11. "Znowu wpadłeś na Sonie?"
Szwajcaria.
16.12.2017 r.
-Znowu wpadłeś na Sonię? - Robert spojrzał na Andreasa znad czytanej książki.
Westchnął widząc jego niezbyt ciekawą minę. Odkąd w ich życiu pojawiła się przemiła Polka, nie poznawali Stjernena, który ewidentnie poczuł do niej coś więcej niż przyjaźń.
-A skąd ty to niby wiesz? Co ja przezroczysty jestem? - rzucił nieco podniesionym głosem. O swoich rozterkach miłosnych nie chciał z nikim rozmawiać. Życie mu się komplikowało a swoich przyjaciół nie chciał tym obarczać.
-Ja po prostu Cię znam. Zapytaj Fannisa albo Toma, powiedzą Ci to samo co ja. - odpowiedział mu marszcząc brwi. Osobiście uważał, że Andreas powinien znaleźć sobie partnerkę i po prostu być szczęśliwy.
-Lubię ją. - westchnął, kapitulując. Przysiadł na łóżku, na którym dotąd siedział Robert. Postanowił się komuś wygadać a Johannson był dla niego gwarancją dobrej rady i co najważniejsze tajemnicy.
-I co Ci w tym przeszkadza? - zapytał. -Jesteś sam a z Elizabeth łączy Cię jedynie Elle. - dodał. Gdy Andreas poinformował ich o rozstaniu z Elizabeth byli lekko zaskoczeni. Jednak fakt, że Ci zostali przyjaciółmi nieco ich podbudował.
-Właśnie, chodzi o Elle. - mruknął.
Sonia mu się podobała i za każdym razem gdy próbował się do tego przed samym sobą przyznać, włączała mu się czerwona lampka informująca go o tym, że Gąsienica może go odrzucić na wieść o dziecku.
-Myślisz, że Sonia nie chciałaby Cię bo masz dziecko? - zapytał, nieco zszokowany jego stwierdzeniem Robert.
-Bo mam dziecko i matkę tego dziecka. - Andreas spojrzał na przyjaciela spojrzeniem przepełnionym strachem. Nie wiedział w jaki sposób miałby porozmawiać z Sonią, a w jaki z Elizabeth. Chciał być szczęśliwy i miał dziwne przeczucie, że u boku Polki mógłby znaleźć szczęście.
-Stary, ty po prostu chcesz, żeby Twoja córka była szczęśliwa. Każda dziewczyna to zrozumie. - Robert uśmiechnął się do niego nikło, ale przyjaźnie. Od początku sezonu zdążył już poznać Sonię i wiedział, że jest wyjątkowo pozytywną osobą.
-Nie wiem już. Muszę to wszystko przemyśleć. - westchnął.
-To myśl, a ja pójdę się przejść. - Robert odłożył książkę na swoją szafkę nocną i posyłając przyjacielowi uśmiech opuścił ich wspólny pokój. Chciał dać mu czas na myślenie.
Wychodząc z pokoju na korytarzu wpadł na zamyśloną Sonię z dziwnie podkrążonymi i czerwonymi oczami.
-Hej. - Robert lekko się do niej uśmiechnął, co Polka odwzajemniła. Od kilku dni dużo pracowała, mało sypiała, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. On również to zauważył i od razu zaniepokoił się jej wyglądem. Choć dziewczyna nie była członkinią ich kadry, to widywali się co tydzień a przy tym nie sposób nie zawiązać bliższych znajomości, takich które po pewnym czasie mogą zmienić się w prawdziwą przyjaźń. -Wszystko w porządku? - spytał, gdy Sonia stanęła obok niego. Ta uśmiechnęła się niepewnie. Dobrze wiedziała, że jej znajomi widzą co się z nią dzieję, jednak postanowiła przywdziać dobrą minę do złej gry z nadzieją, że sama rozwiąże piętrzące się problemy.
-Tak. Po prostu się nie wyspałam. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Wiesz jak coś, to wal śmiało. - zasugerował, klepiąc ją lekko po ramieniu.
-Jasne, dzięki. - uśmiechnęła się blado. Jego słowa dały jej otuchę i dodatkową siłę do tego, żeby zawalczyć o swoje życie. -Będę lecieć, mam jeszcze trochę papierkowej roboty. -rzuciła, cmoknęła Norwega w policzek i szybkim krokiem zbiegła po schodach prowadzących na pierwsze piętro, na którym znajdował się pokój trenera reprezentacji Polski. Robert odprowadził ją wzrokiem, po czym cicho westchnął i skierował się do holu, żeby udać się na zaplanowany wcześniej spacer.
Gdy opuścił hol hotelu, zapiął swoją kadrową kurtkę i gdy podniósł wzrok dostrzegł Rose rozmawiającą z mężczyzną, z którym sądząc po jej gestach rozmawiać nie chciała.
-O czym ty chcesz rozmawiać?! - warknęła wyrywając dłoń z jego stanowczego uścisku. Kristian zniszczył jej życie i nie zamierzała nawet na chwilę o tym zapomnieć. Zbyt dużo przez niego wycierpiała i przepłakała.
-O nas. - odpowiedział, pewnym głosem.
-Chyba sobie kpisz?! Zniszczyłeś moje marzenia, plany na przyszłość i chcesz być obecny w moim życiu?! - warknęła głosem przepełnionym jadem, wbijając w niego pełne wyrzutu spojrzenie.
-Rose to miało być inaczej... - westchnął, uśmiechając się do niej słodko. Jednak, to już dawno nie działało na byłą skoczkinię narciarską. Zbyt dużo rzeczy w jej życiu się zmieniło, żeby nadal dawała się złapać na sztuczki mężczyzn, którzy w ostateczności łamali jej serce i niszczyli ułożone życie.
-Zniknij z mojego życia, tym razem na zawsze. - w jej głosie nie było zawahania. W jej prośbie było całkowite przekonanie, co do decyzji, którą podjęła kilka lat wcześniej.
-Kocham Cię... - chwycił jej dłoń, a ustami musnął jej policzek mając nadzieję, że i tym razem mu wybaczy, ulegnie i znów będzie częścią jego życia.
-Nie dam się oszukać Kristian.
-Kochanie ... - uśmiechnął się lekko, kolejny raz muskając jej policzek swoimi ustami.
-Nie mów do mnie tak! - warknęła robiąc krok w tył.
-Przecież wiem, że ... - niestety nie dane mu było dokończyć zdania, gdyż tuż za jego plecami wyrósł Robert Johansson.
-Jakiś problem?
-Rozmawiam ze swoją dziewczyną. - zakomunikował z uśmiechem Kristian.
-Nie jestem Twoją dziewczyną! - wysyczała, przez zaciśnięte zęby mrużąc oczy.
-Nie słyszałeś co Rose powiedziała? - zapytał Johansson a na jego twarzy wykwitł tryumfalny uśmiech.
-Ja tak łatwo nie odpuszczam. Jeszcze się spotkamy. - ostrzegł, wbijając w jej klatkę piersiową kwiaty, które zamierzał jej wręczyć. Rose jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się za odchodzącym gdzieś w kierunku centrum Engelbergu, Kristianie. W jej głowie kotłowały się przeróżne myśli, ale każda utwierdzała szatynkę w przekonaniu, że postąpiła słusznie odtrącając mężczyznę, który zniszczył jej marzenia i o mały włos nie zrobił z niej kaleki, a może i nie odebrał jej życia.
-Wszystko w porządku? - spytał Robert uważnie obserwując lekarkę reprezentacji. Choć przez dłuższą chwilę pozwalał jej na błąkanie po myślach, to jednak wolał upewnić się, czy z nią aby wszystko w należytym porządku. Zdążył już ją polubić i nie chciał, żeby coś było nie tak.
-Tak. - odpowiedziała niepewnie.
-Przecież widzę, że nie. Trochę się znamy, więc nie tak łatwo mnie oszukać. - rzucił jej wymowne spojrzenie a ona swoim uważnie go obserwowała. Jednak spuściła wzrok, bawiąc się swoimi dłońmi.
-Mogę się przytulić? - zapytała po chwili milczenia, nieco nie pewnie na niego spoglądając.
-Możesz. - odpowiedział, lekko się do niej uśmiechając.
W jej oczach nadal szkliły się łzy, które zalśniły po spotkaniu z byłym narzeczonym. Tamten etap życia miała już za sobą i zamierzała definitywnie odkreślić go grubą, czarną kreską.
Johanson niepewnie przytulił lekarkę do swojej klatki piersiowej. Polubił ją a gdy widział jej łzy, coś w nim pękało.
-Uszkodził moje narty... - powiedziała w pewnym momencie. -Tata podsłuchał jego rozmowę z moją przyjaciółką. Byłam na belce, gdy po prostu wujek kazał mi z niej zejść mimo zielonego światła. - dodała, mocniej wtulając się w jego klatkę piersiową. Jego miarowe bicie serca pozwoliło jej na znalezienie w sobie na tyle siły, żeby otworzyć się przed miłym skoczkiem.
-Skakałaś? - spytał lekko zaskoczony, tym co od niej usłyszał. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ta drobna dziewczyna wtulona w jego klatkę piersiową mogłaby oddawać się jego pasji. Pasji, która przysłania całe jego życie.
-Trzy lata. - wyszeptała, ocierając jego kurtkę, na której wylądowało kilka jej łez.
-Nie tęsknisz? - zapytał, gdy ich spojrzenia się spotkały.
-Tęsknię, ale strach nadal mnie paraliżuje. - uśmiechnęła się niepewnie.
Wszystkie wspomnienia z lat, w których spełniała swoje marzenia wywoływały na jej twarzy szeroki uśmiech. Sądziła, że zawsze będą go wywoływać. Los jednak chciał, że pewnego dnia wszystko się skończyło i nie zapowiadało się na rychły powrót do przeszłości.
-Czy ja wiem czy jest za czym? - Robert zmarszczył brwi wpatrując się w Rose. -Wszyscy mają nas za wariatów i debili, których podnieca skakanie na dwóch deskach. - odpowiedział, sprawiając, że Rosalinda zaśmiała się cicho.
-Ale jesteście mili i nawet przystojni. - zauważyła.
-Obrażasz mnie, czy jednak komplementujesz? - zapytał, rzucając jej wymowne spojrzenie.
-Coś pomiędzy? - zasugerowała.
-Lubię gdy się uśmiechasz, wiesz? - zakomunikował, wywołując na jej twarzy niepewny uśmiech.
Po kolacji Andrea i Sonia siedziały na sofie w pokoju tej pierwszej. Austriaczka po rozmowie z nieco zaniepokojonym przyjacielem Polski, Stefanem Hulą postanowiła zająć się sprawą, która tak bardzo mu ciąży. Ona sama również zauważyła dziwne zachowanie Gąsienicy, jednak sądziła, że jest przewrażliwiona a Sonia najnormalniej w świecie jest zapracowana i stąd podkrążone oczy, czy zamyślony wzrok. Jednak gdy przed kolacją usłyszała niepokojącą rozmowę telefoniczną szatynki postanowiła zainterweniować. I choć język polski znała jedynie pobieżnie, w stopniu mniej niż komunikatywnym, to i owo udało jej się wychwycić i niestety nie było to nic, co mogłoby pozwolić jej odetchnąć z ulgą.
-Powiesz mi co się dzieję, czy mam przeprowadzić swoje śledztwo? - spytała prosto z mostu, nie zamierzając owijać w bawełnę. Dostrzegła wzrok Sonii, która jakby nieco przygasła słysząc zadane przez Austriaczkę pytanie. Miała nadzieję, że nikt nie poruszy tego tematu. Niestety pomyliła się.
-Myślałam, że sama dam radę się z tym uporać... - odpowiedziała, niepewnie patrząc na siostrę Andreasa Koflera. Kilku rzeczy z jej życia nie wiedzieli nawet jej rodzice, czy Stefan. Sama nie potrafiła się w nich odnaleźć, choć udawała, że tak jest. Najwyraźniej nawet z udawaniem jej nie wychodziło.
Blondynka uważnie obserwowała twarz Polki, która co kilkanaście sekund zmieniała swój wyraz. Dawało to idealne odzwierciedlenie bitwy jaka toczyła się w jej umyśle. -Nie dałam rady. - dodała, wzdychając ciężko. Długo myślała nad tym, jak wyjść z patowej sytuacji niestety żadne rozwiązanie nie chciało pojawić się w jej głowie.
-Masz mnie i zrobię wszystko, żeby Ci pomóc tylko powiedz mi o co tu chodzi? - Andrea bardzo martwiła się o Sonię, czego nie ukrywała a co było widoczne gołym okiem.
Gąsienica uśmiechnęła się bardzo niepewnie. Wierzyła, że z pomocą Andrei uda jej się pozbyć problemu, który zatruwał jej normalne funkcjonowanie.
-Poznałam Arka pięć lat temu. Zakochałam się..., ale to co było między nami szybko przerodziło się w coś dziwnego...
-Co masz na myśli? - Andrea wychwyciła zawahanie w głosie Sonii i tępo wbity przed siebie wzrok.
-Zaczął być nienormalnie zazdrosny, sprawdzał mój laptop, wiadomości, połączenia. Śledził mnie, a ja zaczęłam się go bać... - urwała, a w jej oczach zaszkliły się łzy. -Za radą kolegi ze studiów poszłam na policję, opowiedziałam wszystko...
-I co było dalej? - Kofler była ciekawa dalszego rozwoju sytuacji.
-Zrobili prowokację. Uderzył mnie, zamknął w łazience i gdyby wtedy się spóźnili, może nigdy byśmy się nie poznały. Wyszedł z pierdla i chcę zemsty. - dodała, wywołując szok na twarzy blondynki.
Andrea tego zdecydowanie się nie spodziewała. Nie sądziła, że Sonia może mieć za sobą taką przeszłość. Zawsze myślała, że tylko ona tak źle w życiu trafiła teraz jednak zmieniała na ten temat zdanie. Ona aż tak źle nie miała.
Przybliżyła się do szatynki, siadając w taki sposób, że stykały się kolanami. Chwyciła jej dłonie, zamykając w swoim ciepłym uścisku. Coś w głowie nie pozwalało jej postąpić inaczej niż pomóc Gąsienicy.
-Damy radę. Powiesz o wszystkim Stefanowi, chłopakom, rodzicom. Moi Austriacy w większości są policjantami będą Cię mieć na oku. Pomyślimy, znajdziemy jakieś rozwiązanie. Poradzimy sobie, będzie dobrze. Rozumiesz? - Sonia jedynie pokiwała niepewnie głową, słuchając nieco zdenerwowanego głosu blond przyjaciółki.
-Na pewno? - spytała drżącym głosem.
-Na pewno. - zapewniła ją Andrea, uśmiechając się do niej lekko, ale pewnie.
Obie spojrzały na drzwi, gdy rozległo się do nich ciche pukanie.
-Proszę.
Gdy drzwi cicho skrzypnęły, w pokoju pojawiła się osoba Manuela Fettnera. Na twarzy austriackiego skoczka gościł lekki uśmiech, który ewidentnie przygasł, gdy dostrzegł zaczerwieniałe oczy Sonii. Lubił ją, ale chyba jak większość skoczków narciarskich.
-Wszystko w porządku? - spytał, kierując swoje pytanie do Polki, która otarła policzek rękawem swojej bluzy, po czym uśmiechnęła się do niego ciepło. Nie chciała, żeby również i on martwił się jej stanem.
-W porządku.
-Mam coś dla was dziewczyny. - oznajmił, a na jego twarzy na powrót wyrysował się szeroki i uroczy uśmiech.
-O, co ty możesz dla nas mieć? - zapytała, zaciekawiona jego stwierdzeniem Andrea.
-Zaproszenie. - odpowiedział, machając jej przed nosem dwiema kolorowymi kopertami.
-Zaproszenie? - zapytała zaskoczona.
-Chciałem oświadczyć się Stephanie. - oznajmił. -Chłopaki podrzucili mi sylwester, więc postanowiłem, że oświadczę się jej w Garmisch. - dodał.
Andrea rzuciła Sonii porozumiewawcze spojrzenie.
-Super!!! - krzyknęły obie, zaskakując Fettnera.
-A pomogłybyście mi w organizacji przyjęcia? - spytał niepewnie.
-Siostra Julii się tym zajmuje, ona pomoże Ci najlepiej. - oznajmiła Andrea, a Manuel mógł odetchnąć z ulgą.
-Dziękuję wam. Pójdę z nią porozmawiać. - powiedział i zniknął z pokoju Austriaczki sprawiając, że obie wybuchnęły głośnym śmiechem.
-Idziemy na górę, chłopaki za pewne świetnie się bawią? - Andrea postanowiła kolejny raz odciągnąć złe myśli od Sonii.
-Idziemy.
Ostatni wieczór przed świętami, który mieli spędzić w całym gronie sprawił, że wszyscy bez wyjątku zameldowali się na ostatnim piętrze hotelu w dużej, przestronnej sali.
Tym razem jednak to Stoch i Hula brylowali przy stole do bilarda a Żyła i Kot łypali na nich morderczym spojrzeniem. Wellinger z Eisenbichlerem mierzyli się na konsoli poddając się swojej słabości do piłki nożnej, natomiast reszta ekipy albo grała w karty, albo rozwiązywała krzyżówki, czy po prostu wymieniała się pełnymi humoru historiami.
Alexander Stöckl siedział na kanapie i chwilę po ósmej obok niego pojawiły się Sonia i Andrea z szerokimi uśmiechami przysiadając się do niego. Julia Wanke, która przyszła razem z Manuelem Fettnerem, po tym jak skonsultowała się ze swoją siostrą w związku z sylwestrową zabawą, która tym razem miała być niespodzianką dla ukochanej Austriaka, przysiadła się do nich zajmując miejsce obok Sonii.
-Odpoczniecie sobie chociaż od nas przez święta. - podrzucił trener reprezentacji Norwegii.
-Ja to raczej nie, te matoły z Austrii zwalą się na łeb mojego brata w drugi dzień świąt. - oznajmiła, z niezbyt ciekawą miną twarzy. Sonia zaśmiała się cicho, zupełnie tak jak Julia gdy usłyszała komentarz blondynki.
-No tak. - westchnął Stöckl, po czym zmarszczył brwi dostrzegając swoich zawodników podążających w ich kierunku z trzema talerzami przeróżnych kanapek. Zaskoczony, sięgnął pamięcią i nigdy nie odnotował czegoś podobnego.
-Częstujcie się. - oznajmił Andreas Stjernen stawiając duży talerz na drewnianym stoliku. Robert i Anders poszli jego śladem. Daniel, Johann i Rose natomiast pojawili się w sali ze szklankami i dzbankami pomarańczowego, jabłkowego i owocowego soku oraz kilkoma butelkami wody mineralnej.
-A co to za święto? - zapytał podejrzliwie Stöckl. Miał dziwne przeczucie, że coś się święci, albo o czymś zapomniał.
-Żadne. Jeść nam się zachciało i postanowiliśmy się ze wszystkimi podzielić. - oznajmiła Rose, uśmiechając się przyjaźnie do trenera.
Każdy ze skoczków z uznaniem spojrzał na norweskich kolegów. Byli pełni podziwu, zaskoczeni i bardzo wdzięczni.
Michael i Maciek, którzy jako jedni z ostatnich postanowili skosztować dzieła przyjaciół wyciągnęli dłonie w kierunku tej samej kanapki.
-Ja pierwszy ją upatrzyłem. - oznajmił Maciek, a na jego słowa wszyscy w pomieszczeniu zanieśli się niepohamowanym śmiechem.
○○○
Witajcie!!!
Pojawiam się po dość długiej przerwie, za co bardzo was przepraszam. Nie mam nic sensownego na swoje usprawiedliwienie, więc nie będę się usprawiedliwiać.
Mam jednak nadzieję, że następny nie będzie aż tak odległy w czasie.
W komentarzach zostawiajcie swoją opinię.
Pozdrawiam gorąco i widzimy się z następnym.
Nie ważne, że rozdział pojawił się później niż zakładałaś. Najważniejsze, że w ogóle jest! 😊
OdpowiedzUsuńWidzę, że każda z bohaterek nie ma, jak na razie szczęścia w miłości. Każda ma za sobą mniej lub bardziej burzliwe rozstanie... Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
Andreas jest coraz bardziej zainteresowany rozwinięciem jego relacji z Sonią.
Równocześnie przede wszystkim myśli o swojej córeczce. Mimo wszystko kibicuję tej dwójce. Zwłaszcza, że Sonia przechodzi teraz nerwowy okres. Tej były chłopak, bardzo mnie niepokoi. Oby tylko nic jej nie zrobił, chcąc się zemścić za pobyt w więzieniu.
Dobrze, że dziewczyna może liczyć na pomoc Andrei i innych. Na pewno dzięki ich wsparciu, będzie jej dużo łatwiej poradzić sobie ze strachem i niewiedzą, czy aby na pewno jest bezpieczna.
Na koniec zostawiłam sobie Rose. Bardzo dobrze, że odprawiła Kristiana z kwitkiem. To, co chciał jej zrobić jest po prostu niewybaczalne. Powinien ponieść za to jakaś karę, a już na pewno nigdy więcej się do niej nie zbliżać.
Czekam na następny rodział z dużą ciekawością, jak to wszystko się dalej potoczny. 😊
Dziękuję Ci kochana za wyrozumiałość i za to, że tu jesteś.
UsuńCieszę się, że choć ten rozdział aż tak komediowy nie jest, to mimo wszystko się spodobał.
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
Pozdrawiam gorąco.
Buziaczki.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo się tu pojawi.
Dzięki za komentarz.
Usuń