15. "I wy się dziwicie kiedy mówi się, że kobiety są inteligentniejsze?"

 Styczeń 2018 r.

Bischofschoffen. Austria.

~*~


     
        -Och ... wy nasze zakochańce.

Kuba Wolny zaśmiał się cicho, gdy rozmawiająca z nim Klara Gazda wywróciła oczami słysząc komentarz Piotra Żyły. 

         -Czyżbyś był zazdrosny? - spytała cichym głosem, posyłając mu przy tym wyjątkowo uroczy uśmiech. 

          -Oczywiście mój kwiatuszku, mój ty najjaśniejszy promieniu najjaśniejszego słońca.

Młoda studentka zaśmiała się cicho, kręcąc zabawnie głową, gdy Piotr obdarował ją szerokim uśmiechem. 

           -Kubuś!!!

Odwrócili się w jednym momencie, gdy Żyła podskoczył w miejscu i wyminął ich rzucając się na zdziwionego Jakuba Kota.

           -Piotrek, udusisz mnie.

          -Ale kiedy ja się stęskniłem. - rzucił, a jego twarz ozdobiła smutna mina.

          -Gdzie zgubiłeś dziewczyny?

Kuba Kot uśmiechnął się lekko poprawiając ciemną, wełnianą czapkę. Uwielbiał to towarzystwo i choć sam już nie skakał zawodowo cieszył się, że może być częścią tej wybornej śmietanki towarzyskiej. 

          -Poszły po coś ciepłego do picia. - odparł -Gdzie mój brachol?

Rozejrzał się do okoła, szukając wzrokiem młodszego brata.

          -Plącze się gdzieś między domkami, a co? - spytał nagle Hula, marszcząc brew. 

          -Kalina z nami przyjechała, a wiecie jak on na nią reaguję.

          -Chyba z wzajemnością? - rzucił Kamil wsuwając dłonie do kieszeni reprezentacyjnej kurtki.       -Wiesz wogóle czemu oni się tak nienawidzą?

Kot zaśmiał się wymownie, wzdychając głośno.

          -Myślisz, że któreś coś napomknie? - zironizował. -Są tak samo uparci i wkurzający. 

          -Idealnie do siebie pasują. - rzuciła Klara obejmowana od kilku minut w pasie przez Kubę Wolnego.

Kot, Żyła, Stoch i Hula wbili w dziewczynę zdziwione i zaskoczone spojrzenie. 

           -No co? - spytała podniesionym głosem, rażona ich wzrokiem. -Maciejka tylko dzięki niej milknie i choć nie widać, to liczy się z jej zdaniem. 

          -Niby kiedy to widziałaś? - spytał zdziwiony Wolny opierający brodę o jej ramię okryte bordowym materiałem puchowej kurtki. 

          -I wy się dziwicie kiedy mówi się, że kobiety są inteligentniejsze? - wywróciła oczami. 

Zadziorny uśmiech ozdobił jej twarz w momencie, w którym dostrzegła idącego w ich kierunku Maćka. 

          -Przyjrzyjcie się dokładnie. - rzuciła, gdy zza zakrętu wyłoniły się Asia, Kalina i mała Tosia. 

          -Mają tu cudowną kawę. - rzuciła pani Kot, stając tuż obok swojego męża. 

Cała ekipa jednak skupiała się na wspomnianej wcześniej dwójce. Kalina Dąbrowska z uśmiechem na twarzy tłumaczyła coś Amelii, która oplatała swoje dłonie na jej szyi. Maciek natomiast przyglądał się jej kątem oka. 

         -Co słychać u mojego ulubionego szwagra?

Maciek uniósł kącik ust ku górze, przenosząc wzrok na blondynkę obejmowaną w pasie przez Kamila Stocha. 

         -I po co ta ironia?

Kalina zaśmiała się cicho zwracając na siebie uwagę wszystkich. 

Poprawiła kaptur kurtki latorośli przyjaciół i nie obdarzając Maćka nawet najkrótszym spojrzeniem rzuciła:

          -Ty wiesz co to ironia?

Szatyn zacisnął zęby, zaciskając ukryte w kieszeniach kurtek dłonie w pięści. 

          -Uważasz, że jestem aż tak ułomny?

          -Nic takiego nie powiedziałam... - rzuciła, palcem wskazującym uderzając w zaczerwieniony nosek dziewczynki. -Utwierdziłeś mnie jednak w przekonaniu, że jesteś narcystycznym dupkiem.          - odparła i odwróciwszy się na pięcie odeszła w kierunku trybun, wpadając wprost na Gregora Schlierenzauera. Austriak posłał jej lekki uśmiech, przybijając piątkę z dziewczynką na jej ramionach. 

Klara uśmiechnęła się jedynie spoglądając na swojego chłopaka poruszającego sugestywnie brwiami. 

***



   Dwie, średniego wzrostu blondynki ubrane w ciemnoczerwone, zimowe kurtki przysiadły na drewnianej ławce z kubkami parującej, gorącej imbirowej herbaty. 

      -Czemu nie mówiłaś, że masz problemy z Max'em?

Andrea Kofler weschtchnęła, wbijając wzrok w brązowy kubek z logiem lokalnej, najpopularniejszej kawiarnii. 

         -Razem z Klarą byśmy Ci jakoś pomogły ...

         -Nie chciałam obarczać Was swoimi problemami, miałyście wystarczająco swoich.

Maria chwyciła jej dłoń, uśmiechając się przy tym lekko. 

Odkąd się poznały, znalazły ze sobą idealny kontakt. Okazało się, że bardzo wiele je łączy a skoki jedynie pozwalają im na zaciśnienie tej relacji. 

        -W przyjaźni nie ma podziału na moje i twoje, wszystko jest wspólne. - odparła Bachleda poważnym głosem sprawiając, że Andrea zaśmiała się cicho. 

        -Tak jak w małżeństwie?

        -Zdecydowanie nie... - rzuciła. -W małżeństwie masz doczynienia z gatunkiem homo sapiens, który traktuje Cię jak sprzątaczkę, kucharkę, praczkę i matkę. Przyjaźń to taki robot kuchenny. 

Andrea Kofler wybuchnęła śmiechem, gdy na twarzy Marii pojawiła się rozbawiona mina.

        -Aż tak źle myślisz o facetach Bachleda?

       -O większości. - odparła wbijając w Schlierenzauera swoje rozbawione spojrzenie. 

        -Z takim podejściem to wy nigdy nie znajdziecie facetów.

Wymieniły się spojrzeniami, a kąciki ich ust uniosły się nieco ku górze.

       -Chcę zauważyć, że ty też nie masz dziewczyny. - rzuciła Andrea posyłając Schlierenzauerowi wymowne spojrzeniem. 

        -Bierzesz pod uwagę fakt, że moja miłość jeszcze mnie nie odnalazła?

Andrea Kofler wywróciła oczami, a Maria uśmiechnęła się lekko. 

        -A może ty jesteś gejem? - spytała nagle Andrea sprawiając, że Gregor westchnął głośno a Marysia zakrztusiła się ciepłym napojem. 

       -Oczywiście i mam romans z Hofferem. - rzucił sprawiając, że zaniosły się głośnym śmiechem. 


***



       -Jesteś pewien, że to dobry pomysł, że przyjechałam tutaj z Tobą?
       -A dlaczego nie? - zapytał zatrzymując się w pół kroku. -Masz urlop, zmieniłaś otoczenie i odpoczniesz. 
       -Już to widzę. - westchnęła. -Przy Tande i Forfangu nie da się odpocząć.
       -Przecież ich lubisz. - rzucił uśmiechając się lekko. 
       -Lubię, ale to nie zmienia faktu, że denerwują mnie swoją dziecinnością i głupotą. - odparła wywracając przy tym oczami.
       -Jesteś chyba zbyt okrutna ... - uniósł brew, patrząc na nią kątem oka. 
       -Nie, nie jestem. 
       -Pewnie... - bąknął. -Zawsze tak mówisz.
       -Siema gnomy! Wreszcie jesteście!
       -Gnomy?
Maragret Wagner wbiła w Daniela Andre Tande zdziwione spojrzenie. Młody blondyn w odpowiedzi posłał jej jedynie szeroki uśmiech, po czym złożył na jej policzku krótkiego całusa. 
       -No gnomy, te z takiej bajki dla dzieci. - rzucił, obejmując ją ramieniem. -Zakochane, ale nadal gnomy. 
Kenneth Gangnes dotąd obserwujący ich z uśmiechem na twarzy, zmarszczył brwi.
       -Zakochane? - rzucił, ubiegając młodą prawniczkę.
 Tande przeklął się w myślach, uśmiechając się do nich szeroko i słodko.
       -To ja idę się rozgrzać! - rzucił, odbiegając w kierunku Forfanga, który wybuchnął śmiechem widząc jego minę. 
Margaret i Kenneth natomiast obserwowali go z lekką konsternacją. Bali się przyznać sami przed sobą, że Tande ma rację. 
       -Może pójdziemy porozmawiać z Kamilem? - rzucił po chwili dostrzegając lidera Turnieju Czterech Skoczni stojącego nieopodal nich wraz z kilkoma innymi skoczkami. 
Margaret pokiwała mu lekko głową, wzdychając cicho. 


# # #


Ląduje z piętnastką. 
Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)
Pozdrawiam.
Evie. 






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty