6. "Faceci ..."
TYDZIEŃ DO INAUGURACJI SEZONU ...
Polska
Piotr Żyła przechadzał się po dużym warsztacie samochodowym, zaglądając tu i ówdzie, gdy właścicielka warsztatu Sonia Gąsienica kończyła malować i polerować jego nie dawno zakupione auto. Był nieco zaskoczony faktem, że tak ładna i wykształcona dziewczyna założyła warsztat i została mechanik samochodową. Ze swoim wyglądem mogła zostać modelką, albo aktorką. Uśmiechnął się pod nosem, Dziewczyna mogłaby być jego dobrą kumpelą, miała wiele cech, które on cenił w kobietach. Z opowiadań Stefana, wiedział, że dziewczyna interesuje się wieloma dyscyplinami sportu i często wychodzi z pracownikami do baru na piwo.
-A ty Stefana długo znasz? - zapytał, przyglądając się narzędziom, które zobaczył na półce.
-Stefka? - zaśmiała się, przypominając sobie początki ich znajomości. -Na początku poznałam Cysię, byłyśmy sąsiadkami, później do naszej dzielnicy wprowadził się Stefan z rodzicami. Traktuje ich jak swoją rodzinę z resztą moi rodzice i państwo Hula bardzo się przyjaźnią. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się, że ma tak dobre relacje ze skoczkiem. Traktowała go jak brata i oddałaby dla niego wszystko, bez wahania.
-Wy w sumie to jesteście do siebie bardzo podobni. - zauważył, stając obok niej. Zmarszczył brwi i dokładnie ją zlustrował. Od góry do dołu.
-To znaczy? - zapytała zaciekawiona. Takich słów się nie spodziewała.
-Po prostu. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Zaśmiała się cicho pod nosem. Choć Żyłę znała raptem trzydzieści minut, już zdążyła go polubić. I w dodatku nie zgodzić się z niepochlebnymi komentarzami na jego temat, które krążyły po stronach i forach internetowych.
-Gotowe. - powiedziała, odkładając marker na podłogę. Piotr uśmiechnął się szeroko, oglądając kawał dobrej roboty, którą szatynka wykonała. Był pod wrażeniem jej sprawnej ręki i wyjątkowego talentu. Wiedział już, że będzie odwiedzał jej warsztat często a i swoim znajomym coś szepnie.
-Ile się należy? - sięgnął do tylnej kieszeni spodni, po skórzany portfel, który się tam znajdywał. Sonia spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. Nigdy nie brała pieniędzy od przyjaciół swoich najbliższych. Jej warsztat dobrze prosperował i od tych kilku odwiedzin w miesiącu nie zbiednieje.
-Dla przyjaciół Stefka w gratisie. - zakomunikowała mu. Żyła jednak rzucił jej wymowne spojrzenie.
-Nie. - Piotr podszedł do niej i lekko poklepał ją po ramieniu. - Na prawdę ile? - zapytał. Sonia pod wpływem jego wymownego spojrzenia skapitulowała. Wiedziała, że z nim nie wygra.
-Dwie stówki. - westchnęła, uśmiechając się do niego.
-Weź napiwek i zaokrąglij do pięciu. - wyszczerzył swoje zęby, a swoimi słowami całkowicie zaskoczył szatynkę. Pierwszy raz widziała kogoś, kto nie oszczędzał na pieniądzach. Wydało się jej to, nieco podejrzane.
-Nie szkoda Panu pieniędzy? - zapytała, mrużąc oczy.
-Maciek zarysował, Maciek zapłaci. - oznajmił pewnym głosem, a szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Jeśli tak, to może jeszcze poszperam i coś wynajdę? - zaproponowała ze złośliwym uśmiechem w jakim wygięły się jej usta. Żyła po jej słowach, od razu się ożywił. Gąsienica zrobiła na nim ogromnie dobre wrażenie.
-Tak do tysiaka. - zastrzegł.
-Ma się rozumieć! - powiedziała ochoczo, puszczając oczko do kolegi Stefana.
-Oj dziewczyno, już Cię kocham. - wyznanie Piotra rozbawiło Sonię. Na co dzień pracowała z mężczyznami i zawsze miała z nimi dobry kontakt. Interesowała się wieloma podobnymi rzeczami co oni, a ich dziewczyny nigdy nie były zazdrosne a wręcz przeciwnie, wiedziały od niej wiele rzeczy, które jedynie umacniały ich związki. Wyciągnęła żarówki z jednego z przednich reflektorów, po czym wyciągnęła nowe ze stojącej nieopodal skrzynki.
-A Justysia nie będzie zazdrosna? - zapytał nieco kpiącym głosem Stefan, który zupełnie niepostrzeżenie wślizgnął się do królestwa dwudziestosześcioletniej pani mechanik.
-Ty, a ty podsłuchujesz? To nie ładnie. - Piotr spojrzał na niego przeszywającym wzrokiem. Hula jedynie westchnął, a Sonia jedynie cicho parsknęła. Jednak przeszywający wzrok jej przyjaciela sprawił, że szybko wróciła do wymienienia żarówki w samochodzie Żyły.
-Cysia kazała zawołać was na kolację. - powiedział.
-Bosko, od śniadania nic nie jadłam. - Sonia zamknęła maskę samochodu Piotra, po czym wytarła nieco ubrudzone ręce o ciemną, wilgotną ścierkę.
-To idziemy! - zarządził Stefan, po czym cała trójka skierowała się do domu na posesji obok.
Marcelina z uśmiechem nalała do szklanek soku jabłkowego, po czym usiadła na krześle przy stole, obok Sonii.
-Swoją drogą Kot musiał dobrze o coś zahaczyć. Nawet Cysia tak auta nie rozwala. - rzuciła szatynka, nabijając widelec w bogaty kawałek miejsca jaki znajdował się na jej talerzu.
-Zabawne. - mruknęła, wyraźnie niepocieszona słowami jakie usłyszała od swojej przyjaciółki.
-No co, do najlepszych kierowców to ty jednak nie należysz. - bąknęła, rzucając Marcelinie wymowne spojrzenie. Hula musiała jej przyznać rację, nie należała jednak do najlepszych kierowców.
-Swoją drogą, spotkałam dzisiaj Łukasza Skrobota, który ciągle czeka na Twoją odpowiedz. - powiedziała. Sonia w jednej chwili poczuła się niepewnie, nikomu poza Marceliną nie powiedziała o propozycji Skrobota. Dobrze wiedziała, że reakcja Stefana może nie być zadowolony faktem, że zataiła przed nim tą wiadomość.
-Odpowiedz na co? - zapytał, zaciekawiony słowami swojej żony.
-Łukasz był u Sonii w poniedziałek i zaproponował jej praco na stanowisku jego asystentki. - wytłumaczyła z uśmiechem Marcelina. Sonia Gąsienica unikała wzroku Stefana.
-Zamierzałaś mi w ogóle powiedzieć? - spytał z wyrzutem.
-Chciałam Ci powiedzieć, jak się zdecyduje. - wytłumaczyła.
-A czego się boisz? - zapytał Żyła. Słuchając ich wymiany zdań doszedł do wniosku, że gdyby dziewczyna zdecydowała się na pracę dla Skrobota miałby w końcu kogoś komu mógłby się wygadać. Z chłopakami nie było tak łatwo.
-Warsztat to całe moje życie, nart nie smarowałam od ponad pięciu lat. - westchnęła.
-Przecież Cię przeszkolą, zobaczą co umiesz a czego nie. - Stefan, lekko chwycił jej dłoń uśmiechając się do niej delikatnie. Spojrzała na niego niepewnie. Miała wiele obaw związanych z propozycją kolegi z czasów pierwszych dwóch lat studiów.
-My będziemy Ci pomagać. - wtrącił Piotr uśmiechając się do niej ciepło.
-A ty Cysia, co sądzisz? - zapytała Sonia wzdychając.
-Moją odpowiedz znasz od przyjazdu Łukasza. - rzuciła jej jedno ze swoich firmowych spojrzeń.
-Dobrze, zadzwonię jutro do Łukasza i powiem, że się zgadzam. - oznajmiła, ku uciesze całej trójki.
-Super! - krzyknął Piotrek. -Wypiłbym piwko ale muszę jeszcze wrócić do domu. - dodał nieco niepocieszony.
-Ja nie pozwolę Ci wsiąść za kółko, pod wpływem! - warknęła żona Stefana.
-Wszystkie kobiety są takie same. - westchnął.
-Ty się powinieneś cieszyć! - dorzuciła Sonia, z uśmiechem na twarzy.
-Faceci ... - skwitowała Marcelina.
Austria.
-Ty czynisz cuda, Kate. - Andrea była pod wrażeniem widoku, jaki widziała w swoim rodzinnym domu. Nigdy nie sądziła, że skoczków reprezentacji jej kraju można namówić do roboty i to jeszcze bez zapłaty.
-Czemu? - spytała, nieco zaskoczona.
-Całą reprezentację zagoniłaś do roboty. - zauważyła Gloria z uśmiechem przyglądając się wchodzących z kartonami mężczyznom. Zaśmiała się pod nosem, gdy porównała ich do pracujących w ulu pszczół.
-Eee, po prostu znam ich długo. - odpowiedziała, poprawiając czarną kulę ortopedyczną, dzięki którym próbowała normalnie się poruszać. Nie wiedziała, czy jej i Andreasowi tym razem wszystko się uda ale wierzyła, że znów spędzi z nim tak wiele pięknych, wspólnych chwil. Kochała go i nigdy nie przestała. Odejście od niego było błędem i teraz bardzo dobrze o tym wiedziała. Cieszył ją fakt, że zarówno jego siostra, jak i Tobias zgodzili się, żeby z nimi zamieszkała.
-Jesteś policjantką, masz czarny pas w karate. Odmówić Ci to jak wystawić się na pewną śmierć. - wtrącił Gregor, który właśnie zszedł z piętra domu rodzeństwa Koflerów. Müller wbiła w niego wymowne spojrzenie. Bardzo lubiła Schlierenzauera i nigdy tego nie ukrywała. Choć czasami zachowywał się jak szczeniak, potrafiła nim potrząsnąć. To ona dużo zmieniła w jego życiu, nie mógł temu zaprzeczyć.
-Schlierie!
-O nie już nie Schlierie. Dorosłem. - odpowiedział. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Wiele rozmów z nim pomogło i ona o tym wiedziała. Nadal był bardzo błyskotliwy, szarmancki, wyprzystojniał, stał się bardziej męski. Lubiła go i wiedziała, że nigdy to się nie zmieni.
-To prawda zmieniłeś się. - potwierdziła z uśmiechem. Gregor podszedł do niej i stanął obok. Bardzo ją lubił, nie ukrywał tego. Traktował ją jak przyjaciółkę i miał nadzieję, że z Andreasem będzie w pełni szczęśliwa.
-Ale nadal nie mam u Ciebie szans? - zapytał ze słodkim uśmiechem na twarzy. Gloria głośno westchnęła, a Andrea jedynie się zaśmiała. Gregor uwielbiał igrać ze swoimi przyjaciółmi, mając bardzo dobre stosunki z ich partnerkami. Byli cierpliwi, ale czy mógł być pewien tego, że do końca tak będzie?
-Ja Cię słyszę! - głos Andreasa rozniósł się po całym domu. Kofler lubił Gregora, uwielbiał się z nim droczyć. Tym razem również nie mógł się oprzeć, żeby nie wykorzystać sytuacji.
-Zastanów się Kate, jestem młodszy, zabawniejszy... - uwodzicielski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Kto wie, czy gdyby nie uczucia do Andreasa policjantka by mu nie uległa.
-Na górę trzeba to zanieść. - Andreas pojawił się obok Gregora, brutalnie wbijając mu karton w klatkę piersiową. Gregor spojrzał na niego z wyrzutem.
-Ojejku, już w tym domu nie można swojego uroku wypróbować. - bąknął pod nosem, spuszczając głowę.
-Trzeba go jeszcze mieć. - oznajmił mu nad uchem Michael, który pojawił się obok niego ze średnich rozmiarem brązowym kartonem.
-Zabawne. - bąknął pod nosem Gregor, po czym poczłapał na górę. Twarz Michaela rozpromieniła się, gdy udało mu się dopiec Schlierenzauerowi. Tak jak niektórzy, uwielbiał robić mu na złość.
-To ja zrobię nam herbatę. - Andrea uśmiechnęła się szeroko, po czym zniknęła w kuchni. Gloria natomiast podskoczyła w miejscu przypominając sobie o cieście, które znajduje się na tylnym siedzeniu ich samochodu.
-Mama zapakowała nam ciasto. - rzuciła i zniknęła w przedpokoju. Katherine zaśmiała się pod nosem. Lubiła gdy coś działo się w jej życiu, wtedy czuła, że to było to. Brakowało jej jedynie Kristiny, która musiała zostać dłużej w pracy i Thomasa, który razem z córką i rodzicami wyjechał na kilka dni do swoich dziadków na północy Austrii. Miała nadzieję, że w przyszłości ta dwójka znów się zejdzie. Dobrze wiedziała, że takie uczucia do końca nie gasną i trzeba o nie walczyć, ze względu na wszystko.
Czując lekki dyskomfort w prawej nodze, postanowiła przysiąść na sofie w salonie. Powolnym krokiem doczłapał do ciemnej kanapy, na której leżały kolorowe poduszki i szary koc. Była wdzięczna kolegom, że pomogli im w jej przeprowadzce, choć wiedziała, że sezon olimpijski rozpoczyna się dokładnie za tydzień. Jej przemyślenia przerwał Tobias, który pojawił się obok niej z niepewnym wyrazem twarzy i kolorowym zeszytem w ręku.
-Ciociu? - zaczął niepewnie, bawiąc się kartkami zeszytu.
-Co się stało kochanie? - zapytała, wyciągając w jego kierunku dłoń. Chłopiec ją złapał i już po krótkiej chwili przysiadł na zagłówku i niepewnie na nią patrzył. Był smutny, że nie rozumie zadań matematycznych, nie chciał sprawiać bliskim problemów i próbował rozwiązywać je sam, jednak nie zawsze mu to wychodziło. Miał jednak nadzieję, że jeśli poprosi Stefana Krafta, ten mu pomoże.
-Bo mam trudne zadanie z matematyki. A Stefan jest super i czy mógłby mi pomóc? - spytał. Kate uśmiechnęła się do niego. Słyszała od Andrei, że Kraft ma bardzo dobry kontakt z Tobiasem i ten może liczyć na jego pomoc w trudnych zadaniach, które dostaje w szkole.
-Poprosimy go, ale nie powinien odmówić. - Kate uśmiechnęła się szeroko do syna kuzynki Andreasa. Gdy dostrzegła Michaela zagadnęła do niego.
-Michael poprosiłbyś Stefana? - zapytała blondyna, który zabrał właśnie ostatni karton z jej rzeczami. Pokiwał z aprobatą głową i po chwili zniknął na drewnianych schodach. Tobias z uśmiechem przytulił ją do siebie. Była podobna do jego mamy, nawet tak samo się do niego zwracała. Miał nadzieję, że kiedyś zdecyduje się zostać jego mamą i nigdy już ich nie opuści.
Po krótkiej chwili, w salonie zjawił się nieco zaskoczony Stefan. Miły, niski skoczek narciarski uśmiechnął się szeroko do chłopca, którego tak bardzo lubił.
-Coś się stało? - zapytał, przysiadając na drewnianym stoliku.
-Bo mamy taki malutki problem. - Kate uśmiechnęła się do niego szeroko i wskazała na zeszyt, który kurczowo w dłoniach trzymał Schmidt.
-Jaki? - zapytał, opierając łokcie na udach. Oboje spojrzeli na chłopca, który niepewnie spoglądał na skoczka.
-Pomożesz mi z zadaniem? - cicho zapytał.
-No jasne. - odpowiedziała a Tobias podskoczył i wylądował na drewnianej podłodze nie zapominając o telemarku co dodatkowo uradowało Stefana.
-Idźcie do kuchni, tam będzie wygodniej. - zaproponowała. Tobias w podskokach skierował się do kuchni, w której Andrea kończyła parzyć herbatę a Gloria kroić ciasto. Starsza z kobiet minęła się z Kraftem w progu, młodsza natomiast jeszcze przez chwilę stała odwrócona do nich plecami. Tobias usiadł pod oknem, Stefan natomiast dostawił krzesło obok niego. Andrea uśmiechnęła się pod nosem. Postawiła przed Tobiasem szklankę z sokiem pomarańczowym, a przed nosem Stefana kubek z gorącą kawą. Podniósł głowę i spojrzał na blondynkę, która jedynie delikatnie poklepała go po ramieniu. Uśmiechnął się do niej lekko.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. - powiedziała cicho, po czym cmoknęła go w policzek. Zaskoczyła go swoim gestem. Uśmiechnął się lekko odprowadzając ją wzrokiem, po czym zajął się rozwiązywaniem zadania Tobiasa.
Wszyscy poza Stefanem i Tobiasem, po skończonej pracy usiedli w salonie i z uśmiechami na twarzach pochylali się nad herbatą i ciastem. Traktowali się jak jedną wielką, rodzinę i tak się też czuli w swoim towarzystwie.
-Dzięki za pomoc chłopaki. - Andreas uśmiechnął się do nich szeroko. Dużo im zawdzięczał i wiedział, że nigdy im się nie wywdzięczy.
-Przestań, przecież się przyjaźnimy. - Manuel poklepał go po ramieniu i uśmiechnął się szeroko do przyjaciela z kadry. Cieszył się, że wszystko zaczyna się im układać, miał nadzieję, że nikogo już nic złego w tym gronie nie spotka.
-A Stefanie nie przyjedzie? - spytała Kate, odkładając na stolik kubek z herbatą. Bardzo lubiła Langer i często wdawała się z nią w ciekawe konwersacje. Manuel westchnął. Gdy poznał Stefanie zakochał się od razu. Miała w sobie coś takiego, co go do niej przyciągało. Jak magnez. Opierała się, ale w końcu mu uległa. Teraz, gdy planowali wspólne życie trochę zaczynała przeszkadzać jej praca i jego skoki, ale wierzył, że wszystko im się uda i będą szczęśliwi.
-Nie, wczoraj przyszli do niej starzy studenci. Pracują przy jakimś dużym projekcie dla francuskich artystów, chcą dobrze wypaść. - powiedział dumny. Cóż, Stefanie miała niewiarygodny talent a on czuł się wyjątkowo, gdy mówiono o jego dziewczynie.
-Aha. - westchnęła. Cieszyła się, że wszystkim się układa.
-Stefan coś dużo czasu spędza z Tobiasem. - zauważył Michael, wbijając swój wzrok w kuchnię.
-Co zazdrosny jesteś, że młody Ci konkurencję robi. - Gregor parsknął śmiechem, jednak wzrok Michaela na nic się zdał. Schlierenzauer nie mógł przestać się śmiać.
-Ha, ha, ha.
-Chłopaki. - Andrea spojrzała na nich wymownym wzrokiem. Podziałało. Jej starszy brat zaśmiał się pod nosem. Choć Andrea znalazła się w ich szeregach nie dawno, to już zdążyła znaleźć z nimi idealny kontakt i zadomowić się w tym kręgu, jego zdaniem na dobre. Gdy Gloria chciała coś wtrącić, z kuchni wyszedł szczęśliwy Tobias z szerokim uśmiechem na twarzy, za którym podążał Stefan z dłońmi schowanymi w kieszeni spodni jeansowych.
-Stefan, a czym różni się wiedza od mądrości? - zapytał Schmitt siadając na sofie pomiędzy Gregorem i Michaelem. Szatyn uśmiechnął się do chłopca, a blondyn zabawnie pogłaskał go po głowie, czochrając jego włosy. Stefan cicho westchnął. Lubił Tobiasa, lubił również ciekawe pytania jakie chłopiec zadawał, jednak nie chciał zbytnio chwalić się swoimi odpowiedziami z kimś innym niż kuzyn Koflerów. Ale z uwagi na to, że darzył go dużą sympatią, postanowił tym razem zrobić wyjątek. Przysiadł na zagłówku sofy, obok Andrei, która zaciekawiona pytaniem Tobiasa, wbiła w niego wymowny wzrok. Dobrze wiedziała, że Stefan nie jest takim zwykłym chłopakiem. Na pewno jest zbyt skromny, to widać gołym okiem.
Stefan zmarszczył brwi, szukając w swojej głowie odpowiedniego porównania, które dałoby chłopcu jasną odpowiedz na zadane przez niego pytanie. Uśmiechnął się lekko, gdy wpadł mu do głowy odpowiedni pomysł.
-Tobias wiedza polega na tym, że masz świadomość, że pomidor to owoc. Mądrość polega na tym, że nie dodasz go do sałatki owocowej. - odpowiedziała. Tobias uśmiechnął się szeroko.
-Muszę do zapisać. - powiedział Manuel, z uśmiechem na twarzy. Clemens Aigner spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, jednak nic nie powiedział, wyręczył go w tym Schlierenzauer.
-Żeby przypadkiem nie wrzucić pomidora do sałatki owocowej? - Gregor zaśmiał się, jednak po uderzeniu w tył głowy, jakie w jego kierunku wystosował Andreas zamilkł.
-Jesteście szurnięci. - skwitowała Andrea, co spotkało się z głośny śmiechem całego towarzystwa.
-Eee, po prostu znam ich długo. - odpowiedziała, poprawiając czarną kulę ortopedyczną, dzięki którym próbowała normalnie się poruszać. Nie wiedziała, czy jej i Andreasowi tym razem wszystko się uda ale wierzyła, że znów spędzi z nim tak wiele pięknych, wspólnych chwil. Kochała go i nigdy nie przestała. Odejście od niego było błędem i teraz bardzo dobrze o tym wiedziała. Cieszył ją fakt, że zarówno jego siostra, jak i Tobias zgodzili się, żeby z nimi zamieszkała.
-Jesteś policjantką, masz czarny pas w karate. Odmówić Ci to jak wystawić się na pewną śmierć. - wtrącił Gregor, który właśnie zszedł z piętra domu rodzeństwa Koflerów. Müller wbiła w niego wymowne spojrzenie. Bardzo lubiła Schlierenzauera i nigdy tego nie ukrywała. Choć czasami zachowywał się jak szczeniak, potrafiła nim potrząsnąć. To ona dużo zmieniła w jego życiu, nie mógł temu zaprzeczyć.
-Schlierie!
-O nie już nie Schlierie. Dorosłem. - odpowiedział. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Wiele rozmów z nim pomogło i ona o tym wiedziała. Nadal był bardzo błyskotliwy, szarmancki, wyprzystojniał, stał się bardziej męski. Lubiła go i wiedziała, że nigdy to się nie zmieni.
-To prawda zmieniłeś się. - potwierdziła z uśmiechem. Gregor podszedł do niej i stanął obok. Bardzo ją lubił, nie ukrywał tego. Traktował ją jak przyjaciółkę i miał nadzieję, że z Andreasem będzie w pełni szczęśliwa.
-Ale nadal nie mam u Ciebie szans? - zapytał ze słodkim uśmiechem na twarzy. Gloria głośno westchnęła, a Andrea jedynie się zaśmiała. Gregor uwielbiał igrać ze swoimi przyjaciółmi, mając bardzo dobre stosunki z ich partnerkami. Byli cierpliwi, ale czy mógł być pewien tego, że do końca tak będzie?
-Ja Cię słyszę! - głos Andreasa rozniósł się po całym domu. Kofler lubił Gregora, uwielbiał się z nim droczyć. Tym razem również nie mógł się oprzeć, żeby nie wykorzystać sytuacji.
-Zastanów się Kate, jestem młodszy, zabawniejszy... - uwodzicielski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Kto wie, czy gdyby nie uczucia do Andreasa policjantka by mu nie uległa.
-Na górę trzeba to zanieść. - Andreas pojawił się obok Gregora, brutalnie wbijając mu karton w klatkę piersiową. Gregor spojrzał na niego z wyrzutem.
-Ojejku, już w tym domu nie można swojego uroku wypróbować. - bąknął pod nosem, spuszczając głowę.
-Trzeba go jeszcze mieć. - oznajmił mu nad uchem Michael, który pojawił się obok niego ze średnich rozmiarem brązowym kartonem.
-Zabawne. - bąknął pod nosem Gregor, po czym poczłapał na górę. Twarz Michaela rozpromieniła się, gdy udało mu się dopiec Schlierenzauerowi. Tak jak niektórzy, uwielbiał robić mu na złość.
-To ja zrobię nam herbatę. - Andrea uśmiechnęła się szeroko, po czym zniknęła w kuchni. Gloria natomiast podskoczyła w miejscu przypominając sobie o cieście, które znajduje się na tylnym siedzeniu ich samochodu.
-Mama zapakowała nam ciasto. - rzuciła i zniknęła w przedpokoju. Katherine zaśmiała się pod nosem. Lubiła gdy coś działo się w jej życiu, wtedy czuła, że to było to. Brakowało jej jedynie Kristiny, która musiała zostać dłużej w pracy i Thomasa, który razem z córką i rodzicami wyjechał na kilka dni do swoich dziadków na północy Austrii. Miała nadzieję, że w przyszłości ta dwójka znów się zejdzie. Dobrze wiedziała, że takie uczucia do końca nie gasną i trzeba o nie walczyć, ze względu na wszystko.
Czując lekki dyskomfort w prawej nodze, postanowiła przysiąść na sofie w salonie. Powolnym krokiem doczłapał do ciemnej kanapy, na której leżały kolorowe poduszki i szary koc. Była wdzięczna kolegom, że pomogli im w jej przeprowadzce, choć wiedziała, że sezon olimpijski rozpoczyna się dokładnie za tydzień. Jej przemyślenia przerwał Tobias, który pojawił się obok niej z niepewnym wyrazem twarzy i kolorowym zeszytem w ręku.
-Ciociu? - zaczął niepewnie, bawiąc się kartkami zeszytu.
-Co się stało kochanie? - zapytała, wyciągając w jego kierunku dłoń. Chłopiec ją złapał i już po krótkiej chwili przysiadł na zagłówku i niepewnie na nią patrzył. Był smutny, że nie rozumie zadań matematycznych, nie chciał sprawiać bliskim problemów i próbował rozwiązywać je sam, jednak nie zawsze mu to wychodziło. Miał jednak nadzieję, że jeśli poprosi Stefana Krafta, ten mu pomoże.
-Bo mam trudne zadanie z matematyki. A Stefan jest super i czy mógłby mi pomóc? - spytał. Kate uśmiechnęła się do niego. Słyszała od Andrei, że Kraft ma bardzo dobry kontakt z Tobiasem i ten może liczyć na jego pomoc w trudnych zadaniach, które dostaje w szkole.
-Poprosimy go, ale nie powinien odmówić. - Kate uśmiechnęła się szeroko do syna kuzynki Andreasa. Gdy dostrzegła Michaela zagadnęła do niego.
-Michael poprosiłbyś Stefana? - zapytała blondyna, który zabrał właśnie ostatni karton z jej rzeczami. Pokiwał z aprobatą głową i po chwili zniknął na drewnianych schodach. Tobias z uśmiechem przytulił ją do siebie. Była podobna do jego mamy, nawet tak samo się do niego zwracała. Miał nadzieję, że kiedyś zdecyduje się zostać jego mamą i nigdy już ich nie opuści.
Po krótkiej chwili, w salonie zjawił się nieco zaskoczony Stefan. Miły, niski skoczek narciarski uśmiechnął się szeroko do chłopca, którego tak bardzo lubił.
-Coś się stało? - zapytał, przysiadając na drewnianym stoliku.
-Bo mamy taki malutki problem. - Kate uśmiechnęła się do niego szeroko i wskazała na zeszyt, który kurczowo w dłoniach trzymał Schmidt.
-Jaki? - zapytał, opierając łokcie na udach. Oboje spojrzeli na chłopca, który niepewnie spoglądał na skoczka.
-Pomożesz mi z zadaniem? - cicho zapytał.
-No jasne. - odpowiedziała a Tobias podskoczył i wylądował na drewnianej podłodze nie zapominając o telemarku co dodatkowo uradowało Stefana.
-Idźcie do kuchni, tam będzie wygodniej. - zaproponowała. Tobias w podskokach skierował się do kuchni, w której Andrea kończyła parzyć herbatę a Gloria kroić ciasto. Starsza z kobiet minęła się z Kraftem w progu, młodsza natomiast jeszcze przez chwilę stała odwrócona do nich plecami. Tobias usiadł pod oknem, Stefan natomiast dostawił krzesło obok niego. Andrea uśmiechnęła się pod nosem. Postawiła przed Tobiasem szklankę z sokiem pomarańczowym, a przed nosem Stefana kubek z gorącą kawą. Podniósł głowę i spojrzał na blondynkę, która jedynie delikatnie poklepała go po ramieniu. Uśmiechnął się do niej lekko.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. - powiedziała cicho, po czym cmoknęła go w policzek. Zaskoczyła go swoim gestem. Uśmiechnął się lekko odprowadzając ją wzrokiem, po czym zajął się rozwiązywaniem zadania Tobiasa.
Wszyscy poza Stefanem i Tobiasem, po skończonej pracy usiedli w salonie i z uśmiechami na twarzach pochylali się nad herbatą i ciastem. Traktowali się jak jedną wielką, rodzinę i tak się też czuli w swoim towarzystwie.
-Dzięki za pomoc chłopaki. - Andreas uśmiechnął się do nich szeroko. Dużo im zawdzięczał i wiedział, że nigdy im się nie wywdzięczy.
-Przestań, przecież się przyjaźnimy. - Manuel poklepał go po ramieniu i uśmiechnął się szeroko do przyjaciela z kadry. Cieszył się, że wszystko zaczyna się im układać, miał nadzieję, że nikogo już nic złego w tym gronie nie spotka.
-A Stefanie nie przyjedzie? - spytała Kate, odkładając na stolik kubek z herbatą. Bardzo lubiła Langer i często wdawała się z nią w ciekawe konwersacje. Manuel westchnął. Gdy poznał Stefanie zakochał się od razu. Miała w sobie coś takiego, co go do niej przyciągało. Jak magnez. Opierała się, ale w końcu mu uległa. Teraz, gdy planowali wspólne życie trochę zaczynała przeszkadzać jej praca i jego skoki, ale wierzył, że wszystko im się uda i będą szczęśliwi.
-Nie, wczoraj przyszli do niej starzy studenci. Pracują przy jakimś dużym projekcie dla francuskich artystów, chcą dobrze wypaść. - powiedział dumny. Cóż, Stefanie miała niewiarygodny talent a on czuł się wyjątkowo, gdy mówiono o jego dziewczynie.
-Aha. - westchnęła. Cieszyła się, że wszystkim się układa.
-Stefan coś dużo czasu spędza z Tobiasem. - zauważył Michael, wbijając swój wzrok w kuchnię.
-Co zazdrosny jesteś, że młody Ci konkurencję robi. - Gregor parsknął śmiechem, jednak wzrok Michaela na nic się zdał. Schlierenzauer nie mógł przestać się śmiać.
-Ha, ha, ha.
-Chłopaki. - Andrea spojrzała na nich wymownym wzrokiem. Podziałało. Jej starszy brat zaśmiał się pod nosem. Choć Andrea znalazła się w ich szeregach nie dawno, to już zdążyła znaleźć z nimi idealny kontakt i zadomowić się w tym kręgu, jego zdaniem na dobre. Gdy Gloria chciała coś wtrącić, z kuchni wyszedł szczęśliwy Tobias z szerokim uśmiechem na twarzy, za którym podążał Stefan z dłońmi schowanymi w kieszeni spodni jeansowych.
-Stefan, a czym różni się wiedza od mądrości? - zapytał Schmitt siadając na sofie pomiędzy Gregorem i Michaelem. Szatyn uśmiechnął się do chłopca, a blondyn zabawnie pogłaskał go po głowie, czochrając jego włosy. Stefan cicho westchnął. Lubił Tobiasa, lubił również ciekawe pytania jakie chłopiec zadawał, jednak nie chciał zbytnio chwalić się swoimi odpowiedziami z kimś innym niż kuzyn Koflerów. Ale z uwagi na to, że darzył go dużą sympatią, postanowił tym razem zrobić wyjątek. Przysiadł na zagłówku sofy, obok Andrei, która zaciekawiona pytaniem Tobiasa, wbiła w niego wymowny wzrok. Dobrze wiedziała, że Stefan nie jest takim zwykłym chłopakiem. Na pewno jest zbyt skromny, to widać gołym okiem.
Stefan zmarszczył brwi, szukając w swojej głowie odpowiedniego porównania, które dałoby chłopcu jasną odpowiedz na zadane przez niego pytanie. Uśmiechnął się lekko, gdy wpadł mu do głowy odpowiedni pomysł.
-Tobias wiedza polega na tym, że masz świadomość, że pomidor to owoc. Mądrość polega na tym, że nie dodasz go do sałatki owocowej. - odpowiedziała. Tobias uśmiechnął się szeroko.
-Muszę do zapisać. - powiedział Manuel, z uśmiechem na twarzy. Clemens Aigner spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, jednak nic nie powiedział, wyręczył go w tym Schlierenzauer.
-Żeby przypadkiem nie wrzucić pomidora do sałatki owocowej? - Gregor zaśmiał się, jednak po uderzeniu w tył głowy, jakie w jego kierunku wystosował Andreas zamilkł.
-Jesteście szurnięci. - skwitowała Andrea, co spotkało się z głośny śmiechem całego towarzystwa.
Niemcy.
Szatynka z lekkim uśmiechem na twarzy usiadła na dużej sofie w salonie swojego domu rodzinnego. Na swoich kolanach położyła ciemną poduszkę, wyczekując wzrokiem blondynki, która z drewnianych schodów, zeszła tuż za nią. Starsza z kobiet posłała jej szeroki uśmiech rzucając się na sofę obok niej. Zaśmiały się głośno, czym wywołały z kuchni cztery głowy i osiem par zaciekawionych oczu, które wylądowały na ich osobach.
-Zwariowały? - spytał najniższy z mężczyzn.
-Zwariowały? One to już ześwirowały. - skomentował Andreas Wank wymownym spojrzeniem obdarowując autora wcześniejszego pytania. Eisenbichler jedynie zaśmiał się cicho pod nosem.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet. - westchnął Freitag, opadając na stojący nieopodal niego drewniany, kuchenny stołek. Wellinger spojrzał na niego wymownie. Był chłopakiem Laury i nigdy jeszcze nie zdał się na odwagę, żeby zapytać ją o powód jej złego samopoczucia, o zrozumieniu jej nawet nie myślał. Nie był tchórzem, ale tak młodo jeszcze nie chciał umierać.
-Nawet nie próbuj tego robić. - ostrzegł go najmłodszy z nich.
-No chyba, że chcesz zniknąć z tego świata za kwadrans i w dodatku w nie wyjaśnionych okolicznościach. - dorzucił Wank głosem, który sprawił, że po ciele Richarda przeszedł dreszcz rodem z horrorów. Wellinger jedynie pokiwał mu głową, potwierdzając tym samym słowa, które chwilę wcześniej wypowiedział jego przyjaciel. Freitag jedynie przełknął głośno ślinę. Obaj potrafili go zaskoczył i to nie pierwszy raz.
Laura i Sophie natomiast z uśmiechami na twarzach czytały krótką relację, którą młodsza z nich dostała chwilę temu w wiadomości od swojej najlepszej przyjaciółki z Austrii. Nie opuszczał ich przy tym szampański humor, czego nie potrafiły ukryć. Bardzo dobrze się rozumiały, co cieszyło chłopaka młodszej z nich. Jego partnerkę natomiast cieszył fakt, że ten ma dobre stosunki z jej bratem. Choć na początku ich związku, oboje mieli obawy odnośnie tych relacji. Na szczęście wszystko ułożyło się po ich myśli i byli razem wyjątkowo szczęśliwi. Laura nigdy na niego nie narzekała i nie miała zamiaru tego robić. Był czuły, miły, romantyczny, nieprzewidywalny, czasami tajemniczy, ale to w nim kochała najbardziej.
-Schlierenzauer zawsze taki jest? - spytała Sophie, gdy Wank zgasiła wyświetlacz swojego telefonu. Szatynka sięgnęła pamięcią do wszystkich spotkań z Austriakiem. Od razu go polubiła i nigdy nie miała do niego żadnych zastrzeżeń. W gruncie rzeczy wszyscy go lubili.
-Odkąd go znam, to tak. - odpowiedziała Wank.
-Soczku dziewczyny? - zapytał nagle Wellinger wyglądając z kuchni. Obie pokiwały mu z aprobatą głową, więc skoczek zniknął aby po chwili pojawić się ze szklankami soku, razem z trójką jego przyjaciół.
-Dziękujemy. - powiedziała Sophie, posyłając swojemu bratu szeroki i słodki uśmiech. Wellinger odpowiedział jej tym samym, po czym pomierzwił jej włosy. Laura zaśmiała się, gdy jej brat usiadł pomiędzy nimi na sofie.
-Spakowani jesteście? - zapytała Laura, gdy obok niej usiadł Richard przytulając się do niej, co natomiast spotkało się z niezbyt przychylnym spojrzeniem wbitym w swojego przyjaciela.
-Od wczoraj. - odpowiedział Markus, opierając dłonie na oparciu sofy. Obie dziewczyny spojrzały na niego z uśmiechem na twarzy. Lubiły ich bardzo i nigdy tego nie ukrywały.
-Tylko tam nie szalejcie. - Laura pogroziła Andreasowi palcem przed nosem, co spotkało się z wymownym spojrzeniem jej chłopaka.
-Niby jak mamy to robić, skoro wpuściłaś w nasze szeregi kreta. - rzucił z wyrzutem w głosie.
-Ja wrzuciłam kreta, niby jak? - zapytała, patrząc na niego zdziwionym spojrzeniem.
-A Andrea to co? - rzucił w nią spojrzeniem, które rozbawiło zarówno jego siostrę jak i jego kolegów.
-No wiesz co? - obraziła się i wtuliła w tors Freitaga, który jedynie uśmiechnął się do niej słodko i cmoknął w czoło.
-Kwiaciarnia jest otwarta do osiemnastej. - skwitował Eisenbichler.
-Kwiaciarnia w tym wypadku może nie wystarczyć. - rzuciła jedynie Sophie, po czym wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
○○○
Witajcie kochani.
Cieszę się, że udało mi się przyjść do was z szóstką nieco wcześniej niż na początku zakładałam. 😃
Powiem szczerze, że jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, może i wam przypadnie do gustu. ❓
Dziękuję za wszystkie komentarze pod dotychczasowymi rozdziałami i za wszystkie potknięcia gorąco was przepraszam.
Zapraszam do zakładki z bohaterami, która ostatnio nieco się zmienia. Ogrom bohaterów niech was nie przestraszy wbrew pozorom nie pogubicie się tutaj. Ja na razie jakoś daje radę. 😇😉
Jeszcze raz bardzo wam wszystkim dziękuję.
Pozdrawiam mocno i do następnego.
A wszystkim skoczkom życzę powodzenia w Pyeongchang. 👍💪
Buziaczki.
"Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy, dziewięćdziesiąt procent."
•
"Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważniejszy pięć minut dłużej."
•
"Zdrowy rozsądek to zespół przesądów nabytych przed osiemnastym rokiem życia."
Nowy rozdział, a wraz z nim poznajemy kolejnych bohaterów. 😀 Zacznę od Sonii, która wykonuje niecodzienny, jak na kobietę zawód. Ale przez to, jej postać jest jeszcze bardziej interesująca. Dodatkowo wygląda na to, że dołącza do sztabu naszej drużyny. Na pewno będzie z nią ciekawie. Wraz z Piotrkiem mogą wpadać na naprawdę szalone pomysły. 😁 Biedny Maciek został ich pierwszą ofiarą i jego budżet uszczupli się troszeczkę. 😀
OdpowiedzUsuńKatherine przeprowadza się do Andreasa. Bardzo się cieszę, że znowu im się układa. Dodatkowo cała drużyna, zaoferowała swoją pomoc w tym przedsięwzięciu. Jak na razie wyglądają na świetnie zgranych i lubiących spędzać czas w swoim towarzystwie. Najlepiej czyta mi się właśnie o nich. Duża w tym Twoja zasługa, bo z reguły raczej omijałam większość historii z ich udziałem.
Ale i tak najlepsi dzisiaj okazali się Tobias i nasz matematyczny geniusz - Stefan. 😊 Widać, że świetnie się dogadują i rozumieją. Na koniec zostawiłam sobie reprezentację, która pojawiła się po raz pierwszy i od razu zaskarbiła sobie moją dużą sympatię. Pocieszni Niemcy i ich filozoficzne dylematy. 😂 Z nimi na pewno nie będzie nudno. Dodatkowo Laura i Sophii, to kolejne ciekawe osobowości, które bardzo chętnie lepiej poznam w przyszłości. Wydają się pozytywnymi postaciami. Dodatkowo Laura zna się z Andreą więc wszystko się zaczyna ze sobą powolutku łączyć.
Czekam już na rozpoczęcie sezonu i spotkanie się ze sobą wszystkich bohaterów. Taka mieszanka na pewno dostarczy nam, wielu zabawnych i interesujących przygód.
Życzę dużo weny i czekam na następny. 😉
Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się podoba. A Twoje komentarze pod rozdziałami bardzo mnie motywują.
OdpowiedzUsuńWiem, że dużo bohaterek i z każdym rozdziałem będzie ich jeszcze więcej, ale mam nadzieję, że uda Ci się w tym wszystkim połapać. Mam nadzieję, że polubisz Austriaków w tym opowiadaniu i będziesz o nich częściej czytać.
Niemcy jeszcze nie raz będą rozśmieszać do rozpuku, a gdy pojawią się Norwegowie dobra zabawa gwarantowana.
Dziękuję Ci kochana, bardzo gorąco za ten komentarz.
Pozdrawiam najmocniej jak potrafię.
Buźki.
Świetny rozdział. Czekam na początek sezonu.
OdpowiedzUsuńWeny :)
Dziękuję! :)
UsuńDo następnego.
Pozdrawiam.
Hej Kochana :) Masz gdzieś może zakładkę SPAM, bo nie chcę Ci tutaj śmiecić, bo jeszcze nie nadrobiłam, ale jestem w trakcie? :)
OdpowiedzUsuńZakładka 'Spam' już się pojawiła, więc zapraszam.
UsuńMam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu. Nowy rozdział może pojawić się już dziś wieczorem. :)
Pozdrawiam. ;)
Wybacz,że dopiero teraz. Zacznę od Sonii, która wykonuje dość niespotykany jak na kobietę zawód. Ale widac, że zdecydowanie kocha to co robi. Ach Stefan i ta jego żyłka do matematyki. Jednym słowem bardzo mi się podoba i czekam na następny. 😘
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wybaczam kochana.
UsuńCieszę się,że rozdział Ci się spodobał.
Dziękuję kochana za komentarz.