1. "Przecież nie stracimy życia tak od razu."
Austria.
wrzesień 2017 r.
~*~
Andrea zgarnęła wszystkie zdjęcia zebrane na jasnym bieżniku, umieszczając je wszystkie w dużej, ciemnej teczki. Leżący na środku, drewnianego stołu, aparat spakowała do pokrowca odkładając go na jasną komodę. Szybkim krokiem wkroczyła do kuchni, upiła łyk zimnej już kawy i równie szybkim krokiem ją opuściła. Zabrała teczkę, torbę z laptopem oraz pokrowiec z aparatem i rozglądając się dokładnie, kilkakrotnie omiatając spojrzeniem całe mieszkanie, sprawdzając czy niczego nie zapomniała. Miała jedynie półtorej godziny, żeby dojechać do siedziby austriackiego związku skoków narciarskich, gdzie była umówiona na rozmowę w sprawie pracy. Fakt tego, że tę pracę miałaby dostać dzięki swojemu bratu dodatkowo ją motywował. Nie chciała go zranić, zbyt dużo dla niej znaczył. Zamknęła zamek, jednym przekręceniem klucza. Wrzuciła wszelkie klamoty na siedzenie pasażera i biegiem skierowała się do sąsiadki, która miała odebrać Tobiasa ze szkoły i zaopiekować się nim, do jej powrotu. Pani Greta była przyjaciółką ich rodziców, samotną kobietą, która oddawała im serce i zawsze im pomagała, a że pracowała w domu jako krawcowa mogła sobie pozwolić na poświęcenie czasu słodkiemu chłopcu.
-Jedź kochana spokojnie, ja się wszystkim zajmę. - uśmiechnęła się do niej, lekko poklepując ją w ramię. Bardzo ją lubiła i każda rozmowa z nią była dla niej niesamowitą przyjemnością.
-Dziękuję. - rzuciła, pocałowała ją w policzek i zbiegła z trzech, betonowych schodków, wsiadła do samochodu i ruszyła w drogę do Wiednia.
Pod siedzibą Austriackiego związku skoków narciarskich pojawiła się kwadrans przed czasem. Odetchnęła z ulgą. Nie chciała zrobić złego wrażenia na, być może, jej przyszłych pracodawców. Od momentu, w którym odeszła z pracy minęło trzy miesiące a ona sama doszła do wniosku, że musi w końcu wziąć się w garść. Zamknęła samochód pilotem i obładowana laptopem, aparatem, torbą i teczkami niezbyt pewnym krokiem wkroczyła do gmachu budynku. W drzwiach budynku minęła się z Gregorem, który od razu rzucił się jej na pomoc, widząc jak bardzo jest obładowana. Przywitała go uśmiechem, gdy ten odebrał od niej torbę z laptopem i pokrowiec z aparatem fotograficznym. Jedynie puścił jej oczko kierując się ramię w ramię z nią do gabinetu prezesa związku. Cieszył się, że dziewczyna przyjęła propozycję i stawiła się na rozmowie kwalifikacyjnej. Chciał, żeby jego przyjaciółka w końcu zaczęła żyć nie oglądając się na przeszłość. Była młoda, ładna, sympatyczna, utalentowana i wiedział, że jeszcze nie raz spotka mężczyznę, który będzie chciał stworzyć z nią rodzinę i nie okaże się męską świnią.
-A jak zdjęcia im się nie spodobają? - spytała nie pewnie, kilkanaście metrów przed drewnianymi drzwiami gabinetu prezesa.
-Nie bądź głupia. - odpowiedział, przewracając oczami. Nigdy nie lubił w blondynce tego, że nie potrafi zobaczyć w sobie tych pozytywnych stron. Często określała się, jako ta brzydka, gruba, głupia i bez talentu. Nikt poza nią, nie miał takiego mniemania. Gregor miał nadzieję, że uda się komuś, w końcu to w niej zmienić.
-Dobra, idę. Życz mi szczęścia. - nabrała głośno powietrza i obdarowując go lekkim uśmiechem. Niezbyt pewnym krokiem weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Schlierenzauer zmarszczył brwi i krótką chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi. Postanowił, że zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa i to z kimś kto ją doceni i pokocha taką jaka jest.
Odbił się od jasnej ściany i skierował swoje kroki do sali kondycyjnej, w której znajdowali się jego koledzy z reprezentacji.
-Gregor miałeś iść tylko po wodę, a nie było Cię dobre dwadzieścia minut. - stwierdził trener, patrząc na utalentowanego, ale nieco zagubionego skoczka jednym ze swoich firmowych spojrzeń. Lubił Schlierenzauer'a i chciał zrobić dla niego wszystko, żeby tylko ten wrócił do dawnej świetności.
-Spotkałem panią fotograf i pomogłem jej zawitać pod biuro prezesa. - odpowiedział wbijając wzrok w Koflera, który chwilę wcześniej wdał się w wymianę zdań z Hayböck'iem i Kraftem.
-Miała zadzwonić jak przyjedzie. - rzucił Andreas.
-Nie chciała Ci przeszkadzać. - odpowiedział uśmiechając się do niego lekko. Andreas odpowiedział mu tym samym. Był mu wdzięczny, że ten tak bardzo przyjaźni się z jego siostrą. Wspiera i pomaga, gdy ta potrzebuje pomocy. Był jego dłużnikiem.
-Twoja siostra zostanie naszym fotografem? - spytał zdecydowanie zaciekawiony wymianą zdań Michael Hayböck. Andreas uśmiechnął się do niego lekko. Miał cichą nadzieję na to, że prace jego siostry spodobają się szefom związku.
-Jeśli okaże się najlepsza, to tak. - odpowiedział mu z przyjaznym uśmiechem zdobiącym jego twarz.
-Jest najlepsza. - rzucił Schlierenzauer, nonszalancko opierający się o jasną ścianę, sprawiając, że pozostali skoczkowie zanieśli się śmiechem, komentując tym samym zachowanie kolegi.
-Pani Andreo, nie będę ukrywał, że bardzo lubię pani brata. - zaśmiała się słysząc słowa siwego mężczyzny ubranego w czarny garnitur. Siedzący obok niego młodszy mężczyzna, posłał w jej kierunku lekki uśmiech kolejny raz spoglądając na plik zdjęć, który kilka minut wcześniej dostał do młodej blondynki.
-Ale pani zdjęcia, są na prawdę dobre. - powiedział młodszy z mężczyzn, wywołując na jej twarzy szczery uśmiech.
-Więc możemy jedynie poprosić panią o podpisanie rocznego kontraktu. - mężczyzna w garniturze podsunął dziewczynie plik dokumentów złożony z sześciu kartek. Przejechała wzrokiem, po każdej z kartek, po czym spojrzała jeszcze na mężczyzn, z którymi przebywała w gabinecie. Na ostatniej ze stron złożyła swój czytelny podpis i uśmiechnęła się do nich, oddając starszemu mężczyźnie wieczne pióro.
-Mamy nadzieję, że nie będzie żałowała pani swojej decyzji. - dopowiedział chowając dokumenty do niebieskiej teczki i składając ją na stos leżący na blacie.
-Nie będę żałowała. - była pewna swoich słów, co obaj wychwycili. Polubili ją od momentu, w którym pojawiła się w gabinecie i mieli nadzieję na owocną współpracę. Pożegnała się z nimi krótkim, acz szczerym uśmiechem, po czym opuściła gabinet prezesa austriackiego związku narciarskiego.
-Andrea!!! - blondynka stanęła w pół kroku i odwróciła się słysząc głos swojego brata, wołający jej imię. Uśmiechnęła się widząc swojego starszego brata, biegnącego w jej kierunku. Nieco zasapany, stanął na przeciw niej z uśmiechem na twarzy. Nie wiedział jak poszło jej siostrze, ale w duchu wierzył, że dostała pracę, o której zawsze tak bardzo marzyła.
-I jak? - spytał, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
-Dostałam tę prace! - krzyknęła, a jej brat chwycił ją w swoje ramiona szczęśliwy, że nareszcie w życiu jej siostry zaczyna się układać.
-Jestem z siebie bardzo dumny, siostrzyczko. - powiedział, a w oczach blondynki zaszkliły się łzy. Cieszyła się, że ma tak dobry kontakt z bratem. Odkąd ich rodzice wyjechali do Hiszpanii, miała tylko jego i Tobiasa, którzy byli dla niej najważniejsi.
-Wracamy do domu? - spytała. Andreas pokiwał jej z aprobatą głową i razem z nią skierował się przed budynek, na parking gdzie zaparkowane stały ich terenowe samochody.
-Co się stało? - spytał policjant, gdy razem z siostra znaleźli się na parkingu. Przed czarnym, sportowym audi stali Stefan Kraft, Michael Hayböck, Gregor Schlierenzauer i Manuel Fettner, zaglądając nerwowo pod podniesioną maskę.
-Znowu się zepsuł. - stwierdził najmłodszy z mężczyzn wycierając wybrudzone mazią dłoń w jasną szmatkę.
-Mówiłem Ci, żebyś kupił sobie nowy. Chyba po wygranym sezonie Cię stać. - rzucił z wyrzutem jego najlepszy przyjaciel. Stefan przewrócił oczami, a Gregor jedynie westchnął. Niektóre komentarze blondyna czasami sprawiały, że nie dało się słuchać ich bez jakichkolwiek komentarzy.
-Jesteśmy dwoma samochodami, to was zabierzemy i poprosimy szefa, żeby zaopiekował się Twoim autem. - powiedział Andreas uśmiechając się przyjaźnie w kierunku młodego, bardzo sympatycznego skoczka.
-Musimy tylko podjechać na lotnisko po Laurę i Andi'ego. -przypomniał sobie, że na zbliżający się weekend zaprosili Wellinger'a i jego dziewczynę. Chłopaki na chwilę nieco się zasmucili, jego wypowiedzią.
-No tak, ale się zmieścimy. - zaśmiała się, dodając kilka słów do odpowiedzi brata. Stefan posłał blondynce delikatny uśmiech, dziękując dziewczynie za uratowanie mu życia.
-To co, jedziemy? - spytał, a oni pokiwali mu z aprobatą głową i weszli do samochodu Andreasa, który z parkingu ruszył jako drugi uważając, że jego siostra jeździ zdecydowanie lepiej niż on.
Na lotnisku byli już kwadrans później i na parkingu, przed halą przylotów czekali na parę z Niemiec. Andreas wraz z Laurą pojawili się przed wejściem lotniska kilka minut później uśmiechnięci i trzymający się za ręce. Byli młodzi, ale zdążyli już razem dużo przejść. I choć czasami się kłócili, rozstawali, ostatecznie znajdowali drogę do siebie.
-Ale komitet powitalny, tego to się nie spodziewałem. - powiedział niemiecki skoczek, śmiejąc się na widok kolegów ze skoczni. Laura jedynie pokiwała z politowaniem głową słysząc komentarz swojego ukochanego.
-Laura! - Andrea szybkim krokiem podeszła do młodszej od siebie dziewczyny, na co dzień studiującej razem z nią w Wiedniu. Wank przytuliła swoją przyjaciółkę najmocniej jak potrafiła.
-Niestety musiałam przywieźć tego smroda ze sobą. - skomentowała Niemka, co spotkało się ze zdziwioną miną na twarzy Wellingera, który nie spodziewał się takich słów swojej dziewczyny.
-Bo coś powiem. - zagroził Andreas sprawiając, że Laura jedynie westchnęła. Kochała go, ale często po prostu nie mogła z nim wytrzymać. Potrafił zachowywać się jak dziecko, żeby po chwili być romantyczny i wyjątkowo uroczy.
-To co, jedziemy? - wtrącił Kofler, przerzucając w dłoni klucze od swojego czarnego samochodu. Andrea uśmiechnęła się szeroko do brata, po czym wszyscy znaleźli się w samochodach i w drodze do Innsbruck'a.
W domu Koflerów byli około półtorej godziny później. Tobias pod bacznym okiem miłej, starszej sąsiadki bawił się z dużym, owczarkiem niemieckim wyczekując na ciocię i wujka, którzy zastępowali mu zmarłych rodziców. Ucieszył się gdy zobaczył Andreasa wychodzącego ze swojego samochodu. Kofler nie miał dzieci, ani życiowej partnerki, choć bardzo tego chciał. Tobias był dla niego namiastką ojcostwa, którego mógł się nauczyć.
-Lekcje odrobione? - spytał, biorąc sześciolatka na ręce. Greta Tomas pokiwała mu potwierdzająco głową, podnosząc się z drewnianej ławki, stojące przy ścianie dużego garażu. -To co, chodźcie do domu. - dodał po chwili idąc jako pierwszy w kierunku drewnianego, bardzo ładnego domu. Andrea stała krótką chwilę wraz z Laurą przyglądając się uważnie grupce skoczków narciarskich podążających za Andreasem. Zawsze myślała, że jej brat ułoży sobie życie prywatne, ożeni się ze swoją wieloletnią partnerką, będzie miał z nią dzieci i będzie szczęśliwy. Niestety rozstał się z nią nieoczekiwanie trzy lata temu, właściwie nie mówiąc nikomu dlaczego. Bardzo ją lubiła, utrzymywała z nią sporadyczny kontakt i wiedziała, że Kristina się z nią przyjaźni, więc miała nadzieję, że kiedyś dowie się co było przyczyną ich rozstania.
-Złociutka zrobiłam zakupy i ugotowałam obiad, tylko nie wiem, czy dla wszystkich starczy. - powiedziała Greta wyrywając blondynkę z zamyślenia. Młodsza z rodzeństwa posłała jej bardzo przyjazny uśmiech. Nie wiedziała jak odwdzięczy się kobiecie za to, co ta dla niej robi. Traktowała ją jak babcię, co kobiecie bardzo się podobało.
-Damy radę, na pewno wystarczy. - uprzejmie rzuciła Laura, która również darzyła sympatią kobietę.
-Dziękuję za wszystko. - powiedziała, przytulając się do kobiety, Andrea.
Gdy dziewczyny weszły do domu rozczuliły się widząc siedzących w salonie skoczków narciarskich obserwujących wraz z Tobiasem, grę w jaką grali Michael i Stefan. Postanowiły niepostrzeżenie wejść do kuchni i przygotować obiad, o którym wspomniała sąsiadka.
-Telefon Ci dzwoni. - zauważyła Laura, gdy Andrea kładła na kuchenny blat blachę z pieczonymi ziemniakami. Blondynka posłała jej uśmiech, wytarła dłonie o kuchenną ścierkę, po czym skierowała się na korytarz, na którym leżał jej biały smartphone. Zdziwiła się widząc na wyświetlaczu zdjęcie Kristiny Cerncic, z którą spotkała się poprzedniego dnia. Miała zadzwonić do niej dopiero w przyszłym tygodniu. Odebrała połączenie przychodzące i skierowała swoje kroki do kuchni, żeby powiedzieć Laurze, aby ta zajęła się rozłożeniem obiadu. Niemka pokiwała jej głową, a Austriaczka skierowała kroki do salonu, z którego dochodziły dość głośne śmiechy.
-Cześć Kris, miałaś zadzwonić w poniedziałek. - zaśmiała się, jednak słysząc dziwne pociąganie nosem Cerncic, zdziwiła się. -Kristina, coś się stało? - spytała, zwracając na siebie uwagę całego towarzystwa. Po kilku szlochał, po drugiej stronie słuchawki wiedziała już, że stało się coś strasznego.
-Postrzelili ją, jest w szpitalu, walczą o jej życie. - zaskoczyły ją słowa blondynki, będącej po drugiej stronie słuchawki.
-Ale kogo postrzelili i kto walczy o życie w szpitalu? - spytała,a jej serce zaczęło bić zdecydowanie zbyt szybko. Andreas zdziwiony słowami, które wypowiedziała właśnie jego siostra. Andreas patrzył na siostrę niepewnym spojrzeniem. Nie wiedział co się dzieję, a fakt, że dzwoni Kristina bardzo go zaniepokoił. Zresztą nie tylko jego, ale i pozostałych skoczków. W tamtym momencie Andrei nasunęła się jedynie jedna myśl. Jedyną osobą, którą obie znały i która mogłaby zostać postrzelona była ... .
-Była akcja pod Wiedniem, zaczęła się wymiana ognia. Postrzelili Kate, od godziny ją operują... -zamarła, w jednej chwili jej twarz zrobiła się blada i gdyby nie ściana przy której stała, przewróciłaby się na drewniany parkiet. Nie spodziewała się tak złych wieści pod koniec dobrego dla niej dnia.
-Andrea co się stało? - Andreas wydawał się być zaniepokojony zachowaniem swojej siostry. Gregor podniósł się z sofy i znalazł się obok nich w ułamku sekundy.
-Wyślij mi adres szpitala esemesem, przyjedziemy. - po krótkiej chwili odpowiedziała do słuchawki. Kristina rozłączyła rozmowę, a Andrea głośno nabrała powietrza. Nie spodziewała się tego, co właśnie się wydarzyło.
-Co się dzieję?! - zapytał, zdecydowanie zdenerwowany Gregor. Wiedział, że coś musiało się stać. Spojrzała na wszystkich zaszklonym wzrokiem zatrzymując go krótko na Laurze i zdecydowanie dłużej na swoim bracie. Zacisnęła mocno wargi, wkładając telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Postrzelili Katherine, lekarze walczą o jej życie w szpitalu pod Wiedniem. - odpowiedziała, wtulając się w Gregora. Andreasowi w jednej chwili zatrzęsła się ziemia. Chciał ponowić kontakt z Katherine, ale nie sądził, że kobieta będzie walczyła o życie w szpitalu, po policyjnej akcji gdzie kiedyś oboje się poznali.
-Jadę tam. - Andreas stwierdził po dłuższej chwili.
-Jadę z Tobą. - Andrea była pewna tego co mówi. Uwielbiała Katherine, z którą zawsze mogła o wszystkim porozmawiać. Wieść o tym, że tej miałoby się coś stać ją przerażała.
-Jedziemy z wami. - stwierdził Michael stając obok nich razem ze Stefanem.
-Jedźcie a my zostaniemy z Tobiasem. - powiedziała Laura, przytulając małego chłopca do siebie. Andreas pokiwał jej z aprobatą głową, niepewnie się uśmiechając.
-Ja prowadzę. - Michael zabiera kluczyki z rąk Andreasa i jako pierwszy wchodzi do przedpokoju. On tak jak i Koflerowie bardzo dobrze pamięta Katherine miłą, ładną i odważną kobietę przed trzydziestką. Tak jak do reszty i do niego nie docierała wiadomość, że kobieta może pracę przypłacić nawet życiem.
Pozostała czwórka chwilę po blondynie skierowała się do przedpokoju, z którego zabrała swoje kurtki i razem wyszli na podwórze. Gregor odebrał od Andrei klucze do jej samochodu, stojącego obok nieco ciemniejszego, w którym siedział już Michael a którymi udali się w podróż do szpitala policyjnego pod Wiedniem.
Kristina Cerncic ze łzami w oczach, przemierzała długość korytarza pod blokiem operacyjnym kilkakrotnie, czekając na jakiekolwiek wieści o stanie zdrowia swojej najlepszej przyjaciółki. Gdy dostała telefon od komendanta nogi się pod nią ugięły. W jednej chwili przypomniała sobie wszystkie ich wspólne chwile, powierzone sekrety, setki litrów łez, które przepłakały. Sama myśl o tym, że mogłaby ją stracić sprawiała, że robiło jej się słabo. Miała tylko ją i tylko jej ufała. Drgnęła, gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się i zdziwiła widząc Thomasa stojącego krok za nią. Zadzwoniła do niego na samym początku, prosząc aby ten zajął się ich córką, krótko i szybko mówiąc co się stało. Nie sądziła jednak, że przyjedzie do szpitala.
-Co ty tu robisz? - spytała, pociągając nosem.
-Ja się z nią też przyjaźnię. - odpowiedział, nieco z wyrzutem. Katherine w jego życiu również dużo znaczyła. Gdy Andreas zaczął się z nią spotykać, on i Kristina razem z nimi tworzyli zgraną paczkę.
-A co zrobiłeś z Lili? - spytała, po chwili.
-Zostawiłem ją z moimi rodzicami. - odpowiedział jej. Zapadła głucha cisza a oni wpatrywali się w drzwi bloku operacyjnego. Mieli nadzieję, że Katherine wygra walkę o swoje życie.
-Boję się o nią. - szepnęła w pewnym momencie, gdy siedziała na plastikowym krześle. Morgenstern spojrzał na nią i po krótkiej chwili usiadł obok niej. Ich stosunki już jakiś czas nie były chłodne, ale nie należały do najcieplejszych. Nigdy jej o tym nie mówił, a wiedziała o tym jedynie jego matka, która myślała w jaki sposób ocieplić ich relacje.
-Kate jest silna i nie wolno w nią wątpić. - powiedział, obejmując ją ramieniem. Ona jedynie wbiła w niego przestraszone spojrzenie. Miała nadzieję, że słowa Thomasa okażą się być prawdę. Wierzyła w to. Położyła głowę na jego ramieniu i mocno chwyciła jego dłoń. W tym momencie nie liczyło się nic poza życiem Katherine Müller. Morgenstern przejechał wolną dłonią po jej jasnych włosach spiętych w niechlujny kok.Wiedział ile łączy policjantkę z jego byłą partnerką. Wierzył w to, że Kate da sobie radę i wyjdzie z tego bez większych kłopotów. Pocałował blondynkę w czubek głowy i zamknął powieki czekając na koniec operacji.
Pokonywali kolejne metry długiego korytarza w szybkim tempie. Każde z nich znało Katherine jeszcze ze związku z Andreasem. Lubili ją, uwielbiali jej uśmiech, a brak strachu im imponował. Teraz wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
-Co z Kate? - spytała Andrea gdy pojawiła się przy Kristinie i Thomasie. Oboje spojrzeli na pięciu skoczków i blondynkę zdecydowanie przejętych sytuacją związaną z Katherine.
-Ciągle ją operują. - powiedziała jej Kristina podnosząc się z krzesła i stając na przeciwko niej. Thomas poszedł w jej ślady i podniósł się z plastikowego krzesła, na którym siedział. Spojrzał na Andreasa, którego wzrok wbijał się w drzwi prowadzące na blok operacyjny. Morgenstern podszedł do Koflera, obejmując go przyjacielskim ramieniem.
-Ja nadal ją kocham. - wyszeptał policjant, chowając twarz w dłoniach. Thomas westchnął przytulając przyjaciela. Teraz modlił się o to, żeby kobieta przeżyła, wiedząc, że w innym przypadku Andreas załamie się i już nigdy nie będzie w stanie się podnieść. Idealną ciszę, która zapadła przerwały otwierające się drzwi prowadzące na blok operacyjny. Przed grupą przyjaciół stanęło dwóch wysokich chirurgów w średnim wieku. Na pierwszy rzut oka zmęczonych długą operacją.
-Udało nam się wyjąć kulę z uda i nie wywołać niepotrzebnego krwawienia. Kula w ramieniu weszła nieco głębiej, ale również udało nam się ją wyjąć bez przeszkód. Jednakże upadek po strzale i uderzenie w krawężnik wytworzyło w mózgu krwiak, co sprawiło, że musieliśmy poprosić o interwencje neurochirurga. Mamy na uwadze to, że mogły zajść zmiany w części odpowiadające za władanie prawą stroną ciała. Pani Müller może mieć niedowład prawej strony ciała, ale nie jesteśmy tego pewni. Jest duże prawdopodobieństwo, że jednak nic złego się nie stało. - powiedział, uśmiechając się lekko na sam koniec swojej wypowiedzi.
-Możemy ją zobaczyć? - spytał niepewnie Schlierenzauer.
-Wprowadziliśmy ją w stan śpiączki farmakologicznej i przenieśliśmy na OIOM, ale możecie państwo wejść wszyscy, jednak tylko na trzy minuty. - dopowiedział ten drugi, delikatnie poklepując ramię jednego ze skoczków narciarskich.
-A jak zdjęcia im się nie spodobają? - spytała nie pewnie, kilkanaście metrów przed drewnianymi drzwiami gabinetu prezesa.
-Nie bądź głupia. - odpowiedział, przewracając oczami. Nigdy nie lubił w blondynce tego, że nie potrafi zobaczyć w sobie tych pozytywnych stron. Często określała się, jako ta brzydka, gruba, głupia i bez talentu. Nikt poza nią, nie miał takiego mniemania. Gregor miał nadzieję, że uda się komuś, w końcu to w niej zmienić.
-Dobra, idę. Życz mi szczęścia. - nabrała głośno powietrza i obdarowując go lekkim uśmiechem. Niezbyt pewnym krokiem weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Schlierenzauer zmarszczył brwi i krótką chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi. Postanowił, że zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa i to z kimś kto ją doceni i pokocha taką jaka jest.
Odbił się od jasnej ściany i skierował swoje kroki do sali kondycyjnej, w której znajdowali się jego koledzy z reprezentacji.
-Gregor miałeś iść tylko po wodę, a nie było Cię dobre dwadzieścia minut. - stwierdził trener, patrząc na utalentowanego, ale nieco zagubionego skoczka jednym ze swoich firmowych spojrzeń. Lubił Schlierenzauer'a i chciał zrobić dla niego wszystko, żeby tylko ten wrócił do dawnej świetności.
-Spotkałem panią fotograf i pomogłem jej zawitać pod biuro prezesa. - odpowiedział wbijając wzrok w Koflera, który chwilę wcześniej wdał się w wymianę zdań z Hayböck'iem i Kraftem.
-Miała zadzwonić jak przyjedzie. - rzucił Andreas.
-Nie chciała Ci przeszkadzać. - odpowiedział uśmiechając się do niego lekko. Andreas odpowiedział mu tym samym. Był mu wdzięczny, że ten tak bardzo przyjaźni się z jego siostrą. Wspiera i pomaga, gdy ta potrzebuje pomocy. Był jego dłużnikiem.
-Twoja siostra zostanie naszym fotografem? - spytał zdecydowanie zaciekawiony wymianą zdań Michael Hayböck. Andreas uśmiechnął się do niego lekko. Miał cichą nadzieję na to, że prace jego siostry spodobają się szefom związku.
-Jeśli okaże się najlepsza, to tak. - odpowiedział mu z przyjaznym uśmiechem zdobiącym jego twarz.
-Jest najlepsza. - rzucił Schlierenzauer, nonszalancko opierający się o jasną ścianę, sprawiając, że pozostali skoczkowie zanieśli się śmiechem, komentując tym samym zachowanie kolegi.
-Pani Andreo, nie będę ukrywał, że bardzo lubię pani brata. - zaśmiała się słysząc słowa siwego mężczyzny ubranego w czarny garnitur. Siedzący obok niego młodszy mężczyzna, posłał w jej kierunku lekki uśmiech kolejny raz spoglądając na plik zdjęć, który kilka minut wcześniej dostał do młodej blondynki.
-Ale pani zdjęcia, są na prawdę dobre. - powiedział młodszy z mężczyzn, wywołując na jej twarzy szczery uśmiech.
-Więc możemy jedynie poprosić panią o podpisanie rocznego kontraktu. - mężczyzna w garniturze podsunął dziewczynie plik dokumentów złożony z sześciu kartek. Przejechała wzrokiem, po każdej z kartek, po czym spojrzała jeszcze na mężczyzn, z którymi przebywała w gabinecie. Na ostatniej ze stron złożyła swój czytelny podpis i uśmiechnęła się do nich, oddając starszemu mężczyźnie wieczne pióro.
-Mamy nadzieję, że nie będzie żałowała pani swojej decyzji. - dopowiedział chowając dokumenty do niebieskiej teczki i składając ją na stos leżący na blacie.
-Nie będę żałowała. - była pewna swoich słów, co obaj wychwycili. Polubili ją od momentu, w którym pojawiła się w gabinecie i mieli nadzieję na owocną współpracę. Pożegnała się z nimi krótkim, acz szczerym uśmiechem, po czym opuściła gabinet prezesa austriackiego związku narciarskiego.
-Andrea!!! - blondynka stanęła w pół kroku i odwróciła się słysząc głos swojego brata, wołający jej imię. Uśmiechnęła się widząc swojego starszego brata, biegnącego w jej kierunku. Nieco zasapany, stanął na przeciw niej z uśmiechem na twarzy. Nie wiedział jak poszło jej siostrze, ale w duchu wierzył, że dostała pracę, o której zawsze tak bardzo marzyła.
-I jak? - spytał, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
-Dostałam tę prace! - krzyknęła, a jej brat chwycił ją w swoje ramiona szczęśliwy, że nareszcie w życiu jej siostry zaczyna się układać.
-Jestem z siebie bardzo dumny, siostrzyczko. - powiedział, a w oczach blondynki zaszkliły się łzy. Cieszyła się, że ma tak dobry kontakt z bratem. Odkąd ich rodzice wyjechali do Hiszpanii, miała tylko jego i Tobiasa, którzy byli dla niej najważniejsi.
-Wracamy do domu? - spytała. Andreas pokiwał jej z aprobatą głową i razem z nią skierował się przed budynek, na parking gdzie zaparkowane stały ich terenowe samochody.
-Co się stało? - spytał policjant, gdy razem z siostra znaleźli się na parkingu. Przed czarnym, sportowym audi stali Stefan Kraft, Michael Hayböck, Gregor Schlierenzauer i Manuel Fettner, zaglądając nerwowo pod podniesioną maskę.
-Znowu się zepsuł. - stwierdził najmłodszy z mężczyzn wycierając wybrudzone mazią dłoń w jasną szmatkę.
-Mówiłem Ci, żebyś kupił sobie nowy. Chyba po wygranym sezonie Cię stać. - rzucił z wyrzutem jego najlepszy przyjaciel. Stefan przewrócił oczami, a Gregor jedynie westchnął. Niektóre komentarze blondyna czasami sprawiały, że nie dało się słuchać ich bez jakichkolwiek komentarzy.
-Jesteśmy dwoma samochodami, to was zabierzemy i poprosimy szefa, żeby zaopiekował się Twoim autem. - powiedział Andreas uśmiechając się przyjaźnie w kierunku młodego, bardzo sympatycznego skoczka.
-Musimy tylko podjechać na lotnisko po Laurę i Andi'ego. -przypomniał sobie, że na zbliżający się weekend zaprosili Wellinger'a i jego dziewczynę. Chłopaki na chwilę nieco się zasmucili, jego wypowiedzią.
-No tak, ale się zmieścimy. - zaśmiała się, dodając kilka słów do odpowiedzi brata. Stefan posłał blondynce delikatny uśmiech, dziękując dziewczynie za uratowanie mu życia.
-To co, jedziemy? - spytał, a oni pokiwali mu z aprobatą głową i weszli do samochodu Andreasa, który z parkingu ruszył jako drugi uważając, że jego siostra jeździ zdecydowanie lepiej niż on.
Na lotnisku byli już kwadrans później i na parkingu, przed halą przylotów czekali na parę z Niemiec. Andreas wraz z Laurą pojawili się przed wejściem lotniska kilka minut później uśmiechnięci i trzymający się za ręce. Byli młodzi, ale zdążyli już razem dużo przejść. I choć czasami się kłócili, rozstawali, ostatecznie znajdowali drogę do siebie.
-Ale komitet powitalny, tego to się nie spodziewałem. - powiedział niemiecki skoczek, śmiejąc się na widok kolegów ze skoczni. Laura jedynie pokiwała z politowaniem głową słysząc komentarz swojego ukochanego.
-Laura! - Andrea szybkim krokiem podeszła do młodszej od siebie dziewczyny, na co dzień studiującej razem z nią w Wiedniu. Wank przytuliła swoją przyjaciółkę najmocniej jak potrafiła.
-Niestety musiałam przywieźć tego smroda ze sobą. - skomentowała Niemka, co spotkało się ze zdziwioną miną na twarzy Wellingera, który nie spodziewał się takich słów swojej dziewczyny.
-Bo coś powiem. - zagroził Andreas sprawiając, że Laura jedynie westchnęła. Kochała go, ale często po prostu nie mogła z nim wytrzymać. Potrafił zachowywać się jak dziecko, żeby po chwili być romantyczny i wyjątkowo uroczy.
-To co, jedziemy? - wtrącił Kofler, przerzucając w dłoni klucze od swojego czarnego samochodu. Andrea uśmiechnęła się szeroko do brata, po czym wszyscy znaleźli się w samochodach i w drodze do Innsbruck'a.
W domu Koflerów byli około półtorej godziny później. Tobias pod bacznym okiem miłej, starszej sąsiadki bawił się z dużym, owczarkiem niemieckim wyczekując na ciocię i wujka, którzy zastępowali mu zmarłych rodziców. Ucieszył się gdy zobaczył Andreasa wychodzącego ze swojego samochodu. Kofler nie miał dzieci, ani życiowej partnerki, choć bardzo tego chciał. Tobias był dla niego namiastką ojcostwa, którego mógł się nauczyć.
-Lekcje odrobione? - spytał, biorąc sześciolatka na ręce. Greta Tomas pokiwała mu potwierdzająco głową, podnosząc się z drewnianej ławki, stojące przy ścianie dużego garażu. -To co, chodźcie do domu. - dodał po chwili idąc jako pierwszy w kierunku drewnianego, bardzo ładnego domu. Andrea stała krótką chwilę wraz z Laurą przyglądając się uważnie grupce skoczków narciarskich podążających za Andreasem. Zawsze myślała, że jej brat ułoży sobie życie prywatne, ożeni się ze swoją wieloletnią partnerką, będzie miał z nią dzieci i będzie szczęśliwy. Niestety rozstał się z nią nieoczekiwanie trzy lata temu, właściwie nie mówiąc nikomu dlaczego. Bardzo ją lubiła, utrzymywała z nią sporadyczny kontakt i wiedziała, że Kristina się z nią przyjaźni, więc miała nadzieję, że kiedyś dowie się co było przyczyną ich rozstania.
-Złociutka zrobiłam zakupy i ugotowałam obiad, tylko nie wiem, czy dla wszystkich starczy. - powiedziała Greta wyrywając blondynkę z zamyślenia. Młodsza z rodzeństwa posłała jej bardzo przyjazny uśmiech. Nie wiedziała jak odwdzięczy się kobiecie za to, co ta dla niej robi. Traktowała ją jak babcię, co kobiecie bardzo się podobało.
-Damy radę, na pewno wystarczy. - uprzejmie rzuciła Laura, która również darzyła sympatią kobietę.
-Dziękuję za wszystko. - powiedziała, przytulając się do kobiety, Andrea.
Gdy dziewczyny weszły do domu rozczuliły się widząc siedzących w salonie skoczków narciarskich obserwujących wraz z Tobiasem, grę w jaką grali Michael i Stefan. Postanowiły niepostrzeżenie wejść do kuchni i przygotować obiad, o którym wspomniała sąsiadka.
-Telefon Ci dzwoni. - zauważyła Laura, gdy Andrea kładła na kuchenny blat blachę z pieczonymi ziemniakami. Blondynka posłała jej uśmiech, wytarła dłonie o kuchenną ścierkę, po czym skierowała się na korytarz, na którym leżał jej biały smartphone. Zdziwiła się widząc na wyświetlaczu zdjęcie Kristiny Cerncic, z którą spotkała się poprzedniego dnia. Miała zadzwonić do niej dopiero w przyszłym tygodniu. Odebrała połączenie przychodzące i skierowała swoje kroki do kuchni, żeby powiedzieć Laurze, aby ta zajęła się rozłożeniem obiadu. Niemka pokiwała jej głową, a Austriaczka skierowała kroki do salonu, z którego dochodziły dość głośne śmiechy.
-Cześć Kris, miałaś zadzwonić w poniedziałek. - zaśmiała się, jednak słysząc dziwne pociąganie nosem Cerncic, zdziwiła się. -Kristina, coś się stało? - spytała, zwracając na siebie uwagę całego towarzystwa. Po kilku szlochał, po drugiej stronie słuchawki wiedziała już, że stało się coś strasznego.
-Postrzelili ją, jest w szpitalu, walczą o jej życie. - zaskoczyły ją słowa blondynki, będącej po drugiej stronie słuchawki.
-Ale kogo postrzelili i kto walczy o życie w szpitalu? - spytała,a jej serce zaczęło bić zdecydowanie zbyt szybko. Andreas zdziwiony słowami, które wypowiedziała właśnie jego siostra. Andreas patrzył na siostrę niepewnym spojrzeniem. Nie wiedział co się dzieję, a fakt, że dzwoni Kristina bardzo go zaniepokoił. Zresztą nie tylko jego, ale i pozostałych skoczków. W tamtym momencie Andrei nasunęła się jedynie jedna myśl. Jedyną osobą, którą obie znały i która mogłaby zostać postrzelona była ... .
-Była akcja pod Wiedniem, zaczęła się wymiana ognia. Postrzelili Kate, od godziny ją operują... -zamarła, w jednej chwili jej twarz zrobiła się blada i gdyby nie ściana przy której stała, przewróciłaby się na drewniany parkiet. Nie spodziewała się tak złych wieści pod koniec dobrego dla niej dnia.
-Andrea co się stało? - Andreas wydawał się być zaniepokojony zachowaniem swojej siostry. Gregor podniósł się z sofy i znalazł się obok nich w ułamku sekundy.
-Wyślij mi adres szpitala esemesem, przyjedziemy. - po krótkiej chwili odpowiedziała do słuchawki. Kristina rozłączyła rozmowę, a Andrea głośno nabrała powietrza. Nie spodziewała się tego, co właśnie się wydarzyło.
-Co się dzieję?! - zapytał, zdecydowanie zdenerwowany Gregor. Wiedział, że coś musiało się stać. Spojrzała na wszystkich zaszklonym wzrokiem zatrzymując go krótko na Laurze i zdecydowanie dłużej na swoim bracie. Zacisnęła mocno wargi, wkładając telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Postrzelili Katherine, lekarze walczą o jej życie w szpitalu pod Wiedniem. - odpowiedziała, wtulając się w Gregora. Andreasowi w jednej chwili zatrzęsła się ziemia. Chciał ponowić kontakt z Katherine, ale nie sądził, że kobieta będzie walczyła o życie w szpitalu, po policyjnej akcji gdzie kiedyś oboje się poznali.
-Jadę tam. - Andreas stwierdził po dłuższej chwili.
-Jadę z Tobą. - Andrea była pewna tego co mówi. Uwielbiała Katherine, z którą zawsze mogła o wszystkim porozmawiać. Wieść o tym, że tej miałoby się coś stać ją przerażała.
-Jedziemy z wami. - stwierdził Michael stając obok nich razem ze Stefanem.
-Jedźcie a my zostaniemy z Tobiasem. - powiedziała Laura, przytulając małego chłopca do siebie. Andreas pokiwał jej z aprobatą głową, niepewnie się uśmiechając.
-Ja prowadzę. - Michael zabiera kluczyki z rąk Andreasa i jako pierwszy wchodzi do przedpokoju. On tak jak i Koflerowie bardzo dobrze pamięta Katherine miłą, ładną i odważną kobietę przed trzydziestką. Tak jak do reszty i do niego nie docierała wiadomość, że kobieta może pracę przypłacić nawet życiem.
Pozostała czwórka chwilę po blondynie skierowała się do przedpokoju, z którego zabrała swoje kurtki i razem wyszli na podwórze. Gregor odebrał od Andrei klucze do jej samochodu, stojącego obok nieco ciemniejszego, w którym siedział już Michael a którymi udali się w podróż do szpitala policyjnego pod Wiedniem.
Kristina Cerncic ze łzami w oczach, przemierzała długość korytarza pod blokiem operacyjnym kilkakrotnie, czekając na jakiekolwiek wieści o stanie zdrowia swojej najlepszej przyjaciółki. Gdy dostała telefon od komendanta nogi się pod nią ugięły. W jednej chwili przypomniała sobie wszystkie ich wspólne chwile, powierzone sekrety, setki litrów łez, które przepłakały. Sama myśl o tym, że mogłaby ją stracić sprawiała, że robiło jej się słabo. Miała tylko ją i tylko jej ufała. Drgnęła, gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się i zdziwiła widząc Thomasa stojącego krok za nią. Zadzwoniła do niego na samym początku, prosząc aby ten zajął się ich córką, krótko i szybko mówiąc co się stało. Nie sądziła jednak, że przyjedzie do szpitala.
-Co ty tu robisz? - spytała, pociągając nosem.
-Ja się z nią też przyjaźnię. - odpowiedział, nieco z wyrzutem. Katherine w jego życiu również dużo znaczyła. Gdy Andreas zaczął się z nią spotykać, on i Kristina razem z nimi tworzyli zgraną paczkę.
-A co zrobiłeś z Lili? - spytała, po chwili.
-Zostawiłem ją z moimi rodzicami. - odpowiedział jej. Zapadła głucha cisza a oni wpatrywali się w drzwi bloku operacyjnego. Mieli nadzieję, że Katherine wygra walkę o swoje życie.
-Boję się o nią. - szepnęła w pewnym momencie, gdy siedziała na plastikowym krześle. Morgenstern spojrzał na nią i po krótkiej chwili usiadł obok niej. Ich stosunki już jakiś czas nie były chłodne, ale nie należały do najcieplejszych. Nigdy jej o tym nie mówił, a wiedziała o tym jedynie jego matka, która myślała w jaki sposób ocieplić ich relacje.
-Kate jest silna i nie wolno w nią wątpić. - powiedział, obejmując ją ramieniem. Ona jedynie wbiła w niego przestraszone spojrzenie. Miała nadzieję, że słowa Thomasa okażą się być prawdę. Wierzyła w to. Położyła głowę na jego ramieniu i mocno chwyciła jego dłoń. W tym momencie nie liczyło się nic poza życiem Katherine Müller. Morgenstern przejechał wolną dłonią po jej jasnych włosach spiętych w niechlujny kok.Wiedział ile łączy policjantkę z jego byłą partnerką. Wierzył w to, że Kate da sobie radę i wyjdzie z tego bez większych kłopotów. Pocałował blondynkę w czubek głowy i zamknął powieki czekając na koniec operacji.
Pokonywali kolejne metry długiego korytarza w szybkim tempie. Każde z nich znało Katherine jeszcze ze związku z Andreasem. Lubili ją, uwielbiali jej uśmiech, a brak strachu im imponował. Teraz wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
-Co z Kate? - spytała Andrea gdy pojawiła się przy Kristinie i Thomasie. Oboje spojrzeli na pięciu skoczków i blondynkę zdecydowanie przejętych sytuacją związaną z Katherine.
-Ciągle ją operują. - powiedziała jej Kristina podnosząc się z krzesła i stając na przeciwko niej. Thomas poszedł w jej ślady i podniósł się z plastikowego krzesła, na którym siedział. Spojrzał na Andreasa, którego wzrok wbijał się w drzwi prowadzące na blok operacyjny. Morgenstern podszedł do Koflera, obejmując go przyjacielskim ramieniem.
-Ja nadal ją kocham. - wyszeptał policjant, chowając twarz w dłoniach. Thomas westchnął przytulając przyjaciela. Teraz modlił się o to, żeby kobieta przeżyła, wiedząc, że w innym przypadku Andreas załamie się i już nigdy nie będzie w stanie się podnieść. Idealną ciszę, która zapadła przerwały otwierające się drzwi prowadzące na blok operacyjny. Przed grupą przyjaciół stanęło dwóch wysokich chirurgów w średnim wieku. Na pierwszy rzut oka zmęczonych długą operacją.
-Udało nam się wyjąć kulę z uda i nie wywołać niepotrzebnego krwawienia. Kula w ramieniu weszła nieco głębiej, ale również udało nam się ją wyjąć bez przeszkód. Jednakże upadek po strzale i uderzenie w krawężnik wytworzyło w mózgu krwiak, co sprawiło, że musieliśmy poprosić o interwencje neurochirurga. Mamy na uwadze to, że mogły zajść zmiany w części odpowiadające za władanie prawą stroną ciała. Pani Müller może mieć niedowład prawej strony ciała, ale nie jesteśmy tego pewni. Jest duże prawdopodobieństwo, że jednak nic złego się nie stało. - powiedział, uśmiechając się lekko na sam koniec swojej wypowiedzi.
-Możemy ją zobaczyć? - spytał niepewnie Schlierenzauer.
-Wprowadziliśmy ją w stan śpiączki farmakologicznej i przenieśliśmy na OIOM, ale możecie państwo wejść wszyscy, jednak tylko na trzy minuty. - dopowiedział ten drugi, delikatnie poklepując ramię jednego ze skoczków narciarskich.
○○○
Witam was bardzo serdecznie z pierwszym rozdziałem mojej historii. Historii nieco poplątanej, scalającej wiele różnych wątków i bohaterów. Czasami komiczną, a czasami dramatyczną. Mam jednak nadzieję, że uda mi was zachęcić do jej czytania, śledzenia losów bohaterów.
Za wszelkie komentarze będę wdzięczna. Nie zapomnijcie o nich.
Pozdrawiam was gorąco i liczę, że znajdziecie czas i chęci aby tutaj zawitać.
Buziaczki. 😘
Evie.
Wpadam i zostawiam komentarz !!
OdpowiedzUsuńtymczasem mam nadzieję, że się odwdzięczysz ;)
http://el-perdedor-baby.blogspot.com/
http://literacki-swiat.blogspot.com/
i zostaniesz na dłużej ;D
Dziękuję za Twój komentarz. Do Ciebie na pewno wpadnę.
UsuńPozdrawiam. :)
O kurczaki. Rozdział jest cudowny. Mam nadzieję,że z Kate wszystko będzie dobrze. Czekam na następny i buziaki😘😘
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że Ci się podoba. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam. :)