4. "Uważaj jak dobierasz słowa słonko. Ego im wzrośnie i będzie problem z ich ogarnięciem."

Polska.
październik 2017 r.


   Kamil Stoch zaparkował swojego białego mercedesa na jednym z niewielu wolnych miejsc parkingowych, pod Warszawską Akademią Wychowania Fizycznego. Z rozmowy z mamą Marysi,  wiedział, że jego kuzynka ma obecnie zajęcia na uczelni. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała mu za złe tego, że przyjechał namawiać ją do tego, żeby rzuciła życie w Warszawie i wróciła w rodzinne strony. Towarzysząca mu jego żona Ewa, jedynie lekko chwyciła jego dłoń, która nadal opierała się o skórzaną kierownicę. Uśmiechnęła, dodając mu tym samym otuchy, mając jednocześnie nadzieję, że wszystko potoczy się po ich myśli. Bardzo lubiła Marysię i miała wrażenie, że podejrzenia jej bliskich nie są bezpodstawne, albo nie trafione.
-Idziemy? - spytał. Blondynka jedynie pokiwała mu lekko głową, po czym oboje opuścili samochód na zakopiańskich tablicach rejestracyjnych. 
Gdy przemieszczali korytarze gmachu AWF-u spotykali się z uśmiechami studentów, prośbami o autografy. Stoch nie odmawiał, ale jego wzrok skrupulatnie poszukiwał niewysokiej blondynki z pięknymi, błękitnymi oczami. To dla niej tu przyjechał i wiedział, że nie spocznie póki jej nie znajdzie. 
Pierwsza dziewczynę dostrzegła Ewa, po czym lekko stuknęła męża w ramię. Oderwał się od rozmowy z dwójką chłopaków patrzących na niego z szacunkiem i podziwem. Wskazała mu ruchem głowy na zamyśloną blondynkę z okularami korekcyjnymi w czarnych oprawkach na czubku głowy. Ubrana w długi, szary sweter i z kilkoma książkami przyciągniętymi do klatki piersiowej nie zwróciła uwagi na zamieszanie, które wywołał na korytarzu. Podniosła wzrok dopiero w momencie, w którym wpadła na Ewę. 
-Co wy tu robicie? - spytała zaskoczona. 
-Przyjechaliśmy po Ciebie. - odpowiedziała Bilan - Stoch z uśmiechem na twarzy. 
-Co? 
-Coś się dzieję i mnie nie oszukasz. Znam Cię nie od dziś. Wróć z nami do Zakopanego. - powiedział Kamil, delikatnie obejmując swoją dłonią jej nadgarstek. Spojrzała na niego i bacznie go obserwowała. Celowo unikała z nim częstych kontaktów czy to telefonicznych, korespondencyjnych czy nawet sms-owych. Wiedziała, że się czegoś domyśli, w końcu byli rodziną i znali się praktycznie na wylot.
-Niby co się dzieję? - zapytała.
-Twoja mama się martwi, moja się martwi, ja się martwię. - powiedział stanowczo.
-Nie musicie. - odpowiedziała, wyswobodziła się z jego uścisku i wybiegła. Zaskoczyła swoim zachowaniem wszystkich. Studentów, wykładowców, Kamila, Ewę, ale również Klarę jej najlepszą przyjaciółkę, współlokatorkę i jedyną osobę, która znała go osobiście.
-Pójdę za nią. - powiedział, stanowczy uścisk Klary na jego nadgarstku sprawił, że zatrzymał się w pół kroku.
-Lepiej będzie jak ja z nią porozmawiam. - powiedziała, wykrzywiając usta w bardzo delikatnym uśmiechu.
-Pójdę z Tobą. - zaproponowała Ewa. Klara przystała na jej propozycję i obie skierowały się śladem młodej blondynki. Były zdziwione jej reakcją, zachowaniem. Klara, która na co dzień spędza z nią czas bardzo zdziwiła się zachowaniem przyjaciółki. 
-Myślisz, że uda nam się ją przekonać? - zapytała Ewa, gdy opuściły budynek Akademii.
-Mam nadzieję. - odpowiedziała Gazda. -Sama już pomału mam dość Warszawy. - zaśmiała się dodając. Ewa poszła w jej ślady. Bardzo lubiła przyjaciółkę kuzynki męża. Obie były normalnymi dziewczynami. Tak ciekawymi, sympatycznymi i pomocnymi. 
Idąc wyłożoną kamieniami ścieżką, rozglądały się uważnie za Marysią, zobaczyły ją skuloną pod rozłożystym dębem, który przygotowywał się do zgubienia kolorowych już liści. Spojrzały na siebie wymownie, po czym skierowały kroki w kierunku dziewczyny. 
-Mania co jest? Czemu tak zareagowałaś? - spytała Klara siadając obok Bachledy. Żona Kamila poszła w jej ślady, zajmując miejsce przy drugim wolnym boku. Studentka spojrzała na nie niepewnie.
-On mnie zdradził. Perfidnie wykorzystał, byłam naiwna... - powiedziała i wtuliła się w bok Klary. Gazda wiedziała, że jej przyjaciółka ma chłopaka, nie wiedziała jednak, że między dwójką studentów zaszły aż takie zmiany. Ewa spojrzała na Klarę zaskoczona, ta jedynie skinieniem głowy i kilkoma ruchami ust obiecała, że wszystko wyjaśni żonie Kamila nieco później. -Jeśli ja wyjadę, ty też wyjedziesz? - zapytała ze słyszalną prośbą w łamiącym się głosie. Prawdę mówiąc Gazdy w stolicy również nic nie trzymało, rozstała się ze swoim facetem, od którego chciała trzymać się jak najdalej.
-Wyjadę. - obiecała. Ewa Stoch uśmiechnęła się szeroko. Cieszyła się, że Kamil będzie mógł mieć kuzynkę tak blisko siebie. Wierzyła, że wszystko potoczy się szczęśliwie.


***

Austria
październik 2017 r.

-Zaniedbujesz pacjentów. - zauważyła Katherine uśmiechając się w kierunku Kristiny, która już ponad godzinę siedziała przy łóżku swojej przyjaciółki. Brigitte Hayböck, pozwoliła jej nieco nagiąć regulaminu i przesunąć pacjentów o godzinę. Dobrze wiedziała, że młoda lekarka i policjantka są dla siebie jak siostry i nie mogłaby żadnej z nich unieszczęśliwić. 
-Mam jeszcze dziesięć minut. - odpowiedziała. Müller zaśmiała się, lekko przyciskając dłoń do ramienia, w które została postrzelona trzy tygodnie wcześniej. Mogła odetchnąć głęboko, gdy wybudziła się ze śpiączki i zrozumiała, że kolejny raz udało jej się oszukać przeznaczenie i zadrwić ze śmierci.
-We wtorek wychodzę, będziemy miały mnóstwo czasu, żeby porozmawiać. - powiedziała. Blondynka westchnęła podnosząc się z metalowego krzesła. Nigdy nie lubiła zaniedbywać swoich obowiązków, ale przyjaźń z Kate była dla niej priorytetem, dla którego mogła zrobić wszystko. 
-Zajrzę jak będę po dyżurze. - dorzuciła, po czym zniknęła w korytarzu, mijając się z siostrą Gregora Schlierenzauera, Glorią, która razem ze Stefanie Langer postanowiła odwiedzić ulubioną policjantkę.
-Jak się czuje nasza bohaterka? - spytała starsza z kobiet wchodząc do sali należącej jedynie do Katherine. Ta zaśmiała się szczerze, witając się całusem z obiema kobietami. Cieszyła się, że wielu znajomych znajduje chwilkę i wpada do niej w odwiedziny. Nigdy nie sądziła, że może mieć tylu przyjaciół i Andreasa, który pomimo wszystko chciał jej pomóc, gdy wyjdzie ze szpitala. 
-Lepiej, o wiele lepiej. - odpowiedziała. Gloria przysiadła na krześle a Stefanie oparła swoje dłonie na jej ramionach i obie uważnie przyglądały się swojej bardzo dobrej znajomej.
-To dobrze. Jak wyjdziesz i oczywiście trochę odpoczniesz to robimy babski wieczór. - zaproponowała, a raczej narzuciła Langer, z której twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Kate polubiła ją od razu gdy Manuel Fettner przedstawił ją jako swoją ukochaną. Wtedy wydała jej się być cichą, skromną i niezbyt pewną siebie dziewczyną. Dwa lata związku z szalonym skoczkiem nieco ją zmieniły, ale nie tak jak chciałby sam zainteresowany.
-Okay. - zaśmiała się. Gloria spojrzała na Stefanie, która uniosła nieco brwi. Obie były bardzo pomocnymi i dobrymi dziewczynami przejmującymi się losem innych. Tym razem nie było wcale inaczej. 
-Co się dzieję? - spytała, wychwytując dziwne spojrzenia jakie przez chwilę wymieniały między sobą. Obie wbiły w nią swoje oczy, po czym cicho westchnęły. 
-Zamierzasz spróbować znów być z Andreasem? - zapytała wprost siostra Schlierenzauera. Katherine nie spodziewała się pocisku aż takiego kalibru ze strony młodszej od siebie dziewczyny. Błądziła wzrokiem od jednej do drugiej, mając nadzieję, że uda jej się uciec od odpowiedzi. Niestety nie zanosiło się na to.
-To nie takie proste dziewczyny. - odpowiedziała. Gloria wyraźnie chciała ciągnąć temat dalej, jednak Stefanie jej to uniemożliwiła, widząc wyraz twarzy byłej dziewczyny Koflera. Domyśliła się, że to nie jest łatwy temat i lepiej dać im rozwiązać sprawy samemu, bez ingerencji.
-Przyszłyśmy tu jeszcze w jednej sprawie ... to znaczy Gloria przyszła. - Stefanie zaciekawiła swoimi słowami Kate, która nigdy nie ukrywała ciekawości życiem jedynej córki małżeństwa Schlierenzauerów. Szatynka spojrzała najpierw na stojącą za nią przyjaciółką, później wzrok przeniosła na policjantkę. 
-Dostałam propozycję pracy w Niemczech. - oznajmiła.
-To świetnie! - ożywiła się Müller, uśmiechając się szeroko. 
-Waham się. 
-Dlaczego się wahasz? To dla Ciebie szansa, wybić się gdzieś gdzie będziesz mieć perspektywy. Poza tym kto wie, czy los nie wrzuci Cię w ramiona jakiegoś przystojniaka. - Kate spojrzała na nią wymownie, kończąc swoją wypowiedź. Stefanie uśmiechnęła się słysząc jej słowa a Gloria jedynie westchnęła. Propozycję pracy w Passau na uniwersytecie była spełnieniem jej marzeń. Zawsze chciała pracować w dużej bibliotece, w której będzie mogła przesiadywać godzinami i zagłębiać się w książkach, a z czasem może nawet awansować na stanowisko nauczyciela akademickiego. 
-Zabawne, bardzo. - fuknęła, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
-Teraz już rozumiem dlaczego Greg i Lukas tak na nią narzekają. - zauważyła Langer, wprawiając Katherine w śmiech, nad którym nie mogła zapanować.
-Widzę, że dobrze się bawicie dziewczyny. - Gloria podniosła się z krzesła, Stefani stanęła wyprostowana a napad śmiechu Kate zniknął w momencie, w którym usłyszała głos swojej lekarki. Brigitte Hayböck zaśmiała się widząc reakcję całej trójki. Westchnęła, kiwając zabawnie głową. -Gdybym ja tak działała na synów i męża to byłoby dobrze. - dodała, wyjmując z kieszeni długopis potrzebny jej do wypełnienia karty pacjentki. 
-Ma pani świetnych synów i miłego męża. - zauważyła Gloria, która dobrze znała braci Hayböck'ów i męża Brigitte, Josefa.
-Wiem Glorio wiem. - westchnęła. 
-Będzie miała pani trzy córki, gdy synowie znajdą te jedyne. - zauważyła Stefanie.
-Czyli nie prędko. - skomentowała kobieta, wywołując lekki uśmiech na twarzach całej trójki. Napisała coś na karcie, po czym z powrotem schowała do kieszeni długopis i przeniosła wzrok na dziewczyny towarzyszące pacjentce. -A tak z innej beczki, znacie Rose Pointner? - spytała. 
-Tak, to córka trenera Alexa. Odnalazł ją niedawno. - wytłumaczyła Schlierenzauer. 
-Lubicie ją? - zapytała. Obie pokiwały jej z aprobatą głową. Miały tę przyjemność kilka razy spotkać młodą hiszpankę i musiały przyznać, że bardzo ją polubiły.
-Tak. - odpowiedziały równocześnie.
-To dobrze, będzie naszą stażystką. Jest po studiach medycznych, internistka. - oznajmiła.
-Super. - powiedziała Gloria.
-Też tak sądzę. Odpoczywaj Kate, miłego dnia dziewczyny. - powiedziała i opuściła salę policjantki.
-Alex ma inną córkę? - spytała zaskoczona. Z Pointnerem zawsze miała dobry kontakt i nigdy nie słyszała o tym, żeby ten miał nieślubną córkę. 
-Ma na imię Rose, ma dwadzieścia pięć lat i jest bardzo fajna. Pokażemy Ci jej zdjęcia. - Müller uśmiechnęła się szeroko. Cieszyła się, że ma takie przyjaciółki jak one.

-Myślisz, że Kate wróci do Andreasa? - spytała Gloria, gdy razem ze Stefanie opuściły szpital, w którym od miesiąca leczyła się Müller. Langer spojrzała na Schlierenzauer dość niepewnym wzrokiem. Znała historię związku Koflera i Katherine, z opowiadań swojego narzeczonego i jego przyjaciół wiedziała, że wiedli sielskie życie, snuli wiele planów, które roztrzaskały się o ziemię w jednej chwili.
-Nikt z nas nie wie jak to będzie, ale trzeba wierzyć, że będą szczęśliwi. - skomentowała pochodząca z Turcji fotografka. Gloria jedynie westchnęła. Dla swoich przyjaciół zrobiłaby wszystko, nawet gdy musiała powiesić na włosku swoje życie prywatne.
-Kristina już kończy dyżur? - spytała Stefanie, gdy z Glorią przysiadły na drewnianej ławce przed szpitalem. Choć była już połowa października Austrię nadal nawiedzało piękne, czerwcowe słońce.
-Za kwadrans. - odpowiedziała Gloria, zakładając na czubek nosa okulary przeciwsłoneczne będące prezentem od jej najmłodszego brata. -Swoją drogą ona i Thomas też mącą w swoim życiorysie. - dorzuciła. Langer spojrzała na przyjaciółkę, lekko odwracając głowę w jej kierunku. Z byłą partnerką Morgensterna miała bardzo dobry kontakt, bardzo ją lubiła i wiedziała, że może liczyć na nią w trudnych chwilach.
-Akurat ich sytuacja nie należy do najłatwiejszych. Gdybym była na ich miejscu, też nie byłaby w stanie na nowo zaufać Manuelowi. - skomentowała Stefanie. Gloria jedynie westchnęła. Dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka ma rację, jednak Schlierenzauer znana była z tego, że chciała szczęścia swoich najbliższych.
-Masz rację, ale chciałabym, żeby byli szczęśliwi. - Gloria przeczesała swoje włosy, które tego dnia kaskadami opadały na jasną, pikowaną, jesienną kurtkę. Stefanie natomiast lekko uśmiechnęła się, po tym co usłyszała z ust przyjaciółki. Ona chciała tego samego.
-Zobaczysz, że jeszcze będą. - rzuciła w momencie, w którym Kristina z uśmiechem na twarzy stanęła obok ławki, na której siedziały.
-To co robimy, dziewczyny? Thomas zabrał Lily do siebie, więc mam dużo czasu dla siebie. - powiedziała Kristina. Gloria i Stefanie uśmiechnęły się szeroko i razem z blondynką skierowały się w kierunku samochodu Gregora, który stał na podjeździe.
-Schlieri w ogóle wie, że zabrałaś jego auto? - spytała podejrzliwie Kristina, gdy Gloria wyciągała kluczyki z kieszeni kurtki. Dwudziestoośmioletnia kobieta jedynie uśmiechnęła się szeroko, na co towarzyszące jej kobiety przewróciły zabawnie oczami.
-Czyli nie wie. - podsumowała Langer siadając na tylną kanapę terenowego audi.
-Podczas wakacji mu się przytyło, chociaż dziś ruszy dupę i poczłapie piechotą do warzywniaka. - rzuciła, wsiadając do auta.
-Przecież warzywniak jest cztery domy od was. - zauważyła Cerncic.
-No właśnie. - Gloria uniosła wysoko brwi, przekręcając kluczyk w stacyjce. Kristina jedynie westchnęła. Rodzeństwo Schlierenzauerów zaskakiwało ją na każdym kroku, choć znała ich od wielu lat. Westchnęła jedynie zapinając pas bezpieczeństwa. Obie ze Stefanie miały na względzie dość brawurową jazdę przyjaciółki.


następny dzień ...


   Stefan Kraft wrzucił do kosza stojącego w kącie łazienki stertę swoich brudnych ciuchów. Westchnął, gdy na wannie dostrzegł jasne ręczniki, które pozostawił po sobie w nieładzie jego współlokator. Czasami miał wrażenie, że w tym mieszkaniu robi za sprzątaczkę i Michael coraz dobitniej mu to uświadamiał. Zgarnął je i odwiesił na niezbyt dużych rozmiarów suszarkę stojącą obok białej pralki. Za pewne gdyby nie fakt, że blondyn rano spakował swoje najpotrzebniejsze rzeczy i pojechał do rodziny w odwiedziny, byłby w trakcie dokonywania na nim okrutnego morderstwa, z którego byłby nawet zadowolony. 
-Miałbym przynajmniej całe mieszkanie dla siebie. - skomentował, gdy wychodził z łazienki. Jego kot, który leniwie rozłożony na drewnianych schodach obserwował poruszające się w telewizorze obrazki spojrzał na niego płochliwie, zupełnie w taki sposób jakby wyczuł zły humor swojego właściciela. Stefan miał wrażenie, że jego pupil próbuje wybić mu z głowy pomysł o skróceniu żywotu Hayböck'a. Zaśmiał się jedynie, po czym wszedł do kuchni a jego zwierzak wrócił do przerwanej czynności. Niski brunet krzątał się w kuchni przygotowując sobie ulubioną, owocową herbatę i coś do przekąszenia, gdy do jego uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Zaskoczony, odłożył nóż z czarnym trzonkiem na drewnianą deskę, po czym skierował swoje kroki do małego przedpokoju, który od korytarza bloku oddzielały jedynie ciemne, drewniane drzwi. Widząc na wycieraczce Andreę Kofler uśmiechnął się szeroko, nieco zaskoczony jej odwiedzinami.
-Hej, mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam? - zapytała na przywitanie. Kraft jedynie pokiwał jej z dezaprobatą głową, po czym otworzył szerzej drzwi i wpuścił blondynkę do środka. 
-Obecnie jestem sam ze swoim kotem. - skomentował, wywołując na jej twarzy szczery uśmiech. Bardzo polubiła przyjaciół swojego brata i szybko znalazła z nimi wspólny język i dobry kontakt.
-Bo ja przychodzę w dość nietypowej sprawie ... - zaczęła dość niepewnie, co dodatkowo zaciekawiło Stefana.
-Jakiej? - spytał, wyciągając z szafki porcelanowy kubek, w której miał zamiar zaparzyć blondynce herbatę.
-Tobias ma dziś o 13 przedstawienie w szkole i wychowawczyni mówiła, a raczej prosiła, żeby przyszli oboje rodzice. Andi ma jakieś ważne śledztwo, Schlieri od dwóch dni jest wściekły jak osa, a Morgi idzie na to przedstawienie z Kris, bo Lily też bierze udział w tym przedstawieniu ... - spojrzała na niego niepewnie i spotkała się z wyczekującym kontynuacji spojrzeniem bruneta.
-I?
-Poszedłbyś tam ze mną? - zapytała. Stefan uśmiechnął się nieznacznie. Od początku jej wypowiedzi wiedział, że to zaproponuje.
-Miałem jechać na zakupy i do banku ... ale jak Morgi tam będzie to w sumie ... mogę Ci towarzyszyć. - ucieszyła się słysząc jego odpowiedz. Było jej głupio, ale chciała, żeby Tobias się nie zawiódł. Nie miał prawdziwej rodziny i to najbardziej ją bolało. -Mam ubrać garnitur? - dopytał. Pokiwała mu przecząco głową.
-Wystarczy, że nie pójdziesz w dresach. - dodała, gdy otrzymała od niego kubek z gorącą wodą.
-Da się zrobić. - odpowiedział, siadając po drugiej stronie małego stołu, z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziała tym samym i zatopiła wargi w gorącej, malinowej herbacie.
-To co pójdę się przebrać i jedziemy? - włożył kubek do zlewu, po czym zniknął w korytarzu. Blondynka poszła w jego ślady i odłożyła kubek do zlewu, po czym skierowała się na drewniane schody, na których siedział uroczy zwierzak. Bacznie, dłuższą chwilę obserwował dziewczynę, po czym wskoczył na jej kolana ku jej zaskoczeniu. Zwierzaka widziała pierwszy raz i od razu zyskała jego sympatię. Stefan, który właśnie dopinał koszulę w kratę dostrzegł ten obrazek, stanął w miejscu. Jego byłej dziewczyny, Lei kot wręcz nienawidził. Andreę polubił od razu. Zaśmiał się pod nosem.
-Tak samo jak ja. - powiedział pod nosem, po czym poprawiając ciemne jeansy skierował się w dół po schodach, na których siedziała urocza blondynka.
-Jedziemy? - zapytał. Kofler oderwała wzrok od zwierzaka i przeniosła go na jego właściciela. Uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym z jego pomocą podniosła się z drewnianego schodka. Oboje skierowali się do przedpokoju, gdzie włożyli buty i jesienne kurtki, po czym opuścili mieszkanie młodego skoczka narciarskiego.
   Gdy zajechali na miejsce, parking pod gmachem szkoły pękał w szwach i blondynka nie miała dość łatwego zadania, żeby znaleźć wolne miejsce, na którym mogłaby zaparkować swoje auto. Z pomocą przyszedł jej młody mężczyzna, który właśnie opuszczał teren szkoły w Innsbrucku. Podziękowała mu szerokim, perlistym uśmiechem, na co ten jedynie pokiwał jej głową.
-A ty nie chodziłeś do tej szkoły? - zapytała, gdy razem ze skoczkiem weszli do budynku.
-Ja? - zapytał, zaskoczony jej pytaniem.
-No to raczej nie jest Gregor. - powiedziała wskazując dłonią na zdjęcie, na którym łatwo można było rozpoznać towarzyszącego jej skoczka.
-Chodziłem. - bąknął i ku zdziwieniu blondynki przyspieszył kroku i skierował się na salę teatralną, w którym miało odbyć się przedstawienie. Odnalazł wzrokiem Morgensterna i skierował swoje kroki w jego stronę. Miał nadzieję, że Andrea nie będzie dopytywać i próbować dowiedzieć się czegokolwiek o jego przeszłości.
-O Stefan, a ty co tu robisz? - zapytał zaskoczony Morgenstern, który kilka minut wcześniej pojawił się w dużej sali teatralnej, wraz ze swoją byłą partnerką, która właśnie wyszła do toalety.
-Andrea mnie poprosiła, żebym z nią przyszedł. - odpowiedział uśmiechając się do niego szeroko. Thomas pokiwał mu głową i wskazał miejsce obok siebie, zajmując dodatkowo dwa pozostałe dla Kristiny i Andrei.
-Widziałem Twoją dyrektorkę. - rzucił po chwili Morgenstern, co sprawiło, że wyraz twarzy Stefana zmienił się diametralnie. W szkole średniej był bardzo dobrym uczniem, brał udział w olimpiadach przedmiotowych. Nauczyciela i rodzice bardzo chcieli, żeby poszedł na studia i w przyszłości zajmował się nauką. Jednak w międzyczasie pokochał skoki, a jego ojciec, który był lokalnym trenerem nagle zmienił zdanie i zapragnął, żeby syn został skoczkiem narciarskim. Tak się stało, choć Stefan czasami żałuje, że nie poszedł na studia.
-Błagam Cię, nie denerwuj mnie. - w głosie Krafta, Thomas wyczuł nutkę niepewności.
-Ej, no ale o co chodzi? Byłeś świetnym uczniem, masz ogromną wiedzę z różnych dziedzin nauki. Przecież nic Ci nie przeszkadza iść na studia, liceum skończyłeś tylko pięć lat temu. - Morgenstern zawsze podziwiał młodszego od siebie przyjaciela. Gdy dowiedział się o jego sukcesach w szkole średniej poczuł do niego coś w rodzaju respektu. Osobiście był za tym, żeby doskonalić się na wielu płaszczyznach. Wiedział, że skoki kiedyś się skończą, a gdy będą potrafili coś poza tym, będą mogli prowadzić normalne życie.
-Wiem, ale boję się, że wyjdę na totalnego idiotę. - powiedział cicho, spuszczając głowę.
-Niby przed kim? - Thomas uniósł brwi ku górze i spojrzał na bruneta podejrzliwym spojrzeniem.
-Przed wszystkimi.
-Będą Cię podziwiać, tylko tyle. - dorzucił Morgenstern. Stefan nic nie odpowiedział, tylko westchnął poprawiając swoją ulubioną koszulę. Chwilę później obok dwóch skoczków pojawiły się blondynki z uśmiechami na twarzach.
-Co zrobiłeś Stefanowi? - spytała Kristina, oskarżycielsko spoglądając na Morgensterna.
-Ja? - spytał z oburzeniem.
-Nic mi nie zrobił. - powiedział cicho Kraft. Cerncic jeszcze raz omiotła obu mężczyzn wzrokiem, po czym usiadła obok Thomasa. Andrea natomiast usiadła na miejscu, które zwolnił jej Stefan przesuwając się o jedno w bok.
-Przepraszam. - wyszeptał, gdy na sali zrobiło się nieco ciemniej a jasne światło reflektora padło na scenę.
-Za co? - zapytała, patrząc jednocześnie na niego, jak i scenę kilkadziesiąt metrów przed nimi.
-Za moje zachowanie w holu.
-Spoko, nic się nie stało. - uśmiechnęła się do niego lekko. Odpowiedział jej tym samym. Krótką chwilę patrzył na nią, ona natomiast skupiła się na wystąpieniu dyrektor szkoły, którą była wysoka, ciemnowłosa, krótko ścięta kobieta w średnim wieku.
-Witam was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie. Dzieciaki włożyły w to przedstawienie bardzo dużo pracy, pasji i serca. Mam nadzieję, że wszyscy docenicie ich trud i nagrodzicie ich pracę gromkimi brawami. Jeśli mi pozwolicie chciałabym szczególnie przywitać dwie osoby, które jak udało mi się dowiedzieć od moich podopiecznych, są bardzo lubiane przez państwa pociechy... - uśmiechnęła się do wszystkich zgromadzonych szeroko, a wśród widzów dało się usłyszeć wymiany zdań kogo kobieta może chcieć szczególnie przywitać.
-Witam byłego skoczka narciarskiego, mistrza świata i mistrza olimpijskiego pana Thomasa Morgensterna. - Thomas nie krył zaskoczenia, ale gdy usłyszał oklaski podniósł się z krzesła, uśmiechnął się i ukłonił innym rodzicom i gościom. -Witam również chlubę naszej szkoły, wybitnego ucznia, świetnego i pomocnego kolegę, wielki talent skoków narciarskich Stefana Krafta. - brunet wziął głęboki oddech i tak jak chwilę wcześniej Thomas, podniósł się z fotela, uśmiechnął się i ukłonił innym widzom przedstawienia. Oklaski, które usłyszał sprawiły, że jego humor nieco się polepszył.
-Hyh, mam wielki zaszczyt siedzieć pomiędzy dwoma gwiazdami. - powiedziała młodsza z blondynek.
-Uważaj jak dobierasz słowa słonko. Ego im wzrośnie i będzie problem z ich ogarnięciem. - ostrzegła Kristina wymownie patrząc na ojca swojej córki.
-Teraz to się obrażam. - Thomas zachował się w identyczny sposób jak dziecko w przedszkolu, czym wywołał napad śmiechu Andrei i Stefana, osłabiając jednocześnie swoją niedoszłą żonę, która jedynie głośno westchnęła.

-Mamo, tato byłam misiem!!! - Lily podbiegła do rodziców z szerokim uśmiechem na twarzy. Thomas wziął córkę na ręce a Kristina złożyła całus na jej policzku.
-Zagrałaś świetnie. - powiedziała dumna lekarka. Cieszyła się, że ma tak cudowną córeczkę. Miała nadzieję, że kiedyś dziewczynka doczeka się upragnionego rodzeństwa.
-Byłaś super. - dopowiedział Stefan przeczesując włosy dziewczynki. Ta uśmiechnęła się do skoczka uroczo.
-A ja? - Tobias podszedł do nich ze spuszczoną głową i ze splecionymi dłońmi. Stefan spojrzał wymownie na Thomasa, Andreę i Kristinę. Starszy skoczek oddał córeczkę blondynce i razem z brunetem zrobił kilka kroków w kierunku Schmitta.
-Ty wymiatałeś!!! - krzyknęli obaj, po czym Morgenstern wziął chłopca na ręce a Andrea z Kristiną i Lily go ucałowały.
-Co powiecie na dobry obiad, który zrobiła babcia? - spytała Kristina.
-Super!!! - Lily zaklaskała w dłonie.
-My nie chcemy robić Ci kłopotu. - Andrea zareagowała widząc wzrok blondynki.
-Uwierz mi, jak Kris coś proponuje to nie ma innej odpowiedzi niż twierdząca. - zauważył Thomas, na co Kristina pokiwała energicznie głową z szerokim uśmiechem na twarzy.
-No to dobrze. - Andrea skapitulowała widząc słodki uśmiech na twarzy Tobiasa, który bardzo polubił córkę Kristiny i Thomasa.

○○○



Hej ho!!!😊

Święta, święta i po świętach. Turniej Czterech skoczni zaczyna się już jutro a ja dziś przybywam z czwartym rozdziałem. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu, jeśli nie to napiszcie to w komentarzu pod postem. 
Jak wam minęły święta? Dużo prezentów znalazłyście pod choinkami? 
W związku z tym, że TCS się zaczyna to pytam was o typy na zwycięzców. Może mamy podobnych? 

Na zbliżający się WIELKIMI krokami 2018 rok, życzę Wam kochane wszelkich sukcesów w życiu prywatnym, miłości, prawdziwych przyjaciół. Dobrze zdanej matury i wszelkich egzaminów, dostania się na wymarzone studia, czy do wymarzonej pracy. 

Całuje was gorąco, dziękując za wszystkie komentarze, na wszystkich moich blogach. Obiecuję nadrobić zaległości (szczególnie u was, ale i u siebie) i pojawić się z rozdziałami na innych moich blogach.

Do zobaczenia. 😘

Evie.

Komentarze

  1. Miło ze strony Ewy i Kamila, że przejęli się losem Marysi i pojechali do Warszawy, aby przekonać ją do powrotu do domu, gdzie będzie mogła liczyć na wsparcie bliskich. Zachowanie jej chłopaka było okropne. Nie dziwię się, że dziewczyna jest w kiepskim stanie.
    Cieszę się, że Katherina wraca do zdrowia. Dodatkowo okazuje się, że ma wiele przyjaciół, którzy są gotowi w każdej chwili jej pomóc. Coraz bardziej zastanawia mnie także jej wspólna przeszłość z Andreasem i czy będą starali się odbudować swoją relację.
    Stefan zachował się bardzo dobrze, względem Andrei i Tobiasa, godząc się na przyjście na to przedstawienie. Dzięki temu chłopiec, nie czuł się gorszy od innych dzieci. Nie rozumiem tylko, dlaczego aż tak bardzo obawiał się reakcji znajomych na to, że był kiedyś wzorowym uczniem. Przecież powinien być z tego dumny, że posiada nie tylko talent, ale i wiedzę.
    Z rozdziału na rozdział, coraz bardziej ciekawią mnie losy bohaterów. Dlatego też zaczynam wyczekiwać kolejnego.
    Życzę weny i pozdrawiam. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszy mnie fakt, że podoba Ci się ta historia. Nie jestem pewna czy uda mi się do końca spełnić swoje założenia. Dużo bohaterów i bohaterek, ale chyba się nie pogubię. ☺
      Na razie te cztery pierwsze rozdziały mają więcej Austrii i Polski, mniej innych reprezentacji, ale już niedługo to się zmieni. Więc będzie jeszcze ciekawiej ...
      Dziękuję Ci za to, że tu regularnie zaglądasz i zostawiasz tak długie komentarze. To na prawdę cieszy. ♥☺
      Mam nadzieję, że do końca będę mogła sprostać Twoim oczekiwaniom i Cię nie zawiodę.
      Dziękuję jeszcze raz. ☺
      Pozdrawiam również. ☻

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że Marysia zdecydowała się wrócić razem z Kamilem i Ewą. A co do studiów to w sumie mgr Stefan Kraft fajnie brzmi. Pozdrawiam i życzę weny😘💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz kochana. ♥
      Cieszę się, że spodobał Ci się wątek z Kamilem i jego kuzynką.
      Stefan? Jego wątek będzie jednym z głównych. Ja mam nadzieję, że uda mu się przełamać i wygrać jakiś konkurs przed najważniejszymi imprezami sezonu.
      Jeszcze raz dziękuję za wszystko i również pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty