9. "Wszyscy jesteśmy walnięci, tylko nie wszystkich nas jeszcze zdiagnozowali."


Rosja...
02.12.2017 r.

     Głośnym śpiewom na trybunach pod skocznią w Niżnym Tagile, nie było końca.
Wiele flag, różnych krajów powiewało na mroźnym wietrze w rytm granej na skoczni muzyki. Zawodnicy w pośpiechu przygotowywali się do konkursu. Szukali swoich gogli, rękawiczek, czy też wkładek do butów, widząc jak czas do rozpoczęcia pierwszego z konkursów w Rosji upływa. Niektórzy jednak woleli na spokojnie znaleźć wszystkie swoje rzeczy i dokończyć przygotowania do pierwszej serii konkursu. Niektórzy ze słuchawkami na uszach truchtali po wiosce pod skocznią. Inni postawili na rozluźnienie atmosfery, a niektórzy po prostu woleli w całkowitym skupieniu zaczekać do początku zawodów.
     Sonia w jednym z domków należących do reprezentacji Polski kończyła smarować narty Kamila Stocha. Głośna, rytmiczna muzyka wydobywająca się ze słuchawek na jej uszach, pozwalała jej odciąć się od otoczenia i zupełnie skupić się na wykonywanej przez siebie pracy. Zawsze wszystko robiła dokładnie i z idealną, wręcz zegarmistrzowską precyzją. Fuszerka w jej przypadku nigdy nie wchodziła w grę. W tej pracy tym bardziej, nie było o niej mowy, gdyż od idealnego posmarowania nart zależało zdrowie a szczególnie życie lidera polskiej kadry.
  Zaczęła nucić pod nosem słowa swojej ulubionej piosenki, z gracją ale i precyzją przejeżdżając smarem po powierzchni nart. Choć jeszcze kilka late temu zastanawiała się, czy nie zrobiła błędu poddając się namowom Skrobota, tak po założeniu warsztatu wszystkie jej wcześniejsze obawy prysnęły. W sumie to nie mogła narzekać na swoje życie, owszem wiedziała, że po medycynie byłoby nieco inne, bardziej prestiżowe, lepiej płatne i z lepszymi perspektywami, niż bycie panią mechanik, ale to właśnie w obecnym życiu czuła się szczęśliwa. I może nie wszyscy to doceniali, to ona nie miała z tym żadnych problemów.
   Sięgnęła do dużej, czarnej torby po taśmę, za której sprawą miała złączyć dwie narty Kamila Stocha. Jednym ruchem ręki wykonała zaplanowaną czynność, po czym komplet nart powędrował na odpowiedni wieszak. Zsunęła z uszu słuchawki, wyłączyła muzykę, po czym zaczęła sprzątać bałagan, który zrobiła razem ze Skrobotem. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy w budynku pojawili się Kamil Stoch i Stefan Hula weseli i z aspiracjami do dobrych wyników podczas konkursu w Rosji.
-Ubrudziłaś się. - zauważył Stefan, zdejmując swoje narty z wieszaka i opierając ich krawędzie o wyłożoną wykładziną podłogę. Hula cieszył się, że Gąsienica nie żałowała podjętej decyzji, dodatkowo fakt, że znalazła wśród nich nowych przyjaciół dodatkowo go podbudowywał.
-Gdzie? - spytała, uważnie przyglądając się swoim ubraniom, na których nie dostrzegła żadnego śladu smaru do nart. Kamil, który właśnie podszedł do wieszaka ze swoimi nartami uśmiechnął się pod nosem, kręcąc zabawnie głową. Oparł swój sprzęt o ścianę i stawiając kilka kroków przemierzył dystans jaki dzielił go od Sonii. Szatynka od kilku tygodni nosiła miano jego przyjaciółki, której w nieobecności swojej żony powierzał wszelkie swoje obawy, rozterki i przemyślenia a ona nawet nie zamierzała się z nikim tym dzielić. Wiedziała, że skoczek liczył na jej całkowitą dyskrecję i nie zamierzała go zawieść.
-Tu. - szybkim ruchem palca przejechał po nosie szatynki, na którym jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się niewielkich rozmiarów czarna plamka. Gąsienica uśmiechnęła się do Stocha lekko patrząc na niego rozbawionym spojrzeniem. Ten moment uwieczniły dwa aparaty, których flesze rozjaśniły na chwilę pomieszczenie. Jeden należał do fotograf Austrii, Andrei Kofler drugi natomiast do żony Kamila Stocha, Ewy.
-Czy ja powinnam być zazdrosna? - spytała starsza z blondynek, unosząc zabawnie brwi ku górze. Andrea ten widok skomentowała jedynie szerokim uśmiechem na jej twarzy. Kamil natomiast zamknął Sonię w przyjacielskim uścisku.
-Twój mąż nie jest w moim typie. - odpowiedziała Sonia, co sprawiło, że dość szeroki uśmiech na twarzy Kamila szybko zgasł, a jego miejsce na twarzy skoczka zajęło zaskoczenie. Nie ukrywał, że takiej wypowiedzi Gąsienicy się nie spodziewał.
-A to niby czemu? - zapytał wyczekująco wpatrując się w Sonię. Ewa natomiast słysząc jego pytanie, jedynie przewróciła zabawnie oczami, co rozśmieszyło Andreę i Stefana.
-Zajęty jesteś, w dodatku żonaty a ja w takich nie gustuje. - odpowiedziała szeroko i słodko się do niego uśmiechając. Ale nawet to nie pomogło.
-I tylko tyle? - zapytał zaskoczony jej odpowiedzią.
-Nie tylko. Jesteś średniego wzrostu, a ja wolę wysokich i to najlepiej z brodą. - dodała, uśmiechając się do niego najbardziej słodko jak tylko potrafiła. Na co Kamil jedynie cicho westchnął.
-Widzisz kochanie, jakie to życie jest niesprawiedliwe. - tym razem zwrócił się do żony, która jego słowa skomentowała jedynie cichym prychnięciem. Kochała swojego męża, ale czasami nie mogła z nim już wytrzymać.
-Panowie, bo swoje kolejki przegapicie. - Rose wślizgnęła się do domku, stając obok Andrei uważnie przyglądającej się sytuacji. Na jej słowa Stoch i Hula z prędkością torpedy wyskoczyli z budynku, żona lidera polskiej kadry skomentowała ich zachowanie zabawnym pokręceniem głową. Tak, skoczkowie zachowywali się jak dzieci i z dnia na dzień maskowanie tego wychodziło im coraz słabiej.
-Gorąca herbata? - zapytała, po chwili najstarsza z kobiet. Cała trójka dziewczyn uśmiechnęła się do niej szeroko, po czym równym krokiem skierowały się do małej budki, w której mogły zaopatrzyć się w gorącą herbatę, która choć w pewnym stopniu miała pomóc im się rozgrzać w ten mroźny, grudniowy wieczór.
 
        Richard Freitag z uśmiechem na twarzy wrócił do hotelu z pucharem dla najlepszego zawodnika konkursu. Pierwszego tryumfu w obecnym sezonie Pucharu Świata, szóstego w karierze.
Tak bardzo było mu to potrzebne, tak bardzo chciał być jednym z tych najlepszych i dotąd nigdy mu się to nie udawało. Teraz poczuł ten wiatr w żaglach, wierzył, że może jeszcze wszystkich zaskoczyć. Chciał odnieść sukces taki, jakiego nigdy dotąd sobie nie wyobrażał. Przestać być tłem, zacząć odgrywać znaczące role w Pucharze Świata.
-Stary, byłeś świetny. - Markus Eisenbichler z uśmiechem na twarzy poklepał po ramieniu Richarda, który siedząc na parapecie w korytarzu uważnie przyglądał się widokom rozpościerającym się za oknem. Gdy napotkał na wzrok swoich przyjaciół uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że ma obok siebie ludzi, na których może liczyć, w każdym momencie swojego życia.
-Najlepszy. - dodała Julia uśmiechając się do niego niepewnie. Choć zdążyła się zadomowić w reprezentacji Niemiec, to mimo wszystko wśród tych mężczyzn czuła się nieco niepewnie. Markus lekko uśmiechnął się do niej, po czym na położył swoją dłoń na jej ramieniu. Domyślał się, że może jej być jeszcze trudno, ale wierzył, że szybko uda jej się przełamać wszystkie bariery i traktować ich jak przyjaciół a nawet braci, którzy zrobiliby dla niej bardzo dużo.
-Dzięki, bez świetnych przyjaciół nie dałbym rady. - powiedział z pewnym uśmiechem na twarzy, to im zawdzięczał to zwycięstwo i wierzył, że będą z nim jeszcze nie jeden raz. Obok. Zawsze. Na dobre i złe.
         W tym samym czasie w pokoju numer 23, trójka przyjaciół z Austrii spędzała chwilę wolnego czasu jaką znaleźli dla siebie po wielu długich dniach a nawet tygodniach napiętych grafików i mnożących się obowiązków.
-Powinniśmy się obrazić. - zaczął Stefan, spoglądając na Andreę spojrzeniem tak bardzo podobnym do tego, które serwował jej Tobias, gdy zapragnął nowego resoraka. Uniosła brwi ku górze. Stwierdziła, że Kraft zbyt dużo czasu spędzał z jej kuzynem, niestety na ten fakt nie mogła już nic poradzić. Jej kuzyn szybko polubił zarówno szatyna, jak i blondyna, którzy dzięki temu stali się stałymi gośćmi w ich domu. Co akurat jej nie przeszkadzało.
-Tak, a niby na kogo i za co? - zapytała, najpierw wbijając pytające spojrzenie w Kraft'a, a później w Hayböcka, którego przyjacielskie ramię ozdabiało okolice jej szyi. Poczuła się oskarżona o coś, czemu nie była winna. Cała trójka miała wiele zajęć, w których realizacji wolnego czasu nie można było odnotować. Stefan spojrzał na Michaela, który jedynie uśmiechnął się słodko do młodszej od siebie blondynki. Nigdy nie sądził, że do ich przyjacielskiego duetu wkradnie się ktoś trzeci i będzie nim w dodatku kobieta.
-Na Ciebie za to, że nie spędzasz z nami czasu. - odpowiedział szatyn obrzucając ją wymownym spojrzeniem. Andrea jedynie zmarszczyła nos. Takich naboi się nie spodziewała.
-Ja? - zapytała nieco podniesionym tonem. - To Stefan Kraft i Michael Hayböck, wielcy Austriaccy skoczkowie mają szarą Panią fotograf na ostatnim miejscu swoich zainteresowań. - dodała rzucając w nich wymownym, nie dość przychylnym spojrzeniem.
-Wcale tak nie jest. - odpowiedział jej Michael, któremu na przyjaźni z blondynką bardzo zależało.  Andreę polubił od razu, o czym wiedziała i co jej nie przeszkadzało. Kofler również potrzebowała kogoś takiego jak oni. Prawdziwych przyjaciół, którzy zrozumieją ją bez słów i wybaczą każdy życiowy błąd jaki popełni.
-Pewny jesteś? - spytała wbijając w blondyna wymowne spojrzenie. -Ostatni raz spędziliśmy czas w samolocie, gdy lecieliśmy do Finlandii.- dodała, uderzając w ramię Stefana, zaskoczonego jej reakcją.
-Ała. - burknął. -Ty też nie jesteś bez winy. - zauważył Stefan, niepewnie się do niej uśmiechając choć ramię nadal go bolało. Nie lubił gdy się złościła zdecydowanie wolała, gdy na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
-Okay, wina leży zawsze po wszystkich stronach i z tym się zgodzę. - stwierdziła uśmiechając się do nich szeroko, ale sztucznie, co obaj skoczkowie skomentowali wymienieniem się zabawnymi spojrzeniami. Sięgnęła po jedną z dwóch poduszek leżących na hotelowym łóżku w pokoju Austriackich skoczków, położyła ją na kolanach a na której to po chwili znalazła się głowa Michaela. Stefan i Andrea jedynie zaśmiali się głośno widząc minę jaką obdarzył siostrę Andreasa Koflera.
-No co? - zapytał, zaskoczony ich reakcją. Stefan przewrócił zabawnie oczami a Andrea westchnęła, po czym przeczesała włosy przyjaciela.
-Nic, nic...
-Jesteś walnięty. - stwierdził nadal chichoczący Stefan, co Andrea skomentowała jedynie poszerzonym uśmiechem na twarzy.
-Wszyscy jesteśmy walnięci, tylko nie wszystkich nas jeszcze zdiagnozowali. - odpowiedział filozoficznie blondyn, po czym uderzył lekko w ramię przyjaciela, siedzącego obok Andrei.
-Ty też? - rzucił z wyrzutem. Michael był jego przyjacielem od lat, jednak czasami zaczynał mieć go dość. -A co u Sary? - zapytał przypominając sobie o tym, że już dawno nie usłyszał od Michaela o relacji z życia blondynki. Spojrzał na niego niepewnym spojrzeniem wiedząc, że temat jego adopcyjnej siostry nie jest dla niego zbyt przyjemny ze względu na dzielącą ich znaczną różnicę kilometrów. Andrea, która obserwowała skoczków uważnie zmarszczyła brwi, pierwszy raz słyszała o Sarze i nie ukrywała, że ciekawi ją kim mogła być dla Michael'a.
-Kto to Sara? - spytała spoglądając raz na jednego a raz na drugiego ze swoich przyjaciół.
-Moja adopcyjna siostra. - odpowiedział Michael, z lekkim uśmiechem na twarzy. Sara była członkiem ich rodziny od dziesięciu lat. Ułożona, sympatyczna, miła, zawsze uśmiechnięta i tak bardzo do nich pasująca. Ten kto nie wiedział o braku pokrewieństwa, zawsze mówił, że są idealnym rodzeństwem a on zgadzał się z nimi w stu procentach. Choć nie byli spokrewnieni byli dla siebie jak rodzeństwo.
-Nie chwaliłeś się.- zauważyła. -A masz jej zdjęcie? - zapytała rozpromieniona był ewidentnie ciekawa jedynej dziewczyny wśród dzieci państwa Hayböck'ów. Odebrała od blondyna smartphone ze zdjęciem uśmiechniętej, ślicznej blondynki w jego uścisku. - Ładna. - stwierdziła przyglądając się wyświetlaczowi telefonu blondyna. Była do niego nawet nieco podobna.
-Mieszka w Hiszpanii, tam studiuje. Rzadko się widzimy, ale przynajmniej ze sobą piszemy, tyle z tego mam.- powiedział, a jego twarz cały czas zdobił lekki uśmiech. Chciał, żeby była szczęśliwa i miał nawet nadzieję, że uda mu się nakłonić ją do powrotu do Austrii.
-Rozumiem, że jak nadarzy się okazja to ją poznam? - Andrea wbiła w Michaela wyczekujące spojrzenie.
-Oczywiście. - zapowiedział, poklepując ją po jasnym policzku. Choć nigdy nie mówił tego głośno, bardzo tęsknił za Sarą, która dużo zmieniała w jego życiu.
-Normalnie was kocham. - Andrea uśmiechnęła się szeroko do obu skoczków, po tym jak przez krótką chwilę, każdemu uważnie się przyjrzała.
-Ktoś tu chcę się w bigamię bawić. - podrzucił Stefan, rzucając blondynce rozbawione spojrzenie a Michael natomiast zabawnie poruszył w jej kierunku brwiami.
-Ha, ha, ha - skomentowała, jednak na chwilę się zamyśliła.
-Chociaż w sumie to nie byłoby takie złe. -odpowiedziała, po czym cała trójka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.

*

   Sonia jako jedyna ze zgrai skoczków i ich sztabów postanowiła w ciszy i w samotności przejść się na spacer wąskimi, leśnymi ścieżkami w pobliżu hotelu. Choć uwielbiała towarzystwo Polskich i nie tylko Polskich skoczków a praca w ich sztabie sprawiała jej wielką radość, to pragnęła chwili tylko dla siebie, w której mogła zaszyć się we własnych myślach. W swoim własnym towarzystwie, w swoim azylu.
Zatrzymała się dopiero na nieco oddalonym od hotelu długim, drewnianym pomoście zbudowanym nad taflą malowniczego jeziora. Oparła dłonie o drewnianą poręcz, po czym rozejrzała się dookoła. Podobało jej się to miejsce i nie mogła temu zaprzeczyć. Księżyc w pełni, który wiszący na niebie oświetlał miejscowość, dodawał dodatkowego uroku temu miejscu.
-Zmarzniesz. - usłyszała gdzieś za sobą niezbyt mocny męski głos. Odwróciła głowę i napotkała na spojrzenie Andreasa Stjernen'a.
-Nie jest tak źle. - odpowiedziała, uśmiechając się do niego lekko. - A swoją świtę gdzie zgubiłeś? - zapytała, wracając do wcześniej pozycji. Andreas poszedł jej śladem i stając obok niej, oparł się łokciami o drewnianą poręcz pomostu, zawieszając spojrzenie gdzieś przed sobą zupełnie tak jak dotąd ona.
-Leci ich ulubiony film, a ja komedii dla anty Einsteinów nie lubię. - odpowiedział, zabawnie wywracając oczami, co Sonia skomentowała cichym śmiechem. Nie miała nic przeciwko niezbyt inteligentnym filmom, można było się przy nich odstresować, choć musiała przyznać, że ona sama stawiała na nieco ambitniejsze dzieła kinematografii.
-Wolisz romantyczne? - zapytała, ukradkiem na niego spoglądając. Zdążyła go polubić, był jednym z niewielu skoczków, którzy nie stawiali na dziecinne zachowania i głupie teksty nie zawsze taktowne.
-Tak. Bycie romantycznym, chyba nie jest zbrodnią?  - spojrzał na nią uważnie, czekając na jej reakcje. Polubił ją z czym się przed nią nie krył, nie wiedział tylko czy aby obrał odpowiednią taktykę w ich relacji, podczas ich nie dość długiej znajomości.
-Nie jest zbrodnią, ale jest rzadko spotykane w dzisiejszych czasach. - powiedziała. Andreas oparł się biodrami o poręcz, tak aby móc uważnie i dokładnie przyglądać się Polce. Miała coś w sobie co go do niej przyciągało. Nie mógł tylko określić co to było dokładnie.
-Ale chyba pożądane? - zapytał, po chwili, obdarowując ją lekkim uśmiechem i spojrzeniem, które powaliłoby na kolana nie jedną nastolatkę.
-Kobiety lubią dostawać kwiaty, chodzić na kolacje, spacery w świetle księżyc...
-A ty? - przerwał jej, posyłając w jej kierunku pytające spojrzenie.
-Co ja? - spytała, nieco zaskoczona tematem, który poruszyli jak i pytaniem, które jej zadał.
-Czy ty cenisz w facecie romantyzm? - zapytał, a ona była pewna, że dostrzegła błysk w jego oczach. Ale musiała przyznać, że Andreas Stjernen miał w sobie coś, czego nie miał żaden inny mężczyzna, którego znała. Coś co nie pozwalało przejść obok niego obojętnie.
-To jedna z wielu rzeczy, które cenie w facecie. - odpowiedziała patrząc prosto w oczy Andreasa. Norweg wykrzywił usta w lekkim uśmiechu stając kilkanaście centymetrów bliżej niej, co jej nie przeszkadzało a nawet ... się spodobało.
-A co jeszcze cenisz? - dopytał.
-Wiele rzeczy. - szepnęły, w momencie, w którym klatka piersiowa Stjernena wydawała jej się być tak blisko jej. -A ty co cenisz w dziewczynie? - zapytała, niepewna tego jaką odpowiedz jej udzieli, a może tego jak niesatysfakcjonującą odpowiedź od niego usłyszy.
-Dużo rzeczy ... bardzo dużo rzeczy. - powiedział, poprawiając kosmyki jej brązowych włosów, które wydostały się spod kremowej, gustownej czapki. I gdyby nie dźwięk dzwonka telefonu Sonii, kto wie co by się wydarzyło nad malowniczym jeziorem w świetle księżyca.
Gąsienica rzuciła Stjernenowi przepraszające spojrzenie, po czym sięgnęła do kieszeni swojej kurtki po telefon, na którego wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Stefana Huli. Odebrała połączenie wymieniając z przyjacielem kilka krótkich zdań. Uśmiechnęła się lekko do Norwega, po tym jak zakończyła rozmowę z Polakiem.
-Muszę lecieć, chłopaki mają jakiś problem. - powiedziała niepewnie na niego patrząc.
-Dobranoc. - uśmiechnął się do niej promiennie.
-Tobie również. - powiedziała, za nim szybkim krokiem opuściła drewniany pomost nad jeziorem, pozostawiając Stjernena sobie i swoim myślom, które zdecydowanie mocniej niż dotąd zaczęły krążyć wokół niebanalnej polskiej serwisantki. Postał tak jeszcze ponad kwadrans, po czym i on postanowił wrócić do hotelu, zbliżała się bowiem już pora ciszy nocnej. Szybkim krokiem pokonał dystans dzielący go od hotelu i gdy znalazł się na piętrze, na którym umiejscowione były pokoje jego reprezentacji do jego uszu dobiegł huk z pokoju, do którego drzwi były otwarte na oścież.
Daniel Andre Tande i Johan Andre Forfang pochylali się nad tabletem, który upadł z hukiem rozbijając się o betonową posadzkę przykrytą drewnianymi panelami.
-Co zrobiłeś matole! - wrzasnął Daniel, rzucając oskarżycielskim spojrzeniem w swojego przyjaciela.
-Ja? To ty chciałeś go wziąć. - odpowiedział na zarzut Johan, wbijając w Daniela pełny wyrzutu wzrok.
-Co wy zrobiliście? - spytał Robert Johanson, który jako pierwszy pojawił się w pokoju dwóch młodych skoczków. Omiótł ich szybkim spojrzeniem, które wbił w leżący na ziemi tablet.
-Ja...my...chcieliśmy tylko... - nieporadne wyjaśnienia rozpoczął Johann, jednak zostały one przerwane przez Andreasa Stjernena, który wkroczył do ich pokoju hotelowego.
-Czy to tablet Rose? - zapytał, przypominając sobie wygląd tego, z którym rano po korytarzach hotelu brylowała pani doktor. W tym samym czasie do ich pokoju weszła Rose z uśmiechem na twarzy, który przygasł gdy również jej wzrok natrafił na rozbite urządzenie.
-Czy to mój tablet? - spytała wbijając w norweskich skoczków spojrzenie.
-My nie chcieliśmy. - Johan spuścił wzrok, bawiąc się rękawami swojej bluzy.
-Spoko, nic się nie stało. - uśmiechnęła się do nich lekko,poklepując Johana po ramieniu. Podniosła urządzenie z podłogi i stanęła obok Roberta, rzucającego w kolegów z kadry karcącymi spojrzeniami.
-Na prawdę? - spytał niepewnie Daniel.
-Na prawdę. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. Pożegnała się z nimi lekkim skinieniem głowy i opuściła pokój a uśmiech z jej twarzy zniknął na korytarzu. Tablet rozbity przez norweskich skoczków był prezentem od brata Alexandra Pointnera, Jens'a jej ojca, który zmarł po ciężkiej chorobie cztery lata temu prosząc byłego trenera Austriaków o to, aby po jego śmierci zaopiekował się młodą Hiszpanką, jego jedyną córką.
    Robert Johanson odprowadził Rose wzrokiem i dostrzegł uśmiech, który przygasł gdy opuściła pokój jego reprezentacyjnych kolegów.



○○○

Witajcie!

Dziewiątka do waszej dyspozycji, więc komentujcie do woli. Ja nie będę komentować, bo mogę mieć inne zdanie niż wy. Mam nadzieję, że nie okaże się klapą i was nim nie zniechęcę do dalszego odwiedzania tego opowiadania i śledzenia losów naszych bohaterów. Czytając wasze komentarze motywuję się do szybszego pisania kolejnych rozdziałów, choć nie wiem czy zaczynający się 4 semestr na studiach mi w tym nie przeszkodzi. Obiecuję jednak, że wszystkie wątki zakończę i zaskoczę was nie jednym z nich. 
Myślę nad zakończeniem dawno rozpoczętego opowiadania, więc jeśli ktoś z was był jego czytelnikiem to zapowiadam, że w niedługim czasie pojawi się tam kolejny rozdział. -> https://zycie-jest-wygrana.blogspot.com  (Chciałam je skończyć i wiem, że kiedyś to zrobię. Jeśli nie dziś, jutro to za miesiąc, albo rok, ale kiedyś na pewno.)
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, które dają mi wielkiego kopa do pisania kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że zniechęceni tym nie jesteście.
Oczywiście jak zawsze czekam na wasze opinie. :)
Pozdrawiam was gorąco i życzę udanego tygodnia.
Buziaczki. 😘
Ps. Przepraszam za wszelkie błędy, których dopatrzyliście się w rozdziałach.





Znalezione obrazy dla zapytania andreas stjernen daniel tande






Komentarze

  1. Oczywiście, że rozdział nie okazał się żadna klapą. Jest świetny, jak wszystkie pozostałe. 😉 Przechodząc do jego treści.
    Dobrze, że Sonia coraz lepiej czuje się w tym skocznym światku. I obrała swoją własną drogę na życie. Najważniejsze to robić to, co się lubi. W innym przypadku nie potrzebnie się tylko frustrujemy.
    Coraz bardziej, ciekawi mnie także, jak potoczy się jej relacja z pewnym sympatycznym Norwegiem. 😀
    Co się ich tyczy. Jak zwykle, musieli coś odczynić. Przez swoją nieuwagę, zepsuli cenną dla Rose rzecz. Mimo, że starała się nie pokazywać tego po sobie, to musiało być to dla niej przykrę. Mam nadzieję, że jakoś jej to zrehabilitują.
    Dobrze, że Andrea odnalazła w osobach Michaela i Stefana, wiernych sobie przyjaciół. Ta trójka świetnie się ze sobą dogaduje i rozmumie. Mam nadzieję, że natłok obowiązków i brak czasu, nie popsuje ich relacji.
    Pojawiło się też, wspomnienie o Sarze. Mam nadzieję, że wkrótce lepiej ją poznamy. Ponieważ wydaje się interesującą osobą.
    Czekam na kolejny rozdział. Życząc dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, mogę odetchnąć z ulgą. Cieszę się, że rozdział się spodobał.
      Sonia zadomawia się i będzie nie raz zaskakiwać. Co do relacji z Norwegiem, to się zobaczy ;)
      Andrea, Stefan i Michael to trójka świetnych przyjaciół i będą znajdować dla siebie czas.
      Sara pojawi się już niedługo i dużo namiesza w życiu kilku bohaterów opowiadania.
      Dziękuję za komentarz kochana.
      Pozdrawiam bardzo gorąco.

      Usuń
  2. Aj, aj! Ja bym Roberta tak samego nie zostawiła tylko wykorzystała sytuację :D Nawet mróz byłby mi nie straszny! Jestem mega ciekawa co dalej podzieje się w tym wątku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę powiedzieć, że bardzo mi się twoje opowiadanie podoba. Jeszcze trochę się gubię, bo skoki raczej nie są moim światem i czasami nie jestem wstanie dopasować nazwiska do reprezentacji, ale idzie mi coraz lepiej :D
    Co do samego rozdziału, to bardzo mi się podoba to, że Sonia dobrze dogaduje się z chłopakami z reprezentacji. Atmosfera w miejscu pracy jest bardzo ważna, tu widać, że wszyscy świetnie czują się w swoim towarzystwie.
    Mam wrażenie, że żarty chłopaków o wydaniu Sonii za jakiegoś Norwega się całkowicie pozbawione sensu. Coś czuję, że tu może być bardzo ciekawie.
    Martwi mnie trochę to, że Rose straciła swój tablet. Był dla niej bardzo cenny i boje się, że przez to jej relacje z skoczkami mogą się pogorszyć.
    Bardzo ciekawi mnie jaką rolę odegra w tym wszystkim Sara.
    Z zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że choć skoki nie są obiektem twoich zainteresowań a mimo to tu się znalazłaś.
      Dziewczyny w tym opowiadaniu dodają klimat temu opowiadaniu.
      Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi rozdziałami również zawitasz.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty