10. "(...) ja tylko stwierdzam fakty."

Niemcy...
07.12.2017 r.


              W jednym z hoteli wyjątkowo urodziwego, niemieckiego miasteczka panował ogólny chaos związany z przyjazdem skoczków narciarskich, którzy następnego dnia mieli stoczyć kolejne boje w Pucharze Świata. Część reprezentacji już się zakwaterowała w swoich pokojach a inni dopiero mieli to w planach. Wśród nich była kadra Austrii, która z uśmiechami na twarzach pojawiła się w holu hotelu. Uśmiech jednak nie gościł na twarzy ich wszystkich.
   Schlierenzauer stanął w miejscu, gdy opowiadania Hubera nieco go zniesmaczyły i jeszcze bardziej zdenerwowały. Zrobił to jednak tak gwałtownie, że idąca za nim Andrea wpadła na niego, po czym dzięki refleksowi Hayböck'a nie wylądowała na hotelowej posadzce.
    -Lustro w domu masz? - zapytał, kierując swój wzrok na stojącego obok niego Daniela, na którego twarzy wymalowało się zaskoczenie.
    -Mam, nawet duże. - odpowiedział, nieco niepewnie.
    -A patrzysz w nie czasami?
    -No patrzę, chyba każdy patrzy.
    -I co? Boli? - zapytał, mierząc go rozbawionym spojrzeniem.
Hayböck, Kraft, Fettner, Poppinger i Aigner parsknęli śmiechem widząc minę Daniela, jaka pojawiła się na jego twarzy po słowach Gregora. Również kilku innych skoczków przebywających w holu nie ukryło swojego rozbawienia. Jedynie Andrea jakby nieco przygasła, a w jej oczach pojawił się dość nietypowy błysk nie wróżący niczego dobrego co jako pierwszy wychwycił Kraft, który zamilkł w jednej chwili. Kofler zmrużyła oczy i wbiła mordercze spojrzenie w Gregora.
    -Gregor przeproś Daniela! - warknęła.
    -Niby za co? - zapytał zaskoczy, wbijając w przyjaciółkę oskarżycielskie spojrzenie.
    -Gregor! - ponagliła go, spoglądając na niego wzrokiem pod wpływem, którego skapitulował.
    -Dobra przeprosić mogę, ale jak następnym razem będzie mi opowiadał te denne i żałosne historyjki, to mu przytnę wiązania w nartach. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym z dumnie wypiętą piersią skierował swoje kroki do kontuaru na recepcji, wcześniej chwytając metalową rączkę swojej walizki.
Andrea przymknęła powieki, po czym westchnęła.
    -Jak tak dalej pójdzie to doprowadzę do tego, że nigdy nie będzie jego comeback'u.
    -Zaczynam się jej bać. - mruknął cicho Fettner w momencie, w którym Andrea była już na tyle daleko, że nie słyszała tego co powiedział.
    -Nie tylko ty. - dodał cicho Stefan, odprowadzając przyjaciółkę wzrokiem.
        Podczas, gdy austriaccy skoczkowie rozpaczali nad swoim losem i morderczymi zapędami Andrei, błądząca gdzieś wśród swoich myśli Sonia Gąsienica zmierzała pewnym krokiem do pokoju hotelowego swojego przełożonego. Jej myśli przede wszystkim zakrzątała osoba Andreasa Stjernena. Miłego, sympatycznego, szarmanckiego, ułożonego i pełnego humoru Norweskiego skoczka, z którym co dla niej zaskakujące zaczęła łączyć ją dziwna relacja, której się obawiała.
Był przystojny i to musiała przyznać, ale ze swojego doświadczenia wiedziała, że nie można ulegać chwili, emocjom i płytkiemu pożądaniu. Choć z drugiej strony, niewinny flirt przecież nie jest zbrodnią a ona jest dorosła i nawet jeśli nic by z tego nie wyszło to miałaby jakieś wspomnienia. Westchnęła, kręcąc głową.
     -Jesteś głupia, Gąsienica! - warknęła na siebie, przyciskając dokumenty do klatki piersiowej.
  Jej myśli jednak nie opuściły Stjernen'a, który nonszalancko opierał się o ścianę korytarza i skupiony na konwersacji z Johanssonem przewracał w dłoniach średniej wielkości pudełko. Sonia przystanęła w miejscu uważnie ich obserwując, gdy Andreas ją dostrzegł, na jego twarzy pojawił się lekki i przyjazny uśmiech.
     -O, poradzimy się Sonii. - Andreas poklepał Roberta w ramię i skierował swoje kroki w jej kierunku. Szatynka posłała im delikatny uśmiech i czekała na problem jaki miałaby pomóc im rozwiązać.
     -W czym mam wam pomóc? - spytała, wbijając w nich zaciekawiony wzrok. Robert spojrzał na nią niepewnym spojrzeniem. Johanson chciał naprawić szkodę, którą wyrządzili jego przyjaciele jednak nie wiedział jeszcze w jaki sposób miałby to zrobić.
     -Nasze dwa głąby rozwaliły tablet Rose, który dostała od swojego nieżyjącego ojca. Kupiliśmy nowy, ale nie wiemy jak jej go dać. - Robert spuścił wzrok, wbijając go w swoje sportowe buty. Rozmawiając o młodej lekarce dziwnie się czuł. Zdążył ją już polubić i chyba właśnie tego najbardziej się bał.
Sonia uśmiechnęła się lekko, uważnie się mu przyglądając w jej głowie nawet zaświeciła myśl, że wszyscy Norwegowie są do siebie bardzo podobni.
      -Zapakuje Ci go a wy skoczycie ze mną do kwiaciarni po jakiś bukiet. - odpowiedziała, lekko poklepując Johanssona po ramieniu. Uśmiechnął się do niej niepewnie.
      -Dzięki. - powiedzieli równocześnie.
      -Przecież jesteśmy jak jedna wielka rodzina i powinniśmy sobie pomagać. - uśmiechnęła się szeroko.
      -To co, za godzinę? - spytał Andreas.
      -Za godzinę przed hotelem. - odpowiedziała i szybkim krokiem skierowała się do wcześniejszego celu swojej podróży.
      -Dobrze mieć takie koleżanki. - skomentował Robert odprowadzając Polkę wzrokiem.
      -Nawet bardzo dobrze. - powiedział praktycznie szeptem Andreas podążając za dziewczyną swoim spojrzeniem.
    Tak jak umówili się wcześniej godzinę później, dwóch Norwegów czekało przed hotelem na Polską serwisantkę, która pojawiła się w umówionym miejscu kilka minut po godzinie siedemnastej.
      -Przepraszam za spóźnienie, ale chłopaki mieli znów swoje problemy. - powiedziała przewracając zabawnie oczami.
      -Spokojnie, nic się nie stało. - Robert uśmiechnął się do niej lekko.
      -Idziemy? - spytała.
      -Idziemy. - odpowiedział jej Andreas z szerokim uśmiechem na twarzy.
  Gdy znaleźli się w pobliskiej kwiaciarni szatynka z lekkim uśmiechem i zachwytem malującym się w oczach przyglądała się ciętym kwiatom znajdującym się w wazonach i kolorowych wiaderkach. Wąchała je i uważnie je oglądała, zastanawiając się, które byłyby idealne do bukietu dla Rose.
        -To które wybieramy? - wysoka, nieco starsza już kobieta stanęła obok niej a na jej twarzy malował się bardzo przyjazny uśmiech.
        -Czerwone czy herbaciane? - zapytała Sonia odwracając się do Norweskich skoczków. Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym wskazali na czerwone róże znajdujące się w jej dłoni.
        -Więc czerwone. - odpowiedziała ochoczo, na co kobieta zabrała wszystkie kwiaty i skierowała się za ladę aby przybrać zamówione przez nich kwiaty.
        -Dziękujemy bardzo. - Gąsienica odebrała je od kobiety po dłuższej chwili, posyłając jej bardzo sympatyczny uśmiech.
        -Do widzenia. - powiedzieli obaj mężczyźni, po czym razem z szatynką opuścili średniej wielkości kwiaciarnie i z uśmiechem na ustach skierowali się w drogę powrotną do hotelu.
  Po kwadransie byli już w hotelu i kierowali się do dużego pokoju, w którym reszta Norweskiej kadry wraz z innymi skoczkami oddawała się chwilom rozrywki.
        -Zapakowałyśmy jak tylko najładniej potrafiłyśmy. - Andrea z uśmiechem na twarzy podała Robertowi tablet. Johansson posłał jej niepewny uśmiech, odbierając od blondynki zapakowane urządzenie.
        -A ty dasz kwiaty. - Sonia podała bukiet Andreasowi, który rzucił jej wymowne spojrzenie.
        -To Tande z Forfangiem rozwalili jej tablet.
        -Ale wy jesteście starsi i mądrzejsi. - stwierdziła Julia opierając się o Andreę, która uważnie przyglądała się Sonii i Andreasowi.
  Sonia zawierzyła się ze swoich rozterek blondynce tuż po tym pamiętnym spacerze. Andrea uważnie ją wysłuchała i dała jej kilka swoich rad, jednak  mając na uwadze to, że ona sama nie jest żadnym autorytetem w tych sprawach. Miała bowiem za sobą już zły wybór, który skończył się odwołanym ślubem i wciąż wiszącą w szafie suknią ślubną.
         -To znaczy, że mamy naprawiać wszystkie błędy tych idiotów? - spytał Andreas, wbijając w Wanke pełne politowania spojrzenie.
         -Nie, ale możecie im pomóc. Korona wam z głowy chyba nie spadnie. - zauważyła Sonia, unosząc wymownie brwi.
         -Co ja ich matka, czy ojciec jestem? - zapytał Stjernen, na co Robert westchnął.
         -Dobra, skończcie. Chodźmy, bo nas ciemna noc zastanie. - Johansson postanowił udaremnić dalszą interesującą wymianę zdań między swoim przyjacielem i dziewczynami.
         -Ale ty gadasz. - Andreas nie miał zamiaru odwalać czarnej roboty za swoich ulubionych kolegów.
         -Ty jesteś bardziej elokwentny. - rzucił Robert z lekkim uśmiechem na twarzy, gdy obaj stanęli  przed szklanymi drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia. -A przy Sonii stajesz się elokwentny inaczej. - dodał z szerokim i złośliwym uśmiechem.
         -Jeszcze słowo i tam nie dotrzesz! - warknął Andreas, zdecydowanie zaskoczony stwierdzeniem przyjaciela.
         -Powiedz po prostu, że Ci się podoba a nie...
         -Zamilkniesz, czy mam Ci pomóc?
         -Oj Andreas...ja tylko stwierdzam fakty. - zauważył, jednak postanowił skapitulować widząc wzrok swojego przyjaciela.
   Rose, która wraz z Michaelem, Kamilem i Peterem oddawała się grze w bilarda, nie spodziewała się w ogóle tego, co przygotowali dla niej reprezentanci Norwegii. Owszem tablet, który tydzień temu został zniszczony był dla niej materialną pamiątką po ojcu jednak wiedziała, że prędzej czy później i tak by się zniszczył, więc nie powinna się tym zbytnio przejmować. Najbardziej bolał ją jednak fakt, że od żadnego z mężczyzn nie usłyszała słowa przepraszam, po tym jak z uśmiechem na twarzy opuściła pokój dwóch z nich.
           -Rose. - szept Michaela wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego a widząc gest Stocha zaskoczona odwróciła się niepewnie. Stanęła jak wryta widząc przed sobą wszystkich skoczków Norweskiej kadry, w tym Andreasa z bukietem czerwonych róż i Roberta z pięknie zapakowanym pakunkiem.
            -W imieniu tych dwóch idiotów... -Stjernen spojrzał morderczym spojrzeniem na Daniela i Johana, którzy od razu wbili swoje spojrzenia w podłogę. -...chcieliśmy Cię przeprosić za to, że straciłaś prezent od taty. - powiedział, niepewnie się do niej uśmiechając.
           -Choć to nie to samo, to mamy dla Ciebie podobny. - dodał Robert wyciągając w jej kierunku zapakowany prezent. Również Andreas skierował bukiet kwiatów w jej stronę. W jej oczach zalśniły łzy, które wywołał gest ze strony jej kolegów.
            -Dziękuję. - wyszeptała, przyciskając do klatki piersiowej piękny, bogaty bukiet czerwonych róż. -Dziękuję. - powtórzyła nieco głośniej, po czym na policzku każdego z nich złożyła przelotnego całusa.
           -No, a my to kwiatów nigdy nie dostaniemy. - stwierdziła Andrea uważnie przyglądając się całej sytuacji.
           -Trzeba się już do tego przyzwyczaić, że nam trafiły się najbardziej upośledzone egzemplarze. - rzuciła Julia wzdychając głośno, czym rozśmieszyła swoje przyjaciółki.

      
~ 08.12.2017 r. ~ 

           -Andrea. - Gregor stanął tuż przed blondynką, która właśnie fotografowała piękne promienie słońca zapraszające niemiecką skocznię do zmysłowego tańca. Uśmiechnęła się do przyjaciela szeroko, napotykając na jego lekki uśmiech.
           -Co się stało Gregorku? - zapytała.
           -Zrobisz kilka zdjęć i filmików na mojego bloga? - spytał. 
           -Oczywiście. - z uśmiechem uniosła kciuk do góry, co spotkało się z jego cichym rechotem. 
           -Wiesz, że się boję? - zapytał po chwili, opierając się o barierkę oddzielającą zeskok skoczni od wioski skoczków. 
           -Znam Cię nie od dziś. - stwierdziła. -Zauważyłam. - dodała po chwili, spoglądając na niego.
           -Nigdy się nie bałem, nawet jak Sandra mnie zostawiła. 
           -Zobaczysz, że wszystko się jakoś ułoży. -zapewniła go z delikatnym uśmiechem na twarzy.
           -Nie zostawisz mnie? - spytał, po chwili. 
   W oczach Gregora Andrea dostrzegła coś czego już dawno nie widziała. Smutek i ta niepewność, którą podkreślił jego gest. Jej dłonie zamknął w swoich a spojrzenie wbił w jej piękne tęczówki. Siostra Andreasa Koflera była dla niego kimś bliższym niż przyjaciółką, była powierniczką jego sekretów, tajemnic i największych problemów. Mógł dzwonić do niej o każdej porze dnia i nocy, a ona nigdy nie miała do niego pretensji. Traktował ją jak członka swojej rodziny, jak swoją młodszą siostrę. Miał nadzieję, że pomimo wszystko będzie ważną częścią jej życia i nigdy nie zostawi go na pastwę losu. 
             -Przecież się przyjaźnimy. - uśmiechnęła się niepewnie, delikatnie muskając palcami jego policzek. 
             -Uwielbiam Cię. - zaśmiał się. -Przytulisz swojego najlepszego przyjaciela? -zapytał.
             -A mam wybór? - przewróciła oczami, po czym wtuliła się w tors austriackiej legendy skoków narciarskich. 
Schlierenzauer oparł swoją brodę na czubku jej głowy a jego twarz nadal zdobił delikatny uśmiech. Cieszył go fakt, że może liczyć na sympatyczną blondynkę, dla której on sam zrobiłby dosłownie wszystko, bez chwili zawahania. 
             -Znasz siostrę Michaela? - spytała w pewnym momencie, kołysana w jego ramionach. Gregor zmarszczył brwi sięgając pamięcią do przeszłości.
             -Wydaje mi się, że z raz ją widziałem. A co? - zaskoczenie wkradło się na jego twarz, gdy usłyszał pytanie zadane przez blondynkę i do tego momentu z niej nie zniknęło. 
             -Tęskni za nią. - odpowiedziała. -Bardzo.
Gregor westchnął. Gdyby był na miejscu kolegi z kadry również by tęsknił. W końcu z tego co się orientował Sara była dla Michaela, jak dla niego Andrea. 
             -Zobaczysz, że Sara wróci szybciej niż się wszystkim wydaje. - odpowiedział, a swoimi słowami zaciekawił przyjaciółkę.
             -A mówiłeś, że widziałeś ją raz? - spytała, patrząc na niego podejrzliwie. Gregor jedynie zaśmiał się pod nosem. 
             -Ja tylko mówię, że jeśli ona tęskni za rodziną to wróci. - stwierdził. 
             -Tak myślisz? - spytała.
             -Ja jestem tego wręcz pewien. - powiedział uśmiechając się lekko do blondynki.
             -Idziemy do chłopaków? - Andrea posłała Gregorowi najpiękniejszy uśmiech jaki tylko posiadała w zanadrzu.
             -Idziemy. - objął ją ramieniem i wspólnie podążyli do małej kawiarni obok skoczni, w której ich przyjaciele ze skoczni popijali wyborne kawy i herbaty.
     W tym samym czasie, kilkaset metrów od kawiarni średniego wzrostu szatynka stanęła niczym naburmuszone dziecko, gromiąc swojego towarzysza wymowny spojrzeniem. Kontuzjowany, niemiecki skoczek rzucił jej natomiast wzrok przesiąknięty politowaniem. Nie rozumiał dlaczego dziewczyna zareagowała właśnie tak, gdy wyjawił jej cel ich wspólnej wycieczki.
Westchnął, ubolewając nad charakterem Glorii Schlierenzauer. W Freyung zamieszkała na początku listopada, jako jego współlokatorka pod dyplomatycznym naciskiem jej młodszego brata. Na samo wspomnienie rozmowy z Gregorem, Severin zaśmiał się pod nosem. Nigdy nie sądził, że Schlierenzauer może być tak zdesperowany i zdecydowany względem swojej starszej siostry, choć w gruncie rzeczy odkąd poznał rodzeństwo Schlierenzauerów spojrzał inaczej na więzi jakie powinny panować między rodzeństwem.
         -Gloria błagam Cię, nie zachowuj się jak mała dziewczynka. - rzucił w jej stronę wymowne spojrzenie.
         -Powiedziałam Ci, że nie pójdę do tej hołoty! - warknęła, tupiąc nogą co nieco rozbawiło Freunda.
         -Tam jest Gregor. - zauważył, unosząc brew ku górze.
         -Właśnie dlatego to hołota. - odpowiedziała. -Powiedziałam, że nie pójdę to nie pójdę! - dodała, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Severin podniósł głowę do góry i spojrzał błagalnie w niebiosa.
         -Wiesz co? W tym momencie mnie to nie interesuje! - odrzekł szeroko uśmiechnięty i przerzucił sobie Austriaczkę przez ramię za nim ta zdążyła zareagować. Nie robiły na Niemcu wrażenia nawet siarczyste epitety jakimi go obrzucała, czy mocne uderzanie w plecy pięściami. Freund miał tylko jeden cel i zamierzał go zrealizować.
        -To Severin? - zapytał Wellinger, gdy w odległości za szybą kawiarni dostrzegł znajomą postać. Większość skoczków obecnych w kawiarni powiodła za nim wzrokiem i ze zmarszczonymi brwiami zastanawiała się, czy młody Niemiec, aby nie potrzebuje wizyty u okulisty. Jakie było ich zdziwienie, gdy każdy z nich rozpoznał największego nieobecnego sezonu, jednak najbardziej ciekawiło ich to, kim była osoba, która wierzgała nogami, przerzucona przez jego ramię.
        -Ale kim jest ta dziewczyna? - zapytał Markus.
        -Skąd wiesz, że to dziewczyna? - spytał z dziwnym błyskiem w oku Tande.
        -Ogarnij się idioto! - warknął Robert, uderzając młodszego kolegę w tył głowy.
        -A to za co? - spytał Daniel.
        -Za bycie debilem numer jeden w Norwegii. - skwitował Andreas Stjernen, uśmiechając się szeroko do młodszego przyjaciela.
         -A to przypadkiem nie jest Gloria? - zapytała Andrea dostrzegając charakterystyczną, kremową czapkę należącą do siostry Schlierenzauera.
         -Jest duże prawdopodobieństwo, że to Gloria. - odpowiedział spokojnie austriacki skoczek.
         -Ona z nim mieszka, nie? - spytała, opierając się o Gregora i wyglądając przez oszkloną ścianę.
         -Mieszka i dziwne, że jeszcze go nie zabiła. - stwierdził. - Mnie to by już dawno w nocy poduszką udusiła, albo gardło poderżnęła. - dodał po chwili namysłu. Kofler spojrzała na niego wzrokiem pełnym politowania. Lubiła jego siostrę i nie znosiła, gdy ten tak o niej mówił.
         -Tobie to i ja bym to zrobiła. - mruknęła.
         -Oni są razem? - zapytał zaciekawiony Markus. Już dawno nie rozmawiał ze swoim kolegą z reprezentacji.
         -Nie, ona tylko jest jego lokatorką. - stwierdził, w momencie, w którym w kawiarni pojawił się Severin ciągnący za sobą zdecydowanie nie będącą w humorze szatynkę.
         -Siostrzyczko moja kochana... - Gregor z szerokim uśmiechem i szeroko otwartymi ramionami podszedł do swojej siostry, która jedynie rzuciła mu nienawistne spojrzenie. -Że ty stary jeszcze jej nie zamordowałeś? Jakbym miał z nią przebywać dzień w dzień to bym nie wytrzymał. - zwrócił się tym razem do Freunda, który postanowił nie reagować uśmiechem na jego komentarz będąc niepewnym konsekwencji.
         -Uważaj, bo Cię na wigilii otruje. - zagroziła.
         -Wpuszczać Cię do kuchni to jak wziąć brykiet i podpalić go pod dystrybutorem na stacji benzynowej. - bąknął i gdyby nie refleks Hayböcka, Schlierenzauer byłby już za pewne sztywny.
         -Michael puść mnie! - warknęła.
         -Chcesz za zabójstwo siedzieć w pierdlu przez dwadzieścia pięć lat? - spytał blondyn wbijając w Glorie swoje spojrzenie.
         -Poćwiartowałabym go i zakopała w Vikersund i nikt by mi nic nie udowodnił. - bąknęła. Andrea wiedząc, że ta sytuacja może potoczyć się zupełnie inaczej niż by tego chcieli, postanowiła zareagować.
         -To ja Cię porywam do dziewczyn. - rzuciła szybko i nim Gloria zdążyła mrugnąć została pociągnięta do wyjścia z kawiarni.
         -Dlaczego? - zapytała zaskoczona szatynka.
         -Nie bądź podła, przecież jesteście świetnym rodzeństwem. - stwierdziła Andrea, chwytając dłoń starszej od siebie kobiety.
         -Wiem, ale nie lubię gdy próbuje układać mi życie. - wyszeptała, niepewnie na nią spoglądając. Miała mu za złe to, że załatwił jej mieszkanie z Severiniem. Była jego starszą siostrą a czasami miała wrażenie, że to ona jest jego młodszą siostrą. Ale choć miała mu to za złe, to wiedziała, że bez niego jej życie nie byłoby takie samo jak teraz.
         -Mi też pomógł, dzięki niemu jestem tutaj i spełniam się jako fotograf. On chcę, żebyśmy były szczęśliwe, może to wszystko robi celowo. - Kofler uśmiechnęła się do Glorii delikatnie. Życie ich nie oszczędziło, co ukrywały a z czego zwierzały się tylko tym, którym ufały. Gregor był ich życiowym bohaterem i to musiały przyznać.
         -To poznasz mnie z Sonią? - zapytała po chwili Schlierenzauer, na co Andrea szeroko się uśmiechnęła. Za każdym razem gdy Kofler dzwoniła czy to do niej, czy Kristiny, czy swojego brata to zawsze podczas rozmowy pojawiała się postać polskiej serwisantki, Sonii Gąsienicy. Po jej opowieściach, chciała ją poznać z nadzieją, że może nawet się zaprzyjaźnią.
          -Oczywiście! - Andrea szeroko uśmiechnęła się do Glorii, po czym razem z nią skierowała się do hotelu, w którym Sonia wraz z Julią i Rose oddawały się chwilom wolnego czasu.
         
      
             
○○○

Witajcie!!!

     Pojawiam się z dziesiątką! 😃 Co prawda z poślizgiem - co jest u mnie normą w przypadku braku czasu - ale mam nadzieję, że będziecie komentować i oceniać postępowanie co niektórych bohaterów. 
  Sezon skoków jutro się skończy, ale moje opowiadanie jeszcze trochę potrwa i was nim pomęczę. 😅 Tak jak mam w zwyczaju opinii na temat swoich wypocin nie wygłoszę, pozostawię to wam. 
  Pozdrawiam was bardzo gorąco i do następnego.😉

Ps. Przepraszam za wszystkie błędy.




Znalezione obrazy dla zapytania severin freund gregor schlierenzauer



Komentarze

  1. Tak jak poprzednie rozdziały i ten przeczytałam z wielką przyjemnością. Twoje opowiadanie jest po prostu genialne, masz wyjątkowo lekkie pióro , a dodatkowo świetnie konstruujesz postacie, którym po prostu aż chce się kibicować.
    Co do samego rozdziału, to zaczniemy od Austriaków. Docinki Gregora były genialne. Od razu wiedziałam, że Andrea nie będzie się nudzić z chłopakami. Zresztą jak można się nudzić z taką wesołą gromadką? :D
    Widać od razu, że Sonia ma problem. Może nie wielki, ale problem. Andreas wpadł jej w oko i coś czuję, że prędko z niego nie wypadnie. Dobrze, że Polka pomogła Norwegom z tabletem Rose. To się ceni. Oczywiście, dobrze też, że skoczkowie pomyśleli o rekompensacie, bo inaczej byłoby nieciekawie. Myślę, że teraz Rose zacznie czuć, że przynależy do drużyny.
    Dobrze, że Gregor ma Andree, a Andrea Gregora. Każdy potrzebuje mieć takiego przyjaciela, któremu jest wstanie bezgranicznie zaufać.
    Ostatnia scena z Glorią równie genialna co pozostałe. Naprawdę, nieźle się uśmiałam, czytając o jej utarczkach z skoczkami. Na razie ma ich dość, co jest oczywiste, ale czuję, że przy wsparciu pozostałych dziewczyn, wkrótce może się zrobić ciekawie.
    Ode mnie to tyle. Pozdrawiam i weny życzę.
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz z całego serducha! ♥
      Cieszę się, że rozdział - jak i całe opowiadanie na razie Ci się podoba.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Miło ze strony Andreasa i Roberta, że postanowili odkupić tablet Rose i przeprosić ją. Ten gest na pewno wiele dla niej znaczył. Dzięki niemu, być może już niedługo w pełni poczuje się członkiem zwariowanej norweskiej drużyny. 😊
    Sonia zaczyna coraz częściej myśleć o Andreasie i choć na razie stara się bronić przed jakimiś głębszymi uczuciami. To kto wie, jak ich relacja potoczy się dalej. 😉
    Dobrze, że Gregor może liczyć na Andreę. A ona na niego. Taka przyjaźń to prawdziwy skarb.
    Zaskoczyło mnie, że Gloria jest współlokatorką Severina. Ale może, akurat jego towarzystwo dobrze na nią wpłynie. I pomoże uporać się z wydarzeniami z przeszłości. Mimo, że jej brat ją złości, to widać że martwi się o nią i stara jakoś pomóc.
    Rozdział, jak zawsze był świetny. 😊
    Czekam już na następny, życząc dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Cieszy mnie fakt, że zwroty akcji Ci się podobają. ☺
      Pozdrawiam bardzo gorąco i do następnego. ☺♥

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty