2."Nadzieja przecież jest tym, co trzyma nas nad przepaścią najmocniej."


Austria.
Październik 2017 r.

~*~

   Stojąc przed szklaną, dużą szybą wpatrywała się w pomieszczenie znajdujące się tuż za nią. Na jednym z trzech łóżek leżała Katherine Müller. Podkomisarz austriackiej specjalnej jednostki policji, kobieta znana z nieugiętości, troski o bite żony, pięknego uśmiechu i braku strachu. Andrea znała ją od ponad dziesięciu lat i od samego początku bardzo ją polubiła, mając nadzieję, że w niedługiej przyszłości zostanie żoną jej brata. Niestety, z niewiadomych dla niej przyczyn Müller zniknęła z ich życia zostawiając po sobie jedynie pustkę, której nie mogli wypełnić. A teraz, gdy Katherine nadal pozostawała w śpiączce a lekarze nadal toczyli walkę o nią, czuła się tak, jakby miała stracić coś bardzo ważnego w swoim życiu. Liczyła po cichu, że Kate i Andreas znów odnajdą drogę do siebie. 
-Zawiozę Ci do domu. - podskoczyła, gdy usłyszała cichy głos przy swoim uchu. Odwróciła twarz w tamtym kierunku, napotykając na wzrok Stefana Kraft'a trzymającego w dłoni kluczyki do samochodu Andreasa, którym wraz z bratem rano przyjechała do szpitala, żeby czuwać nad Katherine, która była członkiem ich 'rodziny'. Miała nadzieję, że Müller szybko wróci do zdrowia i znów zagości w ich domu na dłużej. 
-Jeszcze zostanę. - powiedziała, lekko uśmiechając się do skoczka. Ten jedynie pokiwał głową i lekko uśmiechnął się do niej. Gregor kazał mu odwieść Andreę do domu. Andreas poprosił żeby zaopiekował się nią i ich małym kuzynem. Sam postanowił zabrać Andreasa do swoich rodziców, żeby w spokoju mógł z nim o wszystkim porozmawiać. Zapraszając również Morgensterna, który obiecał mu, że również się tam pojawi. 
-Gregor kazał mi Cię zawieść do domu, a Andreas poprosił żebym zaopiekował się Tobą i Twoim kuzynem, a szefowi się nie odmawia. - zaśmiała się słysząc słowa wypowiedziane przez sympatycznego bruneta. 
-Andi nie jest Twoim szefem. - zauważyła.
-Jeszcze nie jest, ale prędzej czy później będzie. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Koflera traktował jak starszego brata, a nawet ojca. Zawsze, gdy potrzebował pomocy, Andreas podawał mu swoją pomocną dłoń. Wiedział, że ma siostrę, jednak nigdy nie miał okazji jej poznać. Zmieniło się to kilka tygodni wcześniej.
-Nie odpuścisz? - spytała, uważnie go obserwując. Odpowiedział jej kiwając głową na potwierdzenie jej słów. 
-Ne odpuszczę. - dodał machając jej przed nosem kluczykami auta jej brata. Skapitulowała wzdychając. Uśmiechnęła się do niego lekko i westchnęła, aby po chwili iść z nimi ramię w ramię, kierując się do szklanych drzwi holu szpitala. Gdy wsiedli do samochodu, wymienili się lekkimi uśmiechami, po czym Stefan wrzucił wsteczny bieg, nieco wycofał, aby po chwili zatrzymać samochód, wrzucić 'jedynkę', lewy kierunkowskaz i wyjechać z parkingu, w kierunku Innsbruck'a. Całą drogę wsłuchiwali się w muzykę, wydobywającą się z samochodowego radia, raz na jakiś czas przerywając to tematem do rozmowy, albo lekkimi, niepewnymi uśmiechami. Blondynka dziwiła się, że dotychczas jeszcze nie dane było im się poznać, choć nie było między nimi aż tak dużej różnicy wieku. 
  Gdy samochód zajechał na wyłożony kostką brukową podjazd z podwórka sąsiadki Koflerów, wybiegł niski, brązowowłosy chłopiec z szerokim uśmiechem na twarzy. Andrea na jego widok uśmiechnęła się ciepło, co nie umknęło wzrokowi Stefana. Mimowolnie na jego twarzy pojawił się uśmiech. I choć Andreę znał raptem kilka tygodni musiał przyznać, że bardzo ją polubił. 
-Ciociu, babcia dzwoniła!!! - chłopiec podbiegł do niej i wręcz rzucił się w jej ramiona. Z biegiem czasu podniósł się po stracie swoich rodziców i przywiązywał się do cioci i wujka, którzy robili wszystko, żeby jemu zawsze było dobrze. 
-Chodź, wejdziemy do domu i wszystko nam opowiesz. - powiedziała blondynka, czochrając włosy Tobiasa. Chłopiec zaśmiał się, po czym uśmiechnął się słodko do Stefana, który zamykał właśnie drzwi samochodu. 
-Super!!! - krzyknął, sprintem udając się na drewniany ganek. 
-Nosi go dziś ta energia. - zaśmiała się, słysząc komentarz skoczka narciarskiego. 
-Zawsze go nosi. - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Odwróciła wzrok w kierunku Tobiasa, gdy natrafiła na spojrzenie chłopca uśmiechnęła się szeroko.
-Idę!! - odkrzyknęła i biegiem skierowała się do chłopca czekającego, aż ta otworzy mu drzwi domu.  Stefan jedynie pokiwał głową, uśmiechając się lekko pod nosem i wzdychając. Lubił tę rodzinę, wśród skoczków czuł się naprawdę dobrze i cieszył się, że należy do tej rodziny. Zamknął samochód pilotem i idąc w ślady Tobiasa i Andrei skierował się do domu. 
-A wujek zostanie z nami? - usłyszał pytanie małego chłopca, gdy przestępował próg domu. Nie wiedział nawet kiedy w przedpokoju pojawił się Tobias. Posłał mu słodki, szeroki uśmiech i uważnie go obserwował. Stefan zdjął buty oraz jesienną kurtkę i obie te rzeczy włożył do drewnianej szafy stojącej w pomieszczeniu. 
-Jak mnie Andrea nie wyrzuci, to zostanę. - odpowiedział, odwzajemniając się mu równie szerokim uśmiechem. 
-Nie wyrzuci! - powiedział głośno Tobias. -Odrobisz ze mną zadanie, Gregor mówił, że jesteś geniuszem z matematyki. - dodał z zafascynowaniem przyglądając się Kraftowi. Wiedział, że chodzą o nim różne ciekawe informacje, ale nigdy nie sądził, że przez przyjaciół nazywany jest "geniuszem" matematycznym. 
-Odrobię, choć geniuszem nie jestem. - zarzekł się ale chłopiec jedynie machnął ręką. Dla niego Kraft był Super Geniuszem i tyle.
Andrea, która uważnie przysłuchiwała się konwersacji między skoczkiem i jej małym kuzynem uśmiechała się lekko, opierając nonszalancko o drewnianą framugę drzwi oddzielających korytarz od kuchni. 
-Co? - zapytał, gdy dostrzegł blondynkę. Ta milczała dłuższą chwilę uważnie przyglądając się skoczkowi. Zaskoczyła go swoim zachowaniem, jednak ocknęła się i poszerzyła swój uśmiech. 
-Jakby Ci się znudziły skoki, to możesz zostać opiekunem do dzieci. Zdobędziesz fortunę. Dzieci Cię uwielbiają. - skomentowała, słodko się do niego uśmiechając. Szatyn uniósł brwi i tym razem to on uważnie się jej przyjrzał. Każdego dnia odkrywał w niej coś nowego i miał wrażenie, że Andrea to pudełko bez dna, które można odkrywać na nowo. 
-Szkoda, że tylko dzieci. - skomentował, zamykając drzwi przedpokoju.
-Skąd wiesz, że tylko dzieci? - spytała zaciekawiona odpowiedzią jaką może od niego usłyszeć.
-Jakoś dziewczyny nie chcą być ze mną dłużej niż kilka miesięcy. - mówiąc to, uśmiech na jego twarzy nieco przygasł. Andrea poczuła się dziwnie. Nie chciała go urazić. Nie sądziła, że ma aż tak trudną sytuację w życiu uczuciowym. 
-Przepraszam, nie chciałam ... - Stefan chwycił jej nadgarstek i uśmiechnął się lekko.
-Spoko, przyzwyczaiłem się do tego. Jestem im potrzebny tylko na drogie zakupy, za które płace. - zaśmiał się, jednak ona tego nie zrobiła. Patrzyła na niego uważnie, zastanawiając się dlaczego rodzą się tak puste dziewczyny, notabene lecące tylko na stan konta faceta. -Ale nadal wierzę, że uda mi się znaleźć dziewczynę, która zakocha się we mnie tak na prawdę i bez interesownie. - dodał, patrząc w jej błękitne oczy. Uśmiechnęła się do niego.
-Bezinteresownie się nie zakocha. - poprawiła go, a ten jedynie zmarszczył brwi.
-Dlaczego? - spytał.
-Też będzie chciała, żebyś zakochał się w niej. - odpowiedziała. Zaśmiał się, kiwając jej z aprobatą głową. Miała rację. 
-Znalazłem zeszyt. - obok nich pojawił się Tobias z kolorowym zeszytem w dłoniach. Stefan przeniósł na niego swoje spojrzenie i posłał mu szeroki uśmiech. 
-Daj to zadanie, będziemy myśleć. - powiedział, mierzwiąc włosy chłopca. Ten ochoczo podskoczył, chwycił dłoń Krafta i skierował się z nim do salonu, gdzie wcześniej rozłożył wszystkie swoje podręczniki. 
-To ja zrobię nam jakąś kolacje. - rzuciła. -Może być spaghetti? - spytała. Obaj mężczyźni spojrzeli na nią i ochoczo pokiwali głowami, a na ich twarzach wykwitły słodkie uśmiechy. Westchnęła i cicho wycofała się z salonu i zamknęła się w kuchni, żeby przygotować dla nich pyszną kolację. Lubiła pichcić i Andreas nigdy jej w tym nie wyręczał. Gotując, młoda fotografka zapominała o wszystkich troskach i przeciwnościach danego dnia. 
Gdy kończyła kroić warzywa, w kuchni pojawił się Stefan z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaraz zanim podążał Tobias w odróżnieniu do Krafta z szerokim uśmiechem na twarzy. 
-Wujek to geniusz!!! - wykrzyczał, podając Andrei zeszyt z rozwiązanym zadaniem matematycznym. Stefan jedynie pokiwał zabawnie głową.
-No nie bądź taki skromny, Stefciu. - powiedziała, wbijając w jego klatkę piersiową drewnianą kuchenną łyżkę. Rzucił jej rozbawione spojrzenie, na co ta jedynie uśmiechnęła się do niego słodko.



*

Gregor, Andreas i Thomas siedzieli na sofie w mieszkaniu tego ostatniego, pochylając się nad kuflami bawarskiego piwa. Od piętnastu minut w milczeniu wpatrywali się w brązowy trunek znajdujący się w ich kuflach. Każdy z nich pogrążony był we własnych myślach, mniej lub bardziej podobnych. Choć na zewnątrz byli różni, to w środku byli do siebie łudząco podobni. Każdy z nich był nieszczęśliwy w środku, próbujący jednak zachować pozory na zewnątrz. Dotąd im się to udawało, nie wiedzieli jednak jak długo tak pociągną. Zaczęli uświadamiać sobie swoją beznadziejną sytuację, gdy mogli stracić bezpowrotnie Katherine, byłą narzeczoną Andreasa i ich dobrą przyjaciółkę pozostałej dwójki.
-Nie mogę jej stracić. - wyszeptał Andreas, mocno ściskając kufel piwa. Gregor i Thomas w jednym momencie spojrzeli na najstarszego z nich. Byli świadomi tego, że Kofler nigdy nie przestał kochać Katherine, nie wiedzieli jednak jak bardzo wypadek szatynki wpłynął na ich przyjaciela. 
-Nie stracisz. - powiedział pewnie Morgenstern, a wzrok Koflera przeszył na wskroś przyjaciela. 
-A jeśli nie będzie mnie chciała? - spytał. Schlierenzauer westchnął. Nie wiedział co było powodem zerwania między przyjaciółką i przyjacielem, jednak wierzył, że znajdą się kolejny raz.
-Jeśli nie spróbujesz, to się nie przekonasz. - odpowiedział mu po chwili Gregor. Miał nadzieję, że wszystko skończy się happy endem. 
-A ty Morgi? - spytał Gregor, gdy zauważył nieobecne spojrzenie Thomasa. Błąkające się gdzieś po jasnej ścianie, na której widniały kolorowe ramki ze zdjęciami jego, jego córki i rodziny. Gregor dopiero teraz dostrzegł jedną ramkę, ze zdjęciem Kristiny. 
-Co ja? - zapytał wyrwany z zamyślenia, były już skoczek narciarski. Spojrzał na Gregora zdziwionym wzrokiem. 
-Zamierzasz walczyć o to, co straciłeś? - zapytał Andreas, który podłapał intencję najmłodszego z nich. Chciał tak jak Gregor dowiedzieć się, czy Thomas w końcu spróbuje zawalczyć o byłą narzeczoną. Bo to, że nadal ją kocha było dla nich oczywiste. 
-W moim przypadku nie jest to tak łatwe. - skwitował cicho wzdychając. 
-Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz wszystkiego, żeby ją odzyskać. - cała trójka spojrzała na siostrę Gregora, która właśnie pojawiła się w jego mieszkaniu. Zaskoczyli się, widząc ją niedaleko siebie. Schlierenzauer był bowiem przekonany, że siostra jest w Szwajcarii u Ammannów, dokładniej u żony Simona.
-Długo tu jesteś? - spytał Gregor. 
-Wyjątkowo długo, żeby wszystko usłyszeć. Byliście tak pochłonięci swoimi problemami, że nie słyszeliście nawet jak weszłam. - powiedziała i położyła swoją torebkę na komodzie a niezbyt dużą walizkę oparła o jasną ścianę. Posłała im delikatny uśmiech i przysiadła na drewnianym stoliku kawowym, tak aby widzieć uważnie, każdego z nich. 
-Może nie jestem wzorem do naśladowania w sprawach sercowych, bo dotąd nie znalazłam kogoś z kim mogłabym stworzyć dobry związek, ale próbuję. Wy też powinniście. Jesteśmy wszyscy tacy sami. Ja, wy, niczym się nie różnimy. Musimy walczyć o to, czego pragniemy. - powiedziała, za każdym razem zmieniając obiekt, w który wbijała swoje spojrzenie. Miała nadzieję, że uda jej się obudzić w nich serca, które od pewnego czasu były uśpione. 
-A jeśli nie jest to tak łatwe? - zapytał Thomas.
-Morgenstern, którego znałam był w stanie pokonać nawet niemożliwe do pokonania. - rzuciła, uderzając wprost w dumę emerytowanego skoczka narciarskiego. 
-Tamtego Morgensterna już nie ma. - odpowiedział. Gloria jedynie uśmiechnęła się lekko pod nosem. 
-Jest, tylko pozwoliłeś mu zasnąć. - skomentowała, kładąc jeden z palców na wysokości serca skoczka.
-Ty Andi walcz o Katherine, bo jest tego warta. - dorzuciła, on uśmiechnął się do niej bardzo delikatnie.
-Braciszku ty znajdź kogoś kto pokocha Cię takim jakim jesteś. - dokończyła. Schlierenzauer uśmiechnął się do niej szeroko. Miał mądrą życiowo siostrę i był z tego dumny.
-Jestem zmęczona. Idę spać, a wy myślcie jak działać. - powiedziała, uśmiechając się do nich szczerze. Podniosła pośladki z drewnianego stolika i ospale skierowała się na kręte schody dzięki, którym miała dostać się na piętro, do swojego pokoju i łazienki, żeby wziąć w niej długą, orzeźwiającą kąpiel. 
-Gloria ma racje. - w pewnym momencie głuchą ciszę, która zapadła w pomieszczeniu po raz kolejny przerwał Gregor. Chwilę zastanawiał się nad sensem wypowiedzianych przez siostrę słów. Zdał sobie sprawę, że wszystko co powiedziała miało sens, którego on wcześniej nie dostrzegł. 
-Też się zgadzam z tym co powiedziała. - dodał Kofler. Morgenstern również się zgadzał, jednak w jego przypadku sytuacja, w której się znajdował była najbardziej skomplikowana i z góry spalona na niepowodzenie. To on popełnił niewybaczalny błąd, którego nie musiały wcale zaleczyć iskierki w sercu. To on zawiódł i był tego świadomy. 
-Tylko czy to wszystko będzie takie łatwe. - szepnął Morgenstern wbijając spojrzenie w ścianę. Andreas i Gregor spojrzeli na siebie, po czym przenieśli wzrok na Thomasa. Wiedzieli, że ten nadal czuje coś do byłej narzeczonej. Wiedzieli, że chciałby to wszystko naprawić. Jednak zranionych uczuć i zaufania, tak łatwo nie da się odbudować. Bez względu na to, z jakim uporem próbowałoby się wszystko naprawić. Mieli jednak nadzieję, że Kristina również odwzajemnia sytuację w jakiej znalazł się Morgenstern. 
-Musimy spróbować. - odpowiedział Andreas, klepiąc Thomasa po ramieniu. On również miał nadzieję, że uda mu się na nowo związać z Kate. Przecież kochał ją tyle lat i wierzył, że i ona nadal odwzajemnia jego uczucia. 


*

-Nie przeszkadzam Ci mamuś? - blondyn niepewnie zajrzał do jednego z gabinetów, na których widniało imię i nazwisko jego matki. Kobieta na jego widok uśmiechnęła się szeroko, odkładając jednocześnie dokumenty na bok biurka. Podniosła się z dużego, czarnego krzesła i podeszła do Michaela. 
-Nigdy mi nie przeszkadzasz. - oznajmiła. Uśmiechnął się do niej szeroko, całując ją w policzek. -Co Cię sprowadza? - zapytała, uważnie obserwując swojego syna. Dobrze wiedziała co go do niej przywiało. Od dwóch dni była lekarzem prowadzącym, będącej w ciężkim staniem oficer wiedeńskiej policji. 
-Co z Kate? - zapytał. Rzuciła mu krótkie spojrzenie i odwróciła się w stronę swojego biurka, na którym leżało kilka różnych teczek z równie różnymi dokumentami. 
-Chodź, porozmawiamy. - powiedziała. Skoczek pokiwał jej lekko głową, po czym otworzył drzwi jej gabinetu i razem z nią skierował się na Oddział Intensywnej Terapii. Szli razem, w milczeniu. Kobieta przejmowała się stanem zdrowia swojej nowej pacjentki, którą dostała w spadku po swoim koledze, który udał się na zaplanowany dużo wcześniej urlop zdrowotny. Znała Kate dużo wcześniej, kobieta była podwładną jej męża, Josefa. Bardzo miła i ułożona dziewczyna. Gotowa zawsze, gdy trzeba nieść pomoc innym. Podziwiała ją. Za punkt honoru natomiast postawiła sobie to, że zrobi wszystko, żeby Katherine Müller wróciła do pełni zdrowia, bez większych uszczerbków na zdrowiu.
-Stan Kate jest już stabilny, jednak nadal nie możemy wybudzić jej ze śpiączki farmakologicznej. - wyjaśniła mu, gdy zatrzymali się przed szybą, przez którą widzieli uważnie leżącą na łóżku i przypiętą do wielu aparatur Katherine. Dopiero po chwili przed oczami blondyna mignęła wysoka, szczupła szatynka ubrana w długie, białe spodnie, biały podkoszulek i coś na podobieństwo lekarskiego kitel. 
-Kto to? - spytał. Brigitte powiodła za wzrokiem syna i zatrzymała swój wzrok na swojej ulubionej i chyba najbardziej kompetentnej pielęgniarce. 
-To Julia, moja najbardziej zaufana pielęgniarka. Tylko ona będzie zajmować się Kate, co daje gwarancję, że będzie dobrze. Ma w sobie coś takiego, że wszyscy pacjenci przy niej czują się zdecydowanie lepiej. - powiedziała uśmiechając się do swojego syna. Młoda dziewczyna dostrzegła ich w momencie, gdy zakończyła zapisywać parametry z urządzeń na kilka kartek, z nazwiskiem policjantki. Brigitte zaprosiła ją ruchem dłoni do siebie. Szatynka pokiwała jej głową i już po chwili stała w pomieszczeniu, w którym obserwowali ją jej przełożona i jej syn. 
-To jest mój syn Michael. - powiedziała wskazując dziewczynie na skoczka stojącego obok niej. 
-Miło mi, Julia Wanke. - odpowiedziała uśmiechając się do niego delikatnie.
-Mnie również miło. - powiedział, ściskając lekko jej dłoń. 
-Jak Kate? - zapytała po chwili. 
-Lepiej niż wczoraj. Zdecydowanie obecność pani Kristiny dobrze na nią działa. - odpowiedziała. 

Znalezione obrazy dla zapytania michael hayboeck gif


○○○

Pojawiam się tutaj z drugim rozdziałem. Mam nadzieję, że nie zniechęcam was, tym czymś powyżej. Historia dopiero się rozkręca, więc nie miejcie mi za złe błędów, albo nudnych fragmentów. 
Dziękuję tym najwierniejszym, że są tu ze mną i mam nadzieję, że uda nam się wspólnie z bohaterami przejść przez ich historię. 
Pozdrawiam was gorąco i do miłego zobaczenia. 
Mam nadzieję, że jak najszybciej 😘
Evie.




Komentarze

  1. Fajny rozdział, na prawdę.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam wcześniejsze rozdziały i uważam, że stworzyłaś bardzo ciekawą historię. Wielowątkową, z których każdy następny jest równie interesujący jak poprzedni. Podziwiam Cię za przedstawienie historii, tylu bohaterów naraz.
    Bardzo polubiłam siostrę Andreasa, wydaje się świetną dziewczyną i ma bardzo dobry kontakt z Tobiasem. Który jest przesłodki. Ciekawi mnie czy znajomość Stefana i Andrei, będzie się rozwijać. Wydaję mi się, że przypadli sobie do gustu.
    Mam także nadzieję, że Katherine wyzdrowieje i wyjaśni sobie wszystko z Andreasem i spróbują znowu ze sobą być.
    Do tego pierwsze spotkanie Julii i Michaela, sugeruje kolejną interesującaą znajomość.
    Czekam na następny rozdział. 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tu trafiłaś .☻Cieszy mnie również fakt, że mój pomysł się spodobał. Zawsze lubię, gdy w opowiadaniach coś się dzieję i nie mam zbyt dużego problemu z wieloma bohaterami, wręcz nawet to preferuje. Jeden wątek jest nudny!
      Co do relacji między bohaterami to sama jeszcze do końca nie jestem pewna poniektórych wątków, więc nie chcę niczego przedwcześnie obiecywać, wiedząc, że może się coś zmienić.
      Dziękuję za Twój komentarz, kochana!♥
      Pozdrawiam gorąco.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty