nawet okruchów te obżartuchy nam nie zostawią. - głos zabrał Fettner wychodząc przed szereg. Pchnął szklane drzwi, przytrzymując je i przepuszczając w nich obie dziewczyny, które podziękowały mu za ten gest lekkim uśmiechem na twarzy. Stanęły jednak kilka kroków dalej, gdy spostrzegły ogrom mężczyzn siedzących przy stolikach, śmiejących się i pogrążonych w energicznych konwersacjach. Spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym i one się zaśmiały. To co zobaczyły utwierdziło je w przekonaniu, że skoczkowie narciarscy to wyjątkowo zgrani i lubiący się mężczyźni.
-Tam jest wolny stolik. - zauważył Clemens Aigner wskazując na miejsce pod oknem, z widokiem na pięknie oświetlone miasteczko. Gdy cała dziewiątka kierowała się do wskazanego przez szatyna miejsca, usłyszeli za sobą huk, odwrócili się gwałtownie i zobaczyli niecodzienny widok.
-Cześć Stefan! - Andreas Wellinger siedział na Stefanie, który nie spodziewał się takiego przywitania ze strony przyjaciela z Niemiec.
-Welli złaź ze mnie! - warknął Kraft opierając się łokciami o wyłożoną dywanem podłogę. Wszyscy uważnie się im przyglądali, z uwagą czekając na rozwój sytuacji.
-Mówisz jak Laura. - odpowiedział, uderzając starszego od siebie chłopaka w tył głowy. Stefan jedynie westchnął, przewracając oczami, co wywołało uśmiech na twarzy Michaela i nie tylko.
-Jakaś aluzja? - spytał odwracając głowę i wbijając w niego swoje spojrzenie. Poruszał mu sugestywnie brwiami, co jedynie rozbawiło Wellingera.
-A nawet jeśli ...? - odpowiedział mu tym samym, po czym podniósł się z niego i pomógł mu wstać z podłogi.
-Zachowujecie się jak dzieci. - skomentował Michael obok, którego stał Freitag wyjątkowo rozbawiony rozgrywającą się przed kilkoma chwilami sceną. On również zgadzał się ze zdaniem swojego Austriackiego przyjaciela.
-A ty to niby dorosły jesteś? - zapytała Andrea, stając na przeciwko blondyna, który jedynie rzucił jej wymowne spojrzenie.
-No na pewno dojrzalszy niż oni. - bąknął Hayböck, po czym dziarskim krokiem skierował się do wolnego stolika, który wcześniej upatrzył jego kolega z drużyny. Choć każdego z nich lubił to czasami miał wrażenie, że cofają się w rozwoju, albo po prostu uwielbiają robić z siebie wyjątkowych durni i idiotów. On osobiście nie miał zamiaru brać w tym udziału. Westchnął, po czym posłał uśmiech do polskich skoczków, którzy pomachali mu jak jeden mąż.
-Andrea kochanie, jak ja się za Tobą stęskniłem. - Andreas uśmiechnął się do niej szeroko, po czym przytulił ją do siebie. Ta, jedynie wywróciła oczami co natomiast rozbawiło Sonię.
-Nawet nie myśl o tym, że będę zatajać Twoje wybryki przed swoją przyjaciółką. - powiedziała, sprawiając, że uśmiech zniknął z twarzy Wellingera. Rzucił jej pełne wyrzutu spojrzenie, co Stefan jedynie skomentował pełnym rozbawienia spojrzeniem wbitym w Andreasa.
-Baby, wszystkie jesteście takie same. - bąknął, po czym ospale skierował swoje kroki do stolika, przy którym siedzieli niemieccy trenerzy.
-Ty, a ty co image zmieniłeś? - spytał nagle Manuel Fettner, gdy uważniej przyjrzał się Richardowi. Ten jedynie uśmiechnął się szeroko, przeczesując swoje niezbyt bujne wąsy.
-W Wiśle jesteśmy. - odpowiedział, opierając się o ramię Manuela.
-Mnie się podoba. - rzucił Małysz, który właśnie obok nich przechodził. Ucieszył go fakt, że Niemiecki skoczek na jego podobiznę zapuścił wąsy, które jemu przyniosły tak wiele dobrych momentów w sportowej karierze.
-Brakuje Ci tylko bułki z bananem. - Dawid Kubacki zaśmiał się lekko trącając Richarda w ramię. Przechodząc obok dziewczyn posłał im lekki uśmiech.
-Zmieniam dietę! - krzyknął Freitag podążając za Dawidem i w wyczekanym momencie wskakując mu na plecy. Sonia i Andrea nie ukrywały zaskoczenia sytuacjami, których były świadkami. Nie sądziły, że panują między nimi aż tak swobodne i nieco dziecinne relację.
-Zapowiada się ciekawie. - Andrea cicho skierowała swoje słowa w kierunku Sonii, która uważnie obserwowała zachowanie wszystkich skoczków.
-Bardzo, zobaczymy jak długo będziemy normalne. - Gąsienica westchnęła, po czym obie skierowały się do stolika, przy którym razem z Andreasem Stjernenem siedział Michael Hayböck. Gdy przechodziły obok stołu Polaków, Sonię zaczepił Hula.
-Siadasz z nami? - zapytał. Uśmiechnęła się do nich szeroko, jednak zaprzeczyła ruchem głowy. Przy stole było już dużo ludzi a ona znalazła dobry kontakt z Andreą, którą zdążyła już polubić.
-Pójdę z Andreą. - odpowiedziała, wskazując na stojącą obok niej blondynkę. Dziewczynę, którą trzech z nich znało nawet lepiej niż dobrze.
-Co słychać u Ciebie, Andrea? - swoje pytanie Kamil Stoch skierował do skromnej blondynki, która słysząc jego pytanie uśmiechnęła się nieznacznie. Sonia, jak i kilku innych skoczków słyszących jego pytanie lekko zmarszczyli brwi. Czyżby blondynka znała Kamila?
-Dziękuję nawet dobrze. - odpowiedziała. -Życzę Panom powodzenia jutro. - dodała, uśmiechając się w kierunku Huli i Żyły, którzy odpowiedzieli jej tym samym.
-Może kiedyś znów usiądziesz z nami na górze? - rzucił Stefan uśmiechając się do niej zupełnie inaczej niż robił to względem swojej żony i chociażby Sonii.
-Skokniemy sobie razem. - dodał Piotrek, co sprawiło, że uśmiech na twarzy blondynki poszerzył się.
-Może kiedyś. - odpowiedziała uśmiechając się do nich niepewnie.
-Trzymamy Cię za słowo. - Kamil puścił jej oczko, po czym skupił się na konsumowaniu kolacji.
-Andrea zawsze dotrzymuje obietnic. - rzucił Andreas obejmując swoją siostrę ramieniem. Ta jedynie spojrzała na niego niepewnym wzrokiem. Rozdział skoków narciarskich odkreśliła grubą kreską i nie chciała do niego wracać. Nie teraz i nie po to, żeby wróciły do niej wspomnienia, które tak bardzo mocno zmieniły jej życie.
-Tak, zawsze to robię. - powiedziała cicho, wbijając wzrok w swojego starszego brata.
***
Andrea przeskakiwała z nogi na nogę w rytm granej na skoczni muzyki, w jej dłoniach szczelnie zakrytych granatowymi rękawiczkami widniał aparat zawieszony na szyi, który jedynie czekał na okazję aby trochę popracować. Ona sama z zainteresowaniem i uśmiechem na twarzy przyglądała się zmaganiom skoczków, wsłuchując się również w głośne okrzyki kibiców, którzy w dużej mierze przyjechali do Wisły kibicować najlepszemu z Polskich skoczków, Kamilowi Stochowi.
Kofler od dziecka uwielbiała skoki narciarskie i gdy tylko nadarzyła się okazja spróbowania swoich umiejętności, nawet się nie zastanawiała tylko po prostu powiedziała TAK. Kilka sukcesów mogła zapisać w swoim życiorysie, kilka pucharów stało na półkach w jej pokoju. Jednak szybko postanowiła przerwać ten sen zdając sobie sprawę, że zbyt się wciągnęła. Na ziemie dodatkowo ściągnął ją fakt, który zniszczył jej życie prywatne. A ślub, który z taką pasją planowała stał się największą katastrofą. Nie wiedziała czy jeszcze kiedyś zaufa samej sobie i znów zacznie żyć tak jak kiedyś, chwilą.
W tym samym czasie kilku Austriackich, Niemieckich, Norweskich i Polskich skoczków z szerokimi uśmiechami na twarzach wygłupiali się, a i na małych kawałach nie oszczędzali. Kamil Stoch, który przez Stefana Hulę został potraktowany dość sporą śnieżką nie zamierzał zostać mu dłużny. Jednak, gdy rzucił białą, ubitą kulę Stefan przychylił się a ta trafiła wprost w tył głowy Richarda Freitaga, który spojrzał na Stocha mrocznym spojrzeniem. Kamil uśmiechnął się do Niemca najsłodziej jak potrafił, co udobruchało skoczka i ten zaniechał odegrania się.
-Ja bym jednak w niego rzuciła. - Marysia Bachleda, która pojawiła się obok Freitaga uśmiechnęła się do Niemca słodko. Richard zmarszczył brwi, po czym przeniósł wzrok na Stocha.
-Skapituluję w tamtym roku zrzuciłem go z ławki, więc wole nie ryzykować, że się odegra za tamto. - odpowiedział i skierował swoje kroki do kolegów z reprezentacji, którzy kończyli tworzyć bałwana. Jednak czyją miał być podobizną, o to kłócili się Austriacy z Norwegami wraz z Piotrem Żyłą.
-Jesteś podła. - stwierdził Kamil. Bachleda jedynie uśmiechnęła się do niego słodko.
-Uczy się ode mnie, więc to dopiero początek. - skomentowała Klara stając pomiędzy Kamilem a Stefanem. Hula zaśmiał się szczerze, Stochowi do śmiechu niestety nie było.
Andreas Kofler, który nie mogąc powstrzymywać więcej śmiechu, słuchając tekstów rzucanych przez swoich przyjaciół postanowił, że przeniesie się do drugiej części towarzystwa. Gdy zobaczył dwie bardzo dobrze znane mu twarze uśmiechnął się. Byłych skoczkiń narciarskich nie widział od wielu lat.
-Cześć dziewczyny. - Marysia słysząc głos Koflera uśmiechnęła się do niego i lekko przytuliła. Klara również podeszła do niego i przywitała się z nim podobnie jak jej przyjaciółka. Były ciekawe co dzieję się u jego siostry, z którą swego czasu miały świetny kontakt, który urwał się z nie znanych im przyczyn.
-Co u Andrei? Tak dawno jej nie widziałyśmy. - na słowa Klary twarz Andreasa nieco przygasła co zauważył również Kamil i Stefan, którzy pojawili się obok nich kilka chwil wcześniej. Kofler wiedział, że tłamszenie przeszłości nie ma sensu i czas wyrzucić ją z siebie. Miał również nadzieję, że Polki odnowią kontakt z jego siostrą a ta znów zacznie żyć tak jak kiedyś.
-Wszystko się posypało a ona nadal nie umie się do końca pozbierać. - zaczął. -Pamiętacie George'a? - spytał. Klara i Maria pokiwały mu lekko potwierdzająco głową. Stefan i Kamil zrobili tak samo. Andrea i siatkarz, byli ich zdaniem świetną parą. Niestety wszystko rozegrało się zupełnie inaczej. -Zdradził ją z jej przyjaciółką. Andrea się załamała i przez to rzuciła skoki. - spuścił wzrok. Te wspomnienia nadal bolały. Klara zrobiła wielkie oczy, Marysia nie wiedziała co powiedzieć a Kamilowi i Stefanowi automatycznie ręce zacisnęły się w pięść.
-Porozmawiamy z nią. - Marysia, uśmiechnęła się do austriackiego skoczka.
-Pomożemy jej zapomnieć i żyć na nowo. - zapewniła Klara. Andreas wiedział, że może na nie liczyć. Polki dotrzymywały bowiem danego słowa.
-Wiem! To Tande! - krzyk Piotrka rozniósł się po całej wiosce skoczków. Zwrócił na siebie uwagę nie tylko ich.
-Dlaczego ja? - zapytał zdziwiony jego słowami Norweg.
-Nie widzisz? - spytał Eisenbichler, teatralnie pokazując mu elementy w wytworze dzieła zarówno swojego jak i kolegów z drużyny. Blondyn rzucił mu pełne pogardy spojrzenie.
-Tak się składa, że nie widzę. - rzucił z wyrzutem.
-To my pójdziemy poszukać Andrei. Chyba wolimy reszty nie słyszeć. - powiedziała cicho Klara, po czym pociągnęła Marysię za sobą, którą dotąd obserwowała pewnego skoczka z wyjątkowo uroczym uśmiechem na twarzy. Otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy Gazda o mały włos nie rzuciła nią o biały, ubity puch. Andreas, Kamil i Stefan jedynie zaśmiali się, po czym postanowili dalej wsłuchiwać się w ożywioną wymianę spostrzeżeń.
-Przecież to Twoja idealna kopia. - stwierdził Johansson, co Tande skomentował jedynie morderczym spojrzeniem, które zatrzymało się na skoczku.
-Tak samo głupia mina, okropna gęba i ta reszta. - skomentował Forfang, który widząc wymowne spojrzenie Daniela, niczym Usain Bolt wystrzelił przed siebie a Tande ruszył za nim.
-W sumie, może on nie jest podobny do Daniela. - Piotr z miną myślicie spojrzał na wytwór pracy Niemców. Reszta towarzystwa wybuchnęła natomiast niepohamowanym śmiechem.
Klara i Marysia szły równym krokiem uważnie rozglądając się w celu odnalezienia przyjaciółki z nastoletnich lat. Chciały jej pomóc, lubiły ją wyjątkowo i nie zniosłyby faktu, że przez idiotę, który liczy jedynie ilość dziewczyn w swoim łóżku, dziewczyna mogłaby zniszczyć to co przez wiele lat budowała. Klara jako pierwsza ją zobaczyła, Marysia uśmiechnęła się lekko gdy dostrzegła blondynkę.
-Andrea?! - wyrwana z uważnego oglądania kolejnych skoczków, na dźwięk swojego imienia rozejrzała się wokół siebie. Zaskoczona dostrzegła dwie znajome jej twarze, uśmiechnięte dziewczyny machające właśnie do niej. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Polki dziarskim krokiem pokonały dzielącą je od Austriaczki odległość.
-Dziewczyny, matko jak ja was dawno nie widziałam. - Kofler nie kryła zaskoczenia widokiem znajomych sprzed lat. Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym z uśmiechem wbiły wzrok w Austriaczkę.
-A pamiętasz, że miałyśmy nigdy nie zgubić ze sobą kontaktu? - zapytała Klara Gazda, która z wyrzutem spojrzała na rok młodszą od siebie dziewczynę. Andrea na krótką chwilę spuściła wzrok. Dobrze pamiętała ostatnią rozmowę z polskimi przyjaciółkami, obiecała im wtedy, że nigdy nie urwie z nimi kontaktu. Niestety tak się stało, czego żałowała. Kto wie, może z ich wsparciem sytuacje w jej życiu potoczyłyby się zupełne inaczej.
-Przepraszam. - powiedziała cicho, podnosząc niepewnie wzrok. Ulżyło jej gdy Marysia Bachleda bez słowa podeszła do niej i ją przytuliła.
-Andreas wszystko nam powiedział. Wystarczyłby krótki sms a rzuciłybyśmy wszystko i przyjechały do Ciebie. - wyszeptała, pogłębiając jedynie uścisk. Klara uśmiechnęła się do niej lekko, zamykając jej dłonie w swoich.
-Wybaczycie mi? - zapytała. Klara jedynie westchnęła, Marysia natomiast zabawnie wywróciła oczami.
-Oczywiście. - odpowiedziały równocześnie, po czym cała trójka wybuchnęła śmiechem. W momencie, w którym na belce startowej zasiadł reprezentant Austrii, Stefan Kraft. Andrea przeniosła wzrok na duży telebim, w którym mogła obserwować dokładnie jego zachowania na krótką chwilę przed odepchnięciem się od belki startowej. Instynktownie zacisnęła kciuki. Bardzo go polubiła i wierzyła, że nie zgubi gdzieś pewności siebie nawet jeśli w skokach nie będzie mu wychodzić. Był chłopakiem wyróżniającym się z tłumu, wyjątkowym i bardzo wrażliwym. Gdy wylądował na zeskoku skoczni uśmiechnęła się nieznacznie. Wiedziała, że odda skok, który go usatysfakcjonuje.
-Jest dobry, nawet bardzo dobry. - skomentowała Klara również uważnie obserwując niskiego i dość młodego skoczka. Andrea jedynie pokiwała jej głową z aprobatą. Zgadzała się z nią w stu procentach.
-Dobra nie przeszkadzamy Ci, leć do pracy. - Marysia uśmiechnęła się szeroko, Andrea odpowiedziała jej tym samym, po czym odbiegła w kierunku zeskoku skoczni aby pogratulować Stefanowi świetnego skoku.
-Myślisz, że zapomni o tym co przeszła kiedyś? - zapytała Marysia, wbijając w przyjaciółkę pytające spojrzenie. Gazda westchnęła wpatrując się przed siebie.
-Zrobimy wszystko, żeby tak się stało. - odpowiedziała, na co Bachleda jedynie poklepała ją po ramieniu. Uwielbiała swoją przyjaciółkę.
**
-Junshiro wygrałeś. - Kamil z uśmiechem na twarzy doskoczył do młodego Japońskiego skoczka, który z niedowierzaniem wpatrywał się w ekran z wynikami konkursu w Wiśle.
-Co? - spytał oszołomiony.
-Wygrałeś. - krzyknęli Stoch z Kraftem, uśmiechając się szeroko do Kobayashiego. Japończyk uśmiechnął się szeroko, a gdy dotarł do niego sens ich słów pobiegł w kierunku swoich kolegów z reprezentacji. Kamil zabawnie pokręcił głową a Stefan oparł się o metalową barierkę odprowadzając wzrokiem zwycięzcę inaugurującego konkursu. Choć on zajął trzecie miejsce, to cieszył go tryumf bardzo sympatycznego Japończyka.
-Skakał dziś świetnie. - Kamil zwrócił się do Stefana i posłał w jego stronę szczery uśmiech. Który to pojawił się również na twarzy Stefana.
-Rewelka. - skomentował młody Austriak.
-Przepraszam, czy mogę porwać mojego męża? - obaj zwrócili wzrok w kierunku Ewy Stoch, która z uroczym uśmiechem pojawiła się obok nich.
-Oczywiście. - powiedział bez wahania. Podziwiał małżeństwo Stochów, które jego zdaniem było idealnym przykładem prawdziwego, pielęgnowanego uczucia. Łapał się nawet czasami, że po prostu im zazdrościł, tego wszystkiego co wspólnie stworzyli. Miał nadzieję, że i jemu przytrafi się takie szczęście jak Stochowi i będzie mógł cieszyć się nim z kimś kogo pokocha z wzajemnością. Westchnął a pogrążony w swoich myślach nie dostrzegł Andrei, która stanęła tuż za nim. Dokładnie go obserwowała, widziała zmiany jakie uwidaczniały się na jego twarzy zastanawiając się jednocześnie, jakie myśli krzątają jego głowę.
-Ty też skakałeś dziś świetnie. - powiedziała sprawiając, że ten podskoczył w miejscu. Myślał, że nikogo poza nim już w tym miejscu nie było. Spojrzał na nią wymownym wzrokiem.
-Jeszcze jedna taka akcja i zejdę na zawał. - bąknął, rzucając jej oskarżycielskie spojrzenie. Kofler jedynie uśmiechnęła się do niego słodko, co zmiękczyło austriackiego skoczka narciarskiego.
-Stefan co ty tu jeszcze robisz? Dekoracja! - Andreas Widhoelzl wyrósł przed nimi i morderczym wzrokiem omiótł niższego od siebie chłopaka. Kraft jedynie przełknął głośno ślinę, po czym uśmiechnął się szeroko i słodko w kierunku asystenta trenera.
-Biegnę, to znaczy lecę. - powiedział i już po chwili odbierał narty od austriackiego serwisanta.
-Jeszcze trochę i ich zabiję. - ostrzegł mężczyzna odprowadzając skoczka, który z uśmiechem dostąpił do Polaka i Japończyka i razem z nimi udał się na zeskok skoczni. Andrea zaśmiała się słysząc jego słowa. Bardzo go polubiła.
-Jak coś to pomogę Ci zatrzeć ślady a Sonia da nam alibi. - Kofler lekko poklepała Wildhoelzla po ramieniu, po czym razem z nim skierowała się w miejsce,w którym właśnie odbywała się dekoracja pierwszego konkursu sezonu 2017/2018.
-Trzymamy Cię za słowo. - Kamil puścił jej oczko, po czym skupił się na konsumowaniu kolacji.
-Andrea zawsze dotrzymuje obietnic. - rzucił Andreas obejmując swoją siostrę ramieniem. Ta jedynie spojrzała na niego niepewnym wzrokiem. Rozdział skoków narciarskich odkreśliła grubą kreską i nie chciała do niego wracać. Nie teraz i nie po to, żeby wróciły do niej wspomnienia, które tak bardzo mocno zmieniły jej życie.
-Tak, zawsze to robię. - powiedziała cicho, wbijając wzrok w swojego starszego brata.
***
Andrea przeskakiwała z nogi na nogę w rytm granej na skoczni muzyki, w jej dłoniach szczelnie zakrytych granatowymi rękawiczkami widniał aparat zawieszony na szyi, który jedynie czekał na okazję aby trochę popracować. Ona sama z zainteresowaniem i uśmiechem na twarzy przyglądała się zmaganiom skoczków, wsłuchując się również w głośne okrzyki kibiców, którzy w dużej mierze przyjechali do Wisły kibicować najlepszemu z Polskich skoczków, Kamilowi Stochowi.
Kofler od dziecka uwielbiała skoki narciarskie i gdy tylko nadarzyła się okazja spróbowania swoich umiejętności, nawet się nie zastanawiała tylko po prostu powiedziała TAK. Kilka sukcesów mogła zapisać w swoim życiorysie, kilka pucharów stało na półkach w jej pokoju. Jednak szybko postanowiła przerwać ten sen zdając sobie sprawę, że zbyt się wciągnęła. Na ziemie dodatkowo ściągnął ją fakt, który zniszczył jej życie prywatne. A ślub, który z taką pasją planowała stał się największą katastrofą. Nie wiedziała czy jeszcze kiedyś zaufa samej sobie i znów zacznie żyć tak jak kiedyś, chwilą.
W tym samym czasie kilku Austriackich, Niemieckich, Norweskich i Polskich skoczków z szerokimi uśmiechami na twarzach wygłupiali się, a i na małych kawałach nie oszczędzali. Kamil Stoch, który przez Stefana Hulę został potraktowany dość sporą śnieżką nie zamierzał zostać mu dłużny. Jednak, gdy rzucił białą, ubitą kulę Stefan przychylił się a ta trafiła wprost w tył głowy Richarda Freitaga, który spojrzał na Stocha mrocznym spojrzeniem. Kamil uśmiechnął się do Niemca najsłodziej jak potrafił, co udobruchało skoczka i ten zaniechał odegrania się.
-Ja bym jednak w niego rzuciła. - Marysia Bachleda, która pojawiła się obok Freitaga uśmiechnęła się do Niemca słodko. Richard zmarszczył brwi, po czym przeniósł wzrok na Stocha.
-Skapituluję w tamtym roku zrzuciłem go z ławki, więc wole nie ryzykować, że się odegra za tamto. - odpowiedział i skierował swoje kroki do kolegów z reprezentacji, którzy kończyli tworzyć bałwana. Jednak czyją miał być podobizną, o to kłócili się Austriacy z Norwegami wraz z Piotrem Żyłą.
-Jesteś podła. - stwierdził Kamil. Bachleda jedynie uśmiechnęła się do niego słodko.
-Uczy się ode mnie, więc to dopiero początek. - skomentowała Klara stając pomiędzy Kamilem a Stefanem. Hula zaśmiał się szczerze, Stochowi do śmiechu niestety nie było.
Andreas Kofler, który nie mogąc powstrzymywać więcej śmiechu, słuchając tekstów rzucanych przez swoich przyjaciół postanowił, że przeniesie się do drugiej części towarzystwa. Gdy zobaczył dwie bardzo dobrze znane mu twarze uśmiechnął się. Byłych skoczkiń narciarskich nie widział od wielu lat.
-Cześć dziewczyny. - Marysia słysząc głos Koflera uśmiechnęła się do niego i lekko przytuliła. Klara również podeszła do niego i przywitała się z nim podobnie jak jej przyjaciółka. Były ciekawe co dzieję się u jego siostry, z którą swego czasu miały świetny kontakt, który urwał się z nie znanych im przyczyn.
-Co u Andrei? Tak dawno jej nie widziałyśmy. - na słowa Klary twarz Andreasa nieco przygasła co zauważył również Kamil i Stefan, którzy pojawili się obok nich kilka chwil wcześniej. Kofler wiedział, że tłamszenie przeszłości nie ma sensu i czas wyrzucić ją z siebie. Miał również nadzieję, że Polki odnowią kontakt z jego siostrą a ta znów zacznie żyć tak jak kiedyś.
-Wszystko się posypało a ona nadal nie umie się do końca pozbierać. - zaczął. -Pamiętacie George'a? - spytał. Klara i Maria pokiwały mu lekko potwierdzająco głową. Stefan i Kamil zrobili tak samo. Andrea i siatkarz, byli ich zdaniem świetną parą. Niestety wszystko rozegrało się zupełnie inaczej. -Zdradził ją z jej przyjaciółką. Andrea się załamała i przez to rzuciła skoki. - spuścił wzrok. Te wspomnienia nadal bolały. Klara zrobiła wielkie oczy, Marysia nie wiedziała co powiedzieć a Kamilowi i Stefanowi automatycznie ręce zacisnęły się w pięść.
-Porozmawiamy z nią. - Marysia, uśmiechnęła się do austriackiego skoczka.
-Pomożemy jej zapomnieć i żyć na nowo. - zapewniła Klara. Andreas wiedział, że może na nie liczyć. Polki dotrzymywały bowiem danego słowa.
-Wiem! To Tande! - krzyk Piotrka rozniósł się po całej wiosce skoczków. Zwrócił na siebie uwagę nie tylko ich.
-Dlaczego ja? - zapytał zdziwiony jego słowami Norweg.
-Nie widzisz? - spytał Eisenbichler, teatralnie pokazując mu elementy w wytworze dzieła zarówno swojego jak i kolegów z drużyny. Blondyn rzucił mu pełne pogardy spojrzenie.
-Tak się składa, że nie widzę. - rzucił z wyrzutem.
-To my pójdziemy poszukać Andrei. Chyba wolimy reszty nie słyszeć. - powiedziała cicho Klara, po czym pociągnęła Marysię za sobą, którą dotąd obserwowała pewnego skoczka z wyjątkowo uroczym uśmiechem na twarzy. Otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy Gazda o mały włos nie rzuciła nią o biały, ubity puch. Andreas, Kamil i Stefan jedynie zaśmiali się, po czym postanowili dalej wsłuchiwać się w ożywioną wymianę spostrzeżeń.
-Przecież to Twoja idealna kopia. - stwierdził Johansson, co Tande skomentował jedynie morderczym spojrzeniem, które zatrzymało się na skoczku.
-Tak samo głupia mina, okropna gęba i ta reszta. - skomentował Forfang, który widząc wymowne spojrzenie Daniela, niczym Usain Bolt wystrzelił przed siebie a Tande ruszył za nim.
-W sumie, może on nie jest podobny do Daniela. - Piotr z miną myślicie spojrzał na wytwór pracy Niemców. Reszta towarzystwa wybuchnęła natomiast niepohamowanym śmiechem.
Klara i Marysia szły równym krokiem uważnie rozglądając się w celu odnalezienia przyjaciółki z nastoletnich lat. Chciały jej pomóc, lubiły ją wyjątkowo i nie zniosłyby faktu, że przez idiotę, który liczy jedynie ilość dziewczyn w swoim łóżku, dziewczyna mogłaby zniszczyć to co przez wiele lat budowała. Klara jako pierwsza ją zobaczyła, Marysia uśmiechnęła się lekko gdy dostrzegła blondynkę.
-Andrea?! - wyrwana z uważnego oglądania kolejnych skoczków, na dźwięk swojego imienia rozejrzała się wokół siebie. Zaskoczona dostrzegła dwie znajome jej twarze, uśmiechnięte dziewczyny machające właśnie do niej. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Polki dziarskim krokiem pokonały dzielącą je od Austriaczki odległość.
-Dziewczyny, matko jak ja was dawno nie widziałam. - Kofler nie kryła zaskoczenia widokiem znajomych sprzed lat. Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym z uśmiechem wbiły wzrok w Austriaczkę.
-A pamiętasz, że miałyśmy nigdy nie zgubić ze sobą kontaktu? - zapytała Klara Gazda, która z wyrzutem spojrzała na rok młodszą od siebie dziewczynę. Andrea na krótką chwilę spuściła wzrok. Dobrze pamiętała ostatnią rozmowę z polskimi przyjaciółkami, obiecała im wtedy, że nigdy nie urwie z nimi kontaktu. Niestety tak się stało, czego żałowała. Kto wie, może z ich wsparciem sytuacje w jej życiu potoczyłyby się zupełne inaczej.
-Przepraszam. - powiedziała cicho, podnosząc niepewnie wzrok. Ulżyło jej gdy Marysia Bachleda bez słowa podeszła do niej i ją przytuliła.
-Andreas wszystko nam powiedział. Wystarczyłby krótki sms a rzuciłybyśmy wszystko i przyjechały do Ciebie. - wyszeptała, pogłębiając jedynie uścisk. Klara uśmiechnęła się do niej lekko, zamykając jej dłonie w swoich.
-Wybaczycie mi? - zapytała. Klara jedynie westchnęła, Marysia natomiast zabawnie wywróciła oczami.
-Oczywiście. - odpowiedziały równocześnie, po czym cała trójka wybuchnęła śmiechem. W momencie, w którym na belce startowej zasiadł reprezentant Austrii, Stefan Kraft. Andrea przeniosła wzrok na duży telebim, w którym mogła obserwować dokładnie jego zachowania na krótką chwilę przed odepchnięciem się od belki startowej. Instynktownie zacisnęła kciuki. Bardzo go polubiła i wierzyła, że nie zgubi gdzieś pewności siebie nawet jeśli w skokach nie będzie mu wychodzić. Był chłopakiem wyróżniającym się z tłumu, wyjątkowym i bardzo wrażliwym. Gdy wylądował na zeskoku skoczni uśmiechnęła się nieznacznie. Wiedziała, że odda skok, który go usatysfakcjonuje.
-Jest dobry, nawet bardzo dobry. - skomentowała Klara również uważnie obserwując niskiego i dość młodego skoczka. Andrea jedynie pokiwała jej głową z aprobatą. Zgadzała się z nią w stu procentach.
-Dobra nie przeszkadzamy Ci, leć do pracy. - Marysia uśmiechnęła się szeroko, Andrea odpowiedziała jej tym samym, po czym odbiegła w kierunku zeskoku skoczni aby pogratulować Stefanowi świetnego skoku.
-Myślisz, że zapomni o tym co przeszła kiedyś? - zapytała Marysia, wbijając w przyjaciółkę pytające spojrzenie. Gazda westchnęła wpatrując się przed siebie.
-Zrobimy wszystko, żeby tak się stało. - odpowiedziała, na co Bachleda jedynie poklepała ją po ramieniu. Uwielbiała swoją przyjaciółkę.
**
-Junshiro wygrałeś. - Kamil z uśmiechem na twarzy doskoczył do młodego Japońskiego skoczka, który z niedowierzaniem wpatrywał się w ekran z wynikami konkursu w Wiśle.
-Co? - spytał oszołomiony.
-Wygrałeś. - krzyknęli Stoch z Kraftem, uśmiechając się szeroko do Kobayashiego. Japończyk uśmiechnął się szeroko, a gdy dotarł do niego sens ich słów pobiegł w kierunku swoich kolegów z reprezentacji. Kamil zabawnie pokręcił głową a Stefan oparł się o metalową barierkę odprowadzając wzrokiem zwycięzcę inaugurującego konkursu. Choć on zajął trzecie miejsce, to cieszył go tryumf bardzo sympatycznego Japończyka.
-Skakał dziś świetnie. - Kamil zwrócił się do Stefana i posłał w jego stronę szczery uśmiech. Który to pojawił się również na twarzy Stefana.
-Rewelka. - skomentował młody Austriak.
-Przepraszam, czy mogę porwać mojego męża? - obaj zwrócili wzrok w kierunku Ewy Stoch, która z uroczym uśmiechem pojawiła się obok nich.
-Oczywiście. - powiedział bez wahania. Podziwiał małżeństwo Stochów, które jego zdaniem było idealnym przykładem prawdziwego, pielęgnowanego uczucia. Łapał się nawet czasami, że po prostu im zazdrościł, tego wszystkiego co wspólnie stworzyli. Miał nadzieję, że i jemu przytrafi się takie szczęście jak Stochowi i będzie mógł cieszyć się nim z kimś kogo pokocha z wzajemnością. Westchnął a pogrążony w swoich myślach nie dostrzegł Andrei, która stanęła tuż za nim. Dokładnie go obserwowała, widziała zmiany jakie uwidaczniały się na jego twarzy zastanawiając się jednocześnie, jakie myśli krzątają jego głowę.
-Ty też skakałeś dziś świetnie. - powiedziała sprawiając, że ten podskoczył w miejscu. Myślał, że nikogo poza nim już w tym miejscu nie było. Spojrzał na nią wymownym wzrokiem.
-Jeszcze jedna taka akcja i zejdę na zawał. - bąknął, rzucając jej oskarżycielskie spojrzenie. Kofler jedynie uśmiechnęła się do niego słodko, co zmiękczyło austriackiego skoczka narciarskiego.
-Stefan co ty tu jeszcze robisz? Dekoracja! - Andreas Widhoelzl wyrósł przed nimi i morderczym wzrokiem omiótł niższego od siebie chłopaka. Kraft jedynie przełknął głośno ślinę, po czym uśmiechnął się szeroko i słodko w kierunku asystenta trenera.
-Biegnę, to znaczy lecę. - powiedział i już po chwili odbierał narty od austriackiego serwisanta.
-Jeszcze trochę i ich zabiję. - ostrzegł mężczyzna odprowadzając skoczka, który z uśmiechem dostąpił do Polaka i Japończyka i razem z nimi udał się na zeskok skoczni. Andrea zaśmiała się słysząc jego słowa. Bardzo go polubiła.
-Jak coś to pomogę Ci zatrzeć ślady a Sonia da nam alibi. - Kofler lekko poklepała Wildhoelzla po ramieniu, po czym razem z nim skierowała się w miejsce,w którym właśnie odbywała się dekoracja pierwszego konkursu sezonu 2017/2018.
○○○
Witam was gorąco!!!
Z siódemką pojawiam się zdecydowanie wcześniej niż dotąd. Mam nadzieję, że was tym faktem nie zawiodłam? Obecnie jestem już po zaliczeniach egzaminów semestralnych na uczelni i czasu wolnego będę mieć nieco więcej, więc może i kolejne rozdziały będą pojawiać się nieco częściej, niż miesiąc. O ile uda mi się kilka ich napisać. 😏😊
Co do rozdziału, to mam nadzieję że czytając go dobrze się bawiłyście? W następnych również humoru nie za braknie, z resztą wydaje mi się, że właśnie taka atmosfera panuję między nimi w rzeczywistości jednak czy to prawda to niestety nie wiem.
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednimi rozdziałami. Znaczą dla mnie na prawdę dużo i bez nich nie miałabym motywacji do pisania kolejnych rozdziałów.
Czekam na wasze opinię dotyczące tego rozdziału. Może macie jakieś swoje typy co do skoczka, w którego wpatrzona była Marysia?
Pozdrawiam was gorąco i życzę udanych walentynek.
Do następnego! :-)
💟💗💛
Ps. Za wszelkie błędy przepraszam.
Ps. Za wszelkie błędy przepraszam.
•
"Lubię masło i lubię orzechy, ale nie lubię masła orzechowego. Dziwne."
•
"Cierpliwość jest czymś, za co podziwiamy kierowcę jadącego za nami, ale nie tego, który jedzie przed nami."
•
"Tolerancja to najwspanialsza idea na świecie. Spróbuj być innego zdania!!!"
Oczywiście, że świetnie się bawiłam czytając ten rozdział. Śmiałam się praktycznie przez cały czas.
OdpowiedzUsuńRozpoczął się sezon, a więc nadszedł czas spotkania, całej tej wesołej gromady. 😁
Pomiędzy skoczkami panuje świetna atmosfera, a to że czasami zachowują się, jak dzieci dodaje jeszcze temu opowiadaniu większego humoru.
Świetnie, że Andrea znalazła wspólny język z Sonią. Polce przyda się, ktoś taki jak jej nowa koleżanka. Dodatkowa siostra Andreasa zna się także z Klarą i Marysią. Mam nadzieję, że teraz, kiedy znowu się spotkały. Odnowią swój kontakt.
Coraz więcej dowiadujemy się o przeszłości Andrei, która niestety nie była zbyt kolorowa. Jej były narzeczony, bardzo ją zranił. Na dodatek przez niego zrezygnowała ze skoków. Dobrze, że ma te wydarzenia za sobą.
Biedny Daniel, posłużył za inspirację podczas tworzenia bałwana. 😂
Nie mogę się już doczekać, dalszych szalonych pomysłów, tych pozytywnych wariatów. Tylko niech uważają, bo jeszcze Andrea wcieli swój chytry plan pozbycia się niektórych, który opracowała, a Sonia bez wahania jej w tym pomoże. 😉
Cieszę się, że udało mi się wywołać uśmiech, a nawet śmiech. :)
UsuńW sumie jakby się tak zastanowić to, każdy z nas czasami zachowuje się jak dziecko.
Dziewczyny nie raz będą mieszać w towarzystwie, jedne bardziej, drugie mniej ale jednak to zawsze coś.
Przeszłość Andrei to kopalnia doświadczeń, ale i nauka na przyszłość.
Daniel jeszcze nie raz będzie obiektem zainteresowań swoich kolegów.
Dalsze pomysły będą jeszcze ciekawsze, to mogę zagwarantować.
Dziękuję za komentarz kochana. Jesteś wielka!
Pozdrawiam.
Czytając ten rozdział nieźle się uśmiałam. Andy i Stefan mistrzowie,ale sytuacja z bałwanem przebiła wszystko. Rozdział cudowny i czekam na następny. Gdybyś miała ochotę to zapraszam do siebie https://majkaiandi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńP.S Przepraszam za spam
Cieszę się, że rozdział się spodobał. Sytuacja z bałwanem, moim zdaniem również najlepsza.
UsuńDziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam.
Jejku, uwielbiam Twój styl! Ja właśnie wróciłam po prawie rocznej przerwie i dokańczam opowiadanie, ale też tworzę nowe :)
OdpowiedzUsuńhttps://runoflove.blogspot.com/
a u Ciebie jak najszybciej postaram się nadrobić zaległości bo bardzo mi się podoba!!!
No i jestem raz jeszcze. Cieszę się, że udało mi się nadrobić zaległości przed pracą Masz bardzo ciekawe pomysły, ale obawiam się, że z ilością wątków i bohaterów przesadziłaś. Moim zdaniem trudno wczuć się w któregokolwiek bohatera i przez to czyta się raczej bez emocji. Niestety kilka razy pogubiłam się w akcji. Zyt często powtarzasz, że ktoś kogoś lubi przez co robi się cukierkowo. Widzę jednak ogromny potencjał. Uważam, że w kolejnym opowiadaniu powinnaś się skupić bardziej na jakimś jednym, góra dwóch wątkach. Da Ci to możliwość zbudowania relacji między czytelnikiem a bohaterami, która sprawi, że będzie śledził ich losy z zapartym tchem. Mimo wszystko i tak będę tu chętnie zaglądać i śledzić losy bohaterów :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś chwilkę, żeby tu wpaść i przeczytać.
UsuńJasne, rozumiem wszystko i w pewnym sensie się z Tobą zgadzam. Jednak parę opowiadań jednowątkowych już ciągnęłam i wszystkie kończyłam, bo nie łatwo jest napisać coś, co w sumie kręci się tylko w okół jednej osoby. Mnie osobiście wydaje się, że tak jest ciekawiej.
Wbrew pozorom to dopiero początek i wszystko jest na razie niespójne, dość niezgrane, ale w miarę rozwoju opowiadania wszystko będzie się ulepszać. A wątków na prawdę nie będzie tak wiele.
Cieszę się, że mimo to będziesz tu zaglądać. Każdy kolejny komentarz to świetna motywacja, to rozwijania się.
Pozdrawiam i dziękuję gorąco.